Szpitale powiatowe borykają się z coraz większymi brakami lekarzy. Częstsze stają się także braki specjalistów w dużych, miejskich jednostkach. Na efekty zwiększonych naborów na studia medyczne trzeba będzie jeszcze poczekać. Czy doraźnym rozwiązaniem jest zatrudnianie specjalistów zza wschodniej granicy? Jak zwiększyć atrakcyjność innych zawodów medycznych? – dyskutowali eksperci w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jednym z dużych wyzwań współczesnego systemu opieki zdrowotnej jest zapewnienie dostatecznej liczby personelu medycznego. Od tego zależy zapewnienie dostępności do świadczeń coraz większej liczbie pacjentów, co wynika m.in. ze starzenia się społeczeństwa. Podczas 15. Edycji Europejskiego Kongresu Gospodarczego zaproszeni eksperci debatowali nad możliwościami i już podjętymi działaniami naprawczymi w obszarze poszczególnych grup zawodowych.
Starzenie się społeczeństwa nie omija oczywiście zawodów medycznych, o czym mówił Tadeusz Urban (prezes ORL w Katowicach), przypominając że średnia wieku lekarzy wynosi 51 lat a w specjalizacjach zabiegowych jest o kilka lat wyższa. Jego zdaniem, priorytetem jest dziś odmłodzenie tej grupy zawodowej. Poza kształceniem rodzimych lekarzy, powinniśmy jak najszybciej przysposabiać specjalistów zza wschodniej granicy do pracy w polskim systemie. Powinno się to odbywać w szpitalach, bo tylko tam można stale nadzorować zagranicznych lekarzy – „To daje też gwarancję, że przyjezdni lekarze nauczą się medycznego języka polskiego, polskich leków i polskiego orzecznictwa i nauczą się sprawnie wykonywać swój zawód. Po drodze mają możliwość nostryfikacji dyplomów, otrzymania PWZ bez ograniczeń i pozostania w Polsce. Tym samym przynajmniej w części wypełnią lukę pokoleniową (…) – wyjaśniał Tadeusz Urban. I dodał – „Lekarzy w Polsce bardzo potrzeba, szczególnie w szpitalach powiatowych, gdzie co chwilę słyszymy o zamykaniu oddziałów z powodu braku obsady lekarskiej. Ostatnio pytania w sprawie lekarzy z zagranicy kierowały do nas jednak również dwa duże szpitale o uznanej renomie”.
Wiceminister Piotr Bromber powiedział, że w ciągu roku wydano zezwolenia na pracę już dla około 4,8 tysięcy lekarzy i dla około 1,5 tysiąca pielęgniarek z Ukrainy i Białorusi. Ministerstwo zajmuje się obecnie także prawnym uregulowaniem statusu 17 zawodów medycznych, co jest dość skomplikowanym procesem. Wprowadzona ustawa “pozwoli w końcu policzyć, ilu mamy pracowników wykonujących poszczególne zawody medyczne i tym samym różne plany opierać na wiarygodnych danych” – ocenił Piotr Bromber. Pytany o granicę zwiększania miejsc na kierunku lekarskim, wiceminister zapewnił, że liczba ich będzie rosła dopóty, dopóki pacjenci nie będą mieli swobodnego dostępu do lekarza. Podkreślił przy tym, że zwiększając liczbę studentów, resort równocześnie nadzoruje jakość ich kształcenia.
Mikołaj Akerman, prezes firmy Ackermann Care, która pośredniczy w zatrudnianiu lekarzy z Białorusi, potwierdził, że problemy z brakami lekarzy są widoczne głównie poza wielkimi miastami. To właśnie szpitale powiatowe najczęściej poszukują możliwości sprowadzenia lekarza zza wschodniej granicy. Proces przygotowania lekarza do pracy w polskim systemie trwa około pół roku – „Staramy się rekrutować pod określony szpital, a dyrektorzy zwracają się do nas o pomoc w znalezieniu specjalistów o wąskim specjalizacjach, szukają konkretnych kompetencji, a nie po prostu lekarza” . Na pytanie o to czy lekarze uzyskujący prawo do pracy w Polsce, nie pojadą dalej na zachód, Mikołaj Akerman odpowiedział – „Robimy ankiety, gdzie jest pytanie, czy ci lekarze planują zostać w Polsce, niemal 100 procent jest na tak. Polska stała się atrakcyjnym krajem”. Ponadto sporo białoruskich specjalistów ma polskie korzenie – „Jest więc pewna bliskość kulturowa. Z moich obserwacji wynika, że ludzie wyjeżdżający za granicę nie robią tego tylko z powodu pieniędzy i to dotyczy też polskich lekarzy wyjeżdżających za granicę. Jedzie się za jakością życia i pracy, za wolnością”.
Podczas dyskusji nie zabrakło głosów przedstawicieli innych grup zawodowych. Gilbert Kolbe (koordynator zespołu pielęgniarskiego, Jutro Medical) poparł kwestię uregulowania prawnego zawodów medycznych, zaznaczając jednak, że należy pamiętać o ustaleniu kompetencji i odpowiedzialności, zwłaszcza pomiędzy pielęgniarkami a opiekunami medycznymi. Dodał, że problemem w pielęgniarstwo jest to, że wielu absolwentów po obronie licencjatu nie podejmuje pracy w systemie. Działania komunikacyjne, prowadzone aby przełamać ten trend, skupione są na popularyzacji zawodu na instagramie, stanowiącym źródło informacji dla młodych ludzi. Aby zwiększyć atrakcyjność pielęgniarstwa, należy jego zdaniem zwiększyć kompetencje zawodowe i możliwości rozwoju podyplomowego. Podkreślił, że te działania potrzebne są natychmiast, ponieważ około 30 procent pielęgniarek jest w wieku powyżej 60 lat.
Krzysztof Tłoczek (wiceprezes zarządu, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Opiekunów Medycznych) podkreślał, że dzięki podwyżkom wzrosło zainteresowanie opiekunów medycznych pracą w publicznych jednostkach. Odnosząc się do planowanej ustawy, powiedział – „W końcu zostaliśmy zauważeni przez ministerstwo, więc nie chcielibyśmy, aby ta ustawa przepadła”. Odniósł się także do problemów kadrowych w pielęgniarstwie, dzieląc się sposobem na ich rozwiązanie, który sprawdził się reprezentowanej przez niego grupie zawodowej – „Trzeba, aby samorząd robił kampanie zachęcające przyszłych absolwentów do pracy w publicznej opiece zdrowotnej”.
Katarzyna Winsz-Szczotka (prezes zarządu, Polskie Towarzystwo Diagnostyki Laboratoryjnej) podkreślając wagę wprowadzonej we wrześniu ubiegłego roku ustawy o medycynie laboratoryjnej, wskazała wciąż istniejące mankamenty. Diagności chętnie korzystają ze specjalizacji, ale nadal nie jest to doceniane i odpowiednio wykorzystywane w systemie. tymczasem, jak podkreślała, to na pracy członków reprezentowanej przez nią grupy zawodowej lekarze opierają swoje decyzje terapeutyczne. Zasugerowała, że powinna powstać opieka diagnostyczna – na wzór istniejącej już opieki farmaceutycznej.