Opieka psychiatryczna w Polsce od wielu lat cierpi na chroniczne niedofinansowanie. Cele Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego nie są realizowane i mimo licznych apeli specjalistów, poziom finansowania leczenia psychiatrycznego nie zmienił się od dekady. O rozwiązaniach, które mogą wpłynąć na poprawę sytuacji pacjentów opowiada dr Małgorzata Jarzębska, dyrektor sieci klinik psychiatrycznych Allenort.
mZdrowie: Dlaczego polska psychiatria ma się tak źle?
Dr Małgorzata Jarzębska: Przyczyniły się do tego wieloletnie zaniedbania, zarówno w systemie kształcenia, jak i warunkach pracy dla psychiatrów, psychologów czy terapeutów. Po pierwsze, w Polsce mamy nierówną dystrybucję specjalistów. Te nierówności przejawiają się w dostępie do lekarzy, szpitali, centrów środowiskowych. Po drugie – ciągle mamy zbyt mało psychiatrów – zarówno dla osób dorosłych, jak i dziecięcych.
Z czego wynika deficyt specjalistów?
Uważam, że jest kilka powodów. Psychiatria od dawna nie jest popularną specjalizacją dodatkowo mamy zbyt mało miejsc do kształcenia lekarzy psychiatrów. Możliwości edukacji są również bardzo ograniczone – jeżeli nie ma wielu doświadczonych specjalistów, rezydenci nie mają się od kogo uczyć. Warunki pracy są trudne, a wynagrodzenia niskie. To nie wzbudza motywacji u młodych ludzi do wybierania tego kierunku. W psychiatrii dziecięcej sytuacja jest zdecydowanie jeszcze trudniejsza, ponieważ ta specjalizacja wymaga pracy zespołowej z rodziną i terapeutami. Niejednokrotnie sytuacja wymaga aby skierować sprawę do sądu rodzinnego. Praca jest w dużym napięciu i obciążona jest dużym stresem. Wybierając tą specjalizację trzeba mieć odpowiednie predyspozycje…
Z danych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że na koniec lutego 2021 roku w Polsce pracowało 4347 lekarzy dla osób dorosłych i 482 psychiatrów dziecięcych. To wydaje się dramatycznie mało.
Trzeba wziąć pod uwagę, że te liczby obejmują również lekarzy, którzy są już na emeryturze lub zaraz na niej będą. A zapotrzebowanie jest co najmniej trzykrotnie większe, bo obecnie, z uwagi na złą dyslokację specjalistów, nie każdy pacjent może skorzystać z pomocy. W dużych miastach ten problem jest mniej dotkliwy, ale są miejsca, gdzie po prostu lekarzy psychiatrów w ogóle nie ma, a oddziały są zamykane.
Aby uzdrowić polską psychiatrię trzeba zainwestować przede wszystkim w lekarzy – najpierw w kadry, a potem w infrastrukturę – ambulatoryjną i szpitalną.
Wykształcenie specjalisty trwa wiele lat, co mogłoby pomóc poprawić sytuację w krótszym czasie?
Powinno się stworzyć dobre warunki dla tych, którzy są teraz na rezydenturze, żeby zostali w kraju i nie mieli potrzeby poszukiwania pracy za granicą. Spróbujmy zaoferować im takie miejsca pracy, które będą dla nich atrakcyjne i zachęcać do praktykowania w mniejszych miejscowościach, gdzie niedobory kadry są największe. Oferta musi być dla nich atrakcyjna.
Myślę, że dużą rolę odgrywa rozwój psychiatrii prywatnej, gdzie warunki finansowe są znacznie lepsze, więc perspektywy, które stwarza mogą być zachętą do kształcenia się w tym kierunku.
W ostatnich latach sektor prywatny w obszarze psychiatrii zaczyna się rozrastać. Nie mam na myśli prywatnych gabinetów, ponieważ one istnieją od dawna, ale o takich placówkach, jak szpital Allenort. Jak zmienia to otaczającą nas rzeczywistość?
Pobyt w placówce publicznej trwa średnio 35 dni. 3 lata temu w Allenort rozpoczęliśmy pionierski projekt, który skraca czas hospitalizacji do dwóch tygodni. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich przypadków, ale okazuje się, że można w tak krótkim czasie zdiagnozować pacjenta i wdrożyć odpowiednie leczenie., aby móc później kontynuować leczenie ambulatoryjnie. Różnica polega głównie na jednoczesnej pracy całego zespołu specjalistów opiekującym się pacjentem . W skład takiej grupy wchodzą lekarze, psycholodzy, psychoterapeuci, pielęgniarki i sanitariusze. Te osoby widzą pacjenta przez cały dzień, podczas różnych aktywności,. Praca całego zespołu minimalizuje ryzyko błędu, a przecież właściwe leczenie zależy od prawidłowej diagnozy.
