Rozrzut kompetencji pomiędzy resortami, utrudnia kontrolę jakości kształcenia przyszłych lekarzy. Samorząd lekarski stwierdza, że wyniki LEK nie stanowią podstawy do wyciągania wniosków o poziomie nauczania na danej uczelni. Pojawiają się głosy, aby wesprzeć nowe jednostki chcące rozpocząć kształcenie przyszłych lekarzy.
Kolejna dyskusja o kształcenie przyszłych lekarzy na uczelniach, które nie otrzymały pozytywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej, odbyła się w Sejmie. Trwa audyt kierunków lekarskich, które rozpoczęły funkcjonowanie bez aprobaty PKA. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat pierwszych absolwentów wypuściły na rynek nowe uczelnie, co do których tez zgłaszano wątpliwości. Okazało się, że lekarze ci nie odbiegają przygotowaniem do zawodu od kończących tzw. stare uczelnie. Środowisko lekarskie i akademickie wskazuje jednak, że kryteria otwierania kierunku lekarskiego zostały w ostatnich latach znacznie zliberalizowane.
Na posiedzeniu poselskiej stałej podkomisji do spraw organizacji ochrony zdrowia wiceminister Marek Kos przekazał informacje o systemie kształcenia przeddyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów. Na posiedzeniu zabrakło przedstawicieli resortu nauki, którym podlega obecnie większość uczelni kształcących przyszłych lekarzy. W spotkaniu nie brał również udziału przedstawiciel PKA.
„Limity przyjęć na uczelnie medyczne systematycznie się zwiększają. W 2023 roku po dołączeniu kolejnych uczelni wyraźnie wzrosły. Porównując rok akademicki 2021/2022 z rokiem akademickim 2023/2024, dla kierunku lekarskiego jest to wzrost z 9039 osób do 10 289, czyli o blisko 1300 osób” – poinformował Marek Kos. I dodał – „Część z nich nie ma pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, co jest dużym problemem. Jesteśmy w dylemacie dotyczącym tego, co będzie dalej, jeżeli chodzi o rok akademicki 2024/2025, bo uczelnie prawdopodobnie będą występowały o przyznanie limitów, a są w trakcie oceny komisji akredytacyjnej”.
Negatywne opinie mają m.in. wszystkie uczelnie będące politechnikami. Są również takie szkoły, które pomimo otrzymania zgody akredytacyjnej nie uruchomiły kierunku lekarskiego, ale być może zaczną nauczanie przyszłych lekarzy w nowym roku akademickim. Wiceminister Kos przypomniał, że większość uczelni prowadzących kształcenie na kierunku lekarskim jest nadzorowania nie przez resort zdrowia ale przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Są to zarówno tzw. stare uczelnie, kształcące na wielu różnych kierunkach, jak i uczelnie, które dopiero zaczynają prowadzenie tego kierunku. Ministerstwo Zdrowia ma za zadanie przede wszystkim nadzór na uniwersytetami medycznymi. „Nie ma z nimi problemu, jeżeli chodzi o ocenę, gdyż tutaj jest zawsze pozytywna. Problem stanowią nowe uczelnie, które dołączyły w roku ubiegłym” – zaznaczył wiceminister.
Marek Kos poinformował również o wynikach końcowych egzaminów lekarskich i lekarsko-dentystycznych, prowadzonych jesienią 2023 i wiosną 2024. Określił je jako zadowalające. Spośród osób podchodzących do egzaminu pierwszy raz, zdało 96 proc. studentów kierunku lekarskiego i 88 proc. studentów kierunku lekarsko-dentystycznego. „Pytanie, jak będzie wyglądała zdawalność lekarskiego egzaminu końcowego za 6 lat, kiedy przystąpią do niego ci studenci, którzy są kształceni na uczelniach z negatywną opinią” – mówił wiceminister. Przypomniał także wątpliwości i dyskusje sprzed lat co do jakości kształcenia lekarzy na nowych wówczas uczelniach z Olsztyna, Kielc, Rzeszowa czy Zielonej Góry, których absolwenci nie ustępują obecnie poziomem wiedzy osobom kończącym tzw. stare uczelnie.
“Nie potępiajmy tych uczelni, które podjęły się tego niespotykanie trudnego zadania. Trzeba zweryfikować ich możliwości i pomóc, jeśli podołają temu zadaniu” – podkreślał Marek Kos. Powiedział również, że o limitach miejsc na kierunku lekarskim na razie trudno jest rozmawiać, nie mając jeszcze wyników audytów prowadzonych na uczelniach, które rozpoczęły kształcenie studentów bez pozytywnej oceny PKA. Wiceminister na zakończenie dodał, że obserwowane jest również zwiększone zainteresowanie kształceniem w kierunku innych zawodów medycznych np. pielęgniarstwa. Tu również wzrosła liczba przyjmowanych studentów.
„Utrzymanie jakości i wysokiego poziomu kształcenia lekarzy jest szczególnie ważne. Doszliśmy do takiego poziomu, że dyplomy naszych lekarzy są uznawane, a nasi medycy są cenieni jako fachowcy. Nikt nie ma wątpliwości, że poziom kształcenia nie może ucierpieć, ale odrębną kwestią jest zweryfikowanie tych uczelni. Nie możemy ich też wrzucać do jednego kosza, bo wiele z nich spełnia wymogi i będzie kształcić na wysokim poziomie, jednak jeżeli jakaś uczelnia nie spełnia warunków, to oczekujemy od instytucji podjęcia właściwych decyzji” – podkreśliła posłanka Józefa Szczurek-Żelazko, przewodnicząca podkomisji.
