Zespół Doradców Komisji Zdrowia zaprezentował ekspertom z Rady Gospodarczej przy Marszałku Senatu RP najważniejsze elementy składające się na założenia nowej strategii w ochronie zdrowia. Jednak do stworzenia zrównoważonego planu konieczne jest określenie szeregu celów. „Czy my ten rezultat opisaliśmy?” – pyta Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia na Uczelni Łazarskiego.
Małgorzata Gałązka-Sobotka z całą mocą podkreśla, że to właśnie łączenie kompetencji ekonomicznych i zarządczych z kompetencjami medycznymi jest jedyną drogą do wypracowania dobrego rozwiązania. Takich rozmów potrzeba znacznie więcej. To jednak nie wszystko, niezbędne jest zaangażowanie szerszego grona oraz wyznaczenie precyzyjnych celów i mierzalnych wskaźników – czego nadal brakuje.
– Kapitał zdrowia jest fundamentem rozwoju gospodarczego, jako jeden z kluczowych, strategicznych elementów kapitału społecznego i obyśmy tego kapitału zdrowia mieli jak najwięcej – powiedziała. – Mamy motyw, żeby działać razem, a tymczasem mam wrażenie, że nie ma woli, żeby działać razem, bowiem spełnienie wszystkich postulatów wymaga nie tylko zgody społecznej, porozumienia społecznego, ale przede wszystkim porozumienia politycznego i eksperckiego. A gdzie jest polski system widać jak w lustrze w statystykach międzynarodowych.
Wszystkie państwa pod wpływem pandemii szukają rozwiązań, które dałyby zdolność do zrównoważenia systemu ochrony zdrowia, jako ważnego składnika polityki społecznej i gospodarczej. Ekspertka definiuje zrównoważenie, jako organizowanie świadczeń zdrowotnych w taki sposób, aby prowadziły do konkretnego rezultatu.
– Czy my ten rezultat opisaliśmy? Bardzo dużo mówimy o tym, co zrobić, mówimy o tym, jakich zasobów potrzebujemy, ale w żaden sposób nie omawiamy rezultatu – mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka. – W biznesie jest niemożliwe, żeby powiedzieć, że coś będziemy uruchamiać, będziemy angażować jakieś zasoby, jeśli najpierw nie podamy bardzo precyzyjnie, jak w zasadzie SMART, określonych w czasie, mierzalnych, akceptowalnych i realnych wskaźników, do których chcemy dążyć. A my tych rezultatów absolutnie nie definiujemy. Jeżeli zatem nie definiujemy rezultatów, które chcemy osiągnąć za rok, za 3 i za 5 lat, nie jesteśmy w stanie przypisać tym rezultatem działań i nie jesteśmy w stanie zdefiniować priorytetów alokacji rzadkich zasobów ludzkich, finansowych, organizacyjnych, informacyjnych i innych. Dlaczego nie określamy rezultatów? Bo nie mamy systemu informacji. Mamy mnóstwo danych, ale tych danych nie zamieniamy na informacje.
Według Światowej Organizacji Zdrowia, należy udzielać świadczeń we właściwym czasie. Jak stwierdziła Małgorzata Gałązka-Sobotka, parametr czasu pokazuje, czy w ogóle mierzymy system właściwie. Drugą sprawą jest udzielanie świadczeń na poziomie porównywalnym do jakości bez względu na miejsce i formę. Czy to będzie w otwartym lecznictwie czy w zamkniętym – nie jest kluczowe. Ma prowadzić do właściwego, porównywalnego rezultatu.
– W tej chwili impakt szczęścia jest dominantą prawa do zdrowia – dodała. – Jeśli pacjent ma szczęście mieszkać w regionie, w którym jest oddział udarowy, to przeżyje. Jeśli ma szczęście, że tam będzie jeszcze możliwość przeprowadzenia odpowiedniego zabiegu to wygrał jak na loterii. Szczęście nie może decydować o ludzkim zdrowiu i życiu. Jeżeli mamy szansę na porównywanie jakości, bo ona nie jest teraz mierzona, to nie mamy wyznaczonego kierunku.
Kolejna sprawa, którą podkreśla ekspertka, to integracja opieki zdrowotnej. Należy zburzyć mury pomiędzy całkowicie niewłaściwą organizacją i podziałami na POZ, AOS, lecznictwo szpitalne. Pacjentowi jest obojętne, czy trafi do lecznictwa otwartego czy zamkniętego. Dodatkowo pojawia się stygmatyzacja opieki zdrowotnej. Nie wszyscy działają nieprawidłowo. Są szpitale, które funkcjonują bardzo źle i są szpitale doskonałe, które już dawno przewyższyły najlepsze ośrodki w Europie. Warto spojrzeć na to trochę głębiej. I ostatni element – wydajność. Zrównoważenie jest ukryte w efektywnym wykorzystywaniu zasobów. Niestety, nadal wykorzystywane są niegospodarnie.
– Myślę, że podstawą do tego, abyśmy wyprowadzili system z tej głębokiej nierównowagi jest przede wszystkim upodmiotowienie pacjenta. Prawie w ogóle nie używamy słowa „pacjent” – podkreśla Małgorzata Gałązka-Sobotka. – A pacjent dopiero wtedy wejdzie z nami kontakt i zgodzi się na zwiększenie finansowania, kiedy zobaczy rezultat, kiedy zobaczy, co my dzisiaj obiecujemy. Jeżeli przyjęliśmy ustawę 7 proc. PKB, czemu nie obiecaliśmy, że pacjent w ciągu 30 dni otrzyma świadczenie planowe czy operację planową? Czy mu cokolwiek obiecaliśmy, co byłoby gwarantowane? W moim odczuciu, jedyną drogą do zbudowania umowy społecznej z obywatelami, którzy będą skłonni do wydatkowania więcej na zdrowie jest danie prawa pacjentowi do tego, aby on mógł rzeczywiście współuczestniczyć w tym procesie. A my go dzisiaj skazujemy na to, aby skorzystał z opieki nie tam, gdzie ona jest dobrej jakości, ale tam, gdzie administracyjnie zostało wskazane. Pozwólmy obywatelom przez jakiś czas odliczyć albo zaliczyć do daniny na rzecz zdrowia części swoich wydatków na zdrowie. Zbudujmy partnerstwo na rzecz zdrowia z obywatelem.
© mZdrowie