Dzięki wyspecjalizowanej kadrze szpital Allenort jest bardzo atrakcyjnym miejscem pracy dla młodych lekarzy, którzy mogą zdobyć doświadczenie zawodowe pracując z doświadczonym zespołem i nabyć umiejętność pracy zespołowej.
Podczas pandemii wzrosła liczba osób borykających się z uzależnieniami i jest to problem o zasięgu globalnym. Nie ma jeszcze szczegółowych danych, ale za chwilę może stać się to istotnym problemem społecznym.
W Polsce dużo mówimy o uzależnieniu od alkoholu, bo jest nam najbardziej powszechne. W sektorze publicznej opieki zdrowotnej istnieją programy wsparcia dla takich osób. Jednak w przypadku innych uzależnień najczęściej trzeba szukać leczenia w prywatnym sektorze.
W październiku rozpoczęliśmy nowy, również pionierski projekt, który oferuje osobom uzależnionym to, czego nie mogą otrzymać w placówkach sektora publicznego. Leczymy wszystkie uzależnienia – m.in. od alkoholu, leków, narkotyków, hazardu, seksu czy od internetu. Cała terapia odbywa się w oddziale psychoterapii uzależnień na terenie szpitala, na wydzielonym piętrze. W pozostałej części szpitala mieści się całodobowy oddział ogólnopsychiatryczny. Jest to ważne, ponieważ około 80 proc. osób uzależnionych cierpi również na inne zaburzenia psychiatryczne. Wszystkie dolegliwości są leczone jednocześnie i kompleksowo.
Czyli jest to kolejna luka, którą stara się zapełnić sektor prywatny. W jaki sposób może to wpływać na publiczną psychiatrię?
Sektor prywatny na pewno jest uzupełnieniem rynku usług w zakresie psychiatrii, i alternatywą dla pacjenta.
Być może w przyszłości sprawdzone rozwiązania w sektorze usług prywatnych np. Krótsze pobyty w szpitalu będzie można zaimplementować do sektora publicznego pod warunkiem zwiększenia finansowania.
Powstaje pytanie, czy wprowadzenie o ponad połowę krótszej, ale zespołowej diagnozy, która daje większe szanse na skuteczne leczenie i szybszy powrót do aktywności zawodowej, byłoby rzeczywiście większym obciążeniem dla systemu. Przecież w przypadku problemów psychicznych koszty związane z absencjami i niezdolnością do pracy przekraczają 30 mld zł rocznie.
Są to rzeczywiście niebagatelne kwoty. Jeżeli pacjent przebywa w szpitalu krótko, otrzymuje diagnozę, a potem leczy się go ambulatoryjnie – zaczyna normalnie funkcjonować w życiu, jest aktywny zawodowo i aktywny w domu to na pewno jest to korzyść ogólnospołeczna. Nawet jeśli koszt takiego leczenia jest kilkukrotnie wyższy niż obecnie płatność ze strony płatnika publicznego za świadczenie medyczne to sumaryczny koszt społeczny i finansowania świadczeń chorobowych może być znacznie wyższy. Dlatego ważne jest aby koszty za pacjenta liczyć łącznie świadczenia medyczne i koszty związane z absencją chorobową.. Prywatny rynek stymuluje i pobudza każdą dziedzinę, a ewolucja jest tutaj bezwzględnie potrzebna. Konkurencja jest naturalnym, zdrowym zjawiskiem. Jeśli jej brakuje, cały system się degeneruje. Tworzenie bardzo mocnych merytorycznie placówek, gdzie jak w naszej, pracują profesorowie, daje kształcącym się lekarzom bardzo silne wsparcie. Młodemu człowiekowi bezwzględnie potrzebny jest autorytet i możliwość konsultowania pracy z doświadczonymi kolegami. To podnosi jego umiejętności, a wysokie kwalifikacje gwarantują opiekę medyczną na odpowiednim poziomie. Jeżeli nie wykształcimy wysokiej klasy specjalistów, to siłą rzeczy odbije się to na jakości świadczonych usług. A przecież na końcu zawsze powinien być zdrowy, usatysfakcjonowany pacjent.
© mZdrowie