Prof. Marian Gruchała (przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych i rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego) zaznaczył, że przyszłych lekarzy powinny kształcić jedynie uczelnie mające warunki, kadrę oraz prowadzące badania naukowe. W przypadku braku odpowiedniej jakości edukacji skutki ponieść mogą wszyscy za kilka lat – podkreślił. Nie można o niej zapomnieć, patrząc również pod kątem uznawalności uzyskanych dyplomów na arenie międzynarodowej. Negatywne podejście środowiska tzw. „starych” uczelni około dekadę temu do uruchamiania kierunku lekarskiego na nowych uczelniach, profesor Gruchała nazwał błędem wymagającym przeprosin. Jednocześnie zwrócił uwagę, że wszystkie nowe wówczas szkoły musiały spełnić ostre wymagania, jednolite dla wszystkich. „Dzisiaj mamy uczelnie, które w całym swoim dorobku naukowym mogą poszczycić się 200 publikacjami w zakresie nauk medycznych, z tym że większość jest w języku polskim. To nie jest więc środowisko, w którym powinni się kształcić lekarze. Apelujemy do państwa o pewien rozsądek, o przyjrzenie się tej sytuacji i dokonanie selekcji” – powiedział prof. Gruchała.
Dr hab. Marcin Pałys, przedstawiciel Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, podkreślił, że zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego, więc działania prowadzące do jego obniżenia mogą zaszkodzić systemowi ochrony zdrowia. „Jako rada wyraźnie mówiliśmy, że kwestia posiadania pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej jest niezbędna do tego, aby otwierać nowe kierunki lekarskie i kontynuować kształcenie na tych kierunkach” – zaznaczył dr Pałys. I dodał – „Proponowaliśmy i podtrzymujemy stanowisko, że nie powinno być z tego punktu widzenia ustaw, które dają w drodze decyzji politycznej uprawnienia do prowadzenia kierunków lekarskich, a nie w drodze merytorycznej, opartej na ocenie jakości. Apelowaliśmy też o przywrócenie obligatoryjności Polskiej Komisji Akredytacyjnej wtedy, kiedy jest mowa o otwieraniu nowych kierunków studiów”.
Damian Patecki, przedstawiciel Naczelnej Rady Lekarskiej, odniósł się do kwestii podlegania kierunków lekarskich pod różne ministerstwa. Jego zdaniem kształcenie przyszłych lekarzy powinno leżeć w kompetencjach jednego ministerstwa i powinien to być resort zdrowia. Patecki poruszył również temat egzaminów końcowych, których forma powinna zostać zmieniona – „3-4 proc. absolwentów, którzy nie zdają egzaminu, to najczęściej ci, którym nie chciało się przygotować. Nauczenie się pytań z bazy, które stanowią 70 proc. pytań egzaminacyjnych – to dwa tygodnie pracy”.
W odpowiedzi przewodnicząca podkomisji przypomniała, że obecna formuła LEK powstała na wniosek młodych lekarzy z Porozumienia Rezydentów podczas protestów w 2017 roku, których Damian Patecki był jednym z liderów. W odpowiedzi Damian Patecki tłumaczył, że wówczas popełniono błąd i jak najszybciej trzeba odejść ode tego modelu. Dodał przy tym, że w środowisku nie było wówczas pełnej zgody w tej kwestii.
Sebastian Goncerz, obecny przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL zaapelował o przywrócenie poprzednich (sprzed jesieni 2020) kryteriów otwierania kierunków lekarskich. Zaznaczył przy tym, że braki nowych podmiotów kształcących przyszłych lekarzy nie dotyczą tylko infrastruktury, ale również odpowiednie kadry uczącej.
„Dziesięć uczelni otrzymało negatywną opinię komisji akredytacyjnej, to jest bardzo dużo, więc dziwi decyzja, na jakiej podstawie przyznano prawo do realizacji nauki na kierunku lekarskim. Mam pytanie do komisji akredytacyjnej, której nie ma, co było przyczyną tej negatywnej opinii. Mamy bardzo duży deficyt lekarzy. Osiem lat temu stworzyliśmy w Zielonej Górze kierunek lekarski i nie było łatwo. Była negatywna opinia rady rektorów. Być może jako mała uczelnia w małym mieście budziliśmy kontrowersje, ale się uparliśmy. Pierwsi absolwenci, a później drugi rocznik najlepiej w Polsce zdali egzamin państwowy. To zamknęło wszystkim usta. Dlatego warto się zastanowić, co jest przyczyną tej negatywnej opinii i nie wszystkich od razu wylewać, bo być może są uczelnie, które nie tylko mają aspiracje, ale są gotowe spełnić te warunki i trzeba im pomóc” – mówiła posłanka Elżbieta Polak (KO). Jej zdaniem, do wsparcia nowych jednostek mogą zostać wykorzystane środki z KPO.
Poseł Fryderyk Kapinos przypomniał o podobnych uprzedzeniach, które pojawiały się w czasie, gdy Uniwersytet Rzeszowski zaczynał kształcić przyszłych lekarzy. Dziś nikt już nie ma wątpliwości, że to było dobre posunięcie. Zaapelował równocześnie o zaproszenie na posiedzenie przedstawicieli uczelni, co do których istnieją obawy o jakość prowadzonego kształcenia na kierunku lekarskim. „Niech się odniosą do tych zarzutów, to będzie uczciwe” – podkreślił. Józefa Szczurek-Żelazko zapowiedziała podjęcie starań o udział w kolejnym spotkaniu zarówno przedstawicieli krytykowanych uczelni, jak i przedstawicieli PKA.