Naczelna Rada Lekarska powołała na początku roku specjalny zespół do spraw transformacji i rozwoju systemu ochrony zdrowia. Jego zadaniem jest wypracowanie propozycji rozwiązań systemowych, ich pilotaż oraz opracowanie planu wdrożenia w skali całej Polski. Pierwsze przedstawione wyniki analiz i kierunki zmian dotyczą rozwoju kadr medycznych. NRL wskazuje, że doszło do zaburzenia proporcji między kształceniem lekarzy – już wkrótce może ich być zbyt wielu – a kształceniem pielęgniarek, których jest zdecydowanie za mało.
Zespół Naczelnej Rady Lekarskiej wskazał na cztery największe niedostatki systemu ochrony zdrowia, które jednocześnie powinny stać się priorytetowymi kierunkami zmian. Są to:
- Niedostateczna koncentracja na satysfakcji pacjenta (oraz świadczeniodawcy i zarządzającego, które wzajemnie się napędzają w ramach “pętli satysfakcji”)
- Niedostateczny konsensus odnośnie priorytetów w reformie systemu (a w efekcie – brak realnych działań naprawczych)
- Niedostateczne wdrożenie operacyjne zmian legislacyjnych (zmienianie systemu ustawa a nie współ-pracą u podstaw)
- Niedostateczny przepływ informacji w systemie (na niemal każdej płaszczyźnie, generujący liczbę nieefektywności, multiplikacje raportowania i brak realnej informacji zarządczej)
Członkowie zespołu NRL podkreślają, że najpilniejszym celem działań powinno być podniesienie poziomu satysfakcji pacjentów. Przypominają, że zadowolenie z ochrony zdrowia w Polsce mierzone w 2020 roku było najniższe spośród wszystkich krajów OECD, dwukrotnie niższe niż średnia. Zdaniem NRL może się to zmienić m.in. wtedy, gdy zapewniona będzie odpowiednia liczba lekarzy i będą oni mogli pracować efektywniej. Ich zdaniem bowiem satysfakcja pacjenta i satysfakcja lekarzy, a także satysfakcja świadczeniodawców zależą od siebie nawzajem. Zajmując się problemem satysfakcji lekarzy, zespół NRL zwrócił uwagę na potrzebę oszacowania popytu na lekarzy i inne kadry medyczne. W drugiej kolejności potrzebne będzie podnoszenie efektywności wykorzystywania lekarzy dzięki otoczeniu ich zespołami innych zawodów medycznych oraz wykorzystywaniem nowych technologii.
Z analizy Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że w Polsce kształci się o 120 proc. więcej lekarzy niż 25 lat temu. Samorząd zwraca uwagę, że chociaż lekarzy wciąż jest w polskim systemie ochronie zdrowia za mało (podobnie jak pielęgniarek), to obecnie na kierunkach medycznych kształci się już za dużo studentów. “W ostatnich latach liczba absolwentów kierunku lekarskiego wynosiła ok. 13 na 100 tys. mieszkańców, co jest wartością wyższą niż średnia OECD. Biorąc pod uwagę dalsze zwiększenie limitów przyjęć na studia medyczne w ostatnich latach, można oczekiwać, że osiągniemy jeden z najwyższych wskaźników w OECD, czyli 21 absolwentów na 100 tys. mieszkańców” – mówi Krzysztof Zdobylak, ekspert ds. transformacji w ochronie zdrowia z Centralnego Ośrodka Badań, Innowacji i Kształcenia NIL.
Według prognoz resortu zdrowia ok. 2028 r. w Polsce będzie przypadać 4,1 lekarza na tysiąc mieszkańców (obecnie jest 3,6). Może to oznaczać, że w przyszłości polskie uczelnie będą kształcić medyków na eksport. “Lekarzy jest rzeczywiście dziś za mało. Rzeczywiście potrzeba nas więcej przy takim systemie, jaki jest dzisiaj. Kształcić lekarzy i pielęgniarki potrzeba, ale z naszych danych wynika, że już kształcimy za dużo” – ocenia prezes NRL Łukasz Jankowski. Emigracja lekarzy z Polski w ostatnich latach jest względnie stała. Na wyjazd z kraju decyduje się ok. 900 lekarzy rocznie, ale ta liczba może wzrosnąć. Dwie trzecie z nich – to obcokrajowcy (m.in. Norwegowie i Szwedzi), którzy ukończyli studia na polskich uczelniach. Natomiast rodowici Polacy wyjeżdżają głównie do pracy w brytyjskich szpitalach.
Eksperci zespołu NRL podkreślają, że właściwie wszystkie wysokorozwinięte kraje postrzegają swoje kadry lekarskie jako zbyt szczupłe i zamierzają zwiększać liczbę lekarzy w swoich systemach ochrony zdrowia. We wszystkich państwach z grupy OECD, których systemy są najlepiej oceniane przez pacjentów, od 2000 roku wzrosła liczba absolwentów studiów lekarskich. Niektóre państwa wręcz potroiły tę liczbę. W Polsce także wzrosła ona w znaczący sposób – o 120 proc.
Zespół analityczny samorządu lekarskiego wskazuje, że obecnie największe braki kadrowe oraz największe obawy na przyszłość nie są związane z lekarzami, ale z pielęgniarkami i i innymi zawodami medycznymi oraz opiekuńczymi. Polska ma jedną z najmniejszych grup zawodów medycznych i pokrewnych. Istnieje ryzyko, że zwiększając liczbę lekarzy a zaniedbując inne zawody, spowodujemy przekazywanie na lekarzy coraz szerszych obowiązków, dzisiaj wypełnianych np. przez pielęgniarki. Tymczasem proces powinien iść raczej w drugą stronę i polegać na odciążaniu lekarzy od zadań administracyjnych i wewnątrzorganizacyjnych, a nawet przeprowadzania wstępnego wywiadu z pacjentem.
NIL przeanalizowała zadania, jakie mają w obowiązkach lekarze specjaliści. Poza zajmowaniem się pacjentami – to sprawy administracyjne, m.in. uzupełnianie dokumentacji medycznej, wypisywanie recept, skierowań, zaświadczeń, organizowanie spraw logistycznych związanych z pacjentem czy uzupełnianie dokumentacji urzędowej. Według samorządu lekarskiego znaczną część tych obowiązków można by powierzyć innym pracownikom ochrony zdrowia, by lekarze mogli skupić się tylko leczeniu. “Przykłady z zagranicy pokazują, że placówki, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, zyskały zwiększenie satysfakcji pacjenta, poprawę zadowolenia personelu medycznego i oszczędności” – podkreśla Krzysztof Zdobylak.
Krzysztof Zdobylak przestrzega – “Liczba pielęgniarek w Polsce jest drastycznie zbyt mała. Do tego w niektórych państwach, które mają dobre systemy ochrony zdrowia, liczba innych profesjonalistów medycznych na jednego lekarza jest nawet trzykrotnie większa niż w Polsce”. To np. opiekunowie medyczni czy asystenci lekarza, którzy wykonują część pracy lekarzy. W Polsce takich pracowników jest niewielu.