Wątpliwości i opory prawne, moralne zostały przełamane: za zgodą Europarlamentu i krajów członkowskich w Unii będą obowiązywać paszporty covidowe. Czy iść za ciosem i w przyszłości dokumenty poszerzać o kolejne informacje zdrowotne, czy dokumenty skasować gdy tylko pandemia ostatecznie ustąpi? Zdania są podzielone.
Certyfikat covidowy ma zawierać informacje o szczepieniu (a więc o dacie immunizacji i rodzaju użytej szczepionki), wynikach przeprowadzonych testów na obecność koronawirusa czy o ewentualnie przebytej chorobie. W paszporcie znajdzie się informacja, czy jego posiadacz jest ozdrowieńcem po covid. “W dokumencie skumulowane mają być informacje na temat osób zaszczepionych, ozdrowieńców oraz tych, którzy wykonali test czy mają aktualny test covidowy” – zapowiedział Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Dokument stworzony został dla odblokowania ruchu osobowego, w tym turystycznego, w krajach Unii. W praktyce może jednak zostać wykorzystywany na wiele rozmaitych sposób, nie tylko na unijnych granicach, ale w różnych sytuacjach wewnątrz kraju pochodzenia. Pracodawcy mogą na przykład za jego pomocą wywierać na presję o udostępnienie danych np. dotyczących szczepień, w podobny sposób zachować się mogą np. ubezpieczyciele. I choć pomysłodawcy paszportów odżegnują się od podobnych intencji – pomysł znajduje licznych krytyków, podkreślających, że nie ma wystarczających gwarancji na to, by wprowadzenie paszportów wykorzystywane było w celach niezgodnych z intencjami projektodawców. Istnieje również ryzyko wycieku danych.
Dokument ma również zwolenników, którzy liczą na to, że doświadczenia zdobyte w upowszechnianiu paszportów covidowych pomogą w rozwoju telemedycyny, a zakres danych, które zawierają będzie stopniowo rozbudowywane. „Wyobraźmy sobie sytuację, w której tuż po zidentyfikowaniu np. nieprzytomnego pacjenta, który zasłabł, lekarza zyskują wgląd do pełni informacji na temat chorób przewlekłych czy przyjmowanych leków. A więc informacji, które mogą być kluczowe dla przebiegu akcji ratowniczej, a w konsekwencji dla życia pacjenta. Dziś jesteśmy o krok od pokonania barier informatycznych stojących na drodze do spełnienia tej wizji. To technicznie możliwe, a z punktu widzenia medycyny w wielu wypadkach pożądane. Sztuczna inteligencja i dostęp do baz danych – to przyszłość medycyny. Odpowiedni rodzaj dokumentu uprawniającego do szybkiego i pełnego dostępu do danych pacjenta prędzej czy później powstać musi, byśmy mogli w pełni korzystać z dobrodziejstw telemedycyny” – mówi Grzegorz Ziemniak, partner w Instytucie Zarządzania i Demokracji.
W Polsce budowane są coraz bardziej szczegółowe bazy danych dotyczących pacjenta, na przykład Internetowe Konta Pacjenta. „Zarówno w Polsce, jak i zagranicą najbardziej istotne wątpliwości dotyczące szerszego wykorzystania podobnych narzędzi nie dotyczą ani spraw medycznych, a prawnych czy moralnych. Te ostatnie do niedawna były górą, ale sprawa paszportów może okazać się ważnym przełomem mentalnym” – mówi Grzegorz Ziemniak.
Przeciwnikiem rozszerzania funkcji covidowych paszportów jest natomiast dr Marek Balicki z działającej przy prezydencie Rady Ochrony Zdrowia. „W wypadku paszportów covidowych można mówić o istnieniu stanu wyższej konieczności. I tak udostępnianie danych zdrowotnych nawet w tak ograniczonym zakresie napotkało na kontrowersje, zgłoszono szereg istotnych wątpliwości. Nie wypracowano jeszcze niezawodnych metod ochrony danych, nie zakończyła się jeszcze debata na temat formy zakresu i formy udostępniania danych zdrowotnych. I choć ich pełniejsza ich dostępność ma swoje niezaprzeczalne zalety, z poszerzaniem funkcjonalności podobnych dokumentów poczekałbym do końca tej debaty. To jeszcze nie ten moment” – przekonuje Marek Balicki.
© mZdrowie.pl