„Pojawiły się dwie nowe opcje terapeutyczne dla chorych na raka piersi HER2+, u których doszło do przerzutów do ośrodkowego układu nerwowego. Wyniki badań klinicznych nad tymi lekami pokazują, że wydłużają czas przeżycia tych chorych przynajmniej dwukrotnie” – mówi dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.
– U 20-25 proc. wszystkich chorych na raka piersi stwierdza się guzy HER2+. Czym się charakteryzuje ten podtyp raka piersi?
– Ten podtyp raka piersi charakteryzuje się nadmierną ekspresją receptora HER2 (human epidermal growth factor receptor 2). Komórka nowotworowa pobudzana do podziałów przez zbyt dużą ilość tego receptora w błonie komórkowej szybciej się dzieli. Nadekspresja receptora HER2 jest wyjątkowo niekorzystnym czynnikiem rokowniczym. Odpowiada za szczególnie agresywną postać raka, która charakteryzuje się dużą dynamiką wzrostu i często daje przerzuty odległe. Guzy HER2+ wykrywane w bardziej zaawansowanych stadiach.
– Czy jeżeli rak piersi HER2+ jest on odpowiednio wcześnie wykryty, można go skutecznie leczyć i kontrolować?
– Oczywiście tak. Pacjentki zgłaszające się do lekarza z niewielkimi zmianami nowotworowymi mają one ogromne szanse na całkowite wyleczenie.
– Co się dzieje, jeżeli pacjentka zgłasza się w zaawansowanym stadium raka piersi HER2+, kiedy nowotwór dał już przerzuty? Jakie są możliwości przedłużenia życia tych chorych?
– Jeżeli nowotwór dał przerzuty odległe, czyli jest już chorobą rozsianą, nie możemy takiej pacjentki wyleczyć. Stosujemy różne metody oddziaływania na receptor HER2, żeby powstrzymać rozwój choroby, spowodować, że rak nie będzie dawał kolejnych przerzutów i nie będzie się tak szybko rozwijał, ale zasadniczo choroba jest nieuleczalna. Wykorzystując dostępne możliwościami i stosując wytyczne odnośnie leczenia rozsianego HER2+ raka piersi możemy często przedłużyć życie pacjentek na wiele lat. Mamy pacjentki, które są leczone lekami anty-HER2 przez kilkanaście lat, są w stanie pełnić swoje role życiowe i czują się dobrze.
– A jeżeli pojawiły się przerzuty do mózgu? Czy dla chorych z takimi przerzutami też są dostępne jakieś opcje terapeutyczne?
– Przerzuty do mózgu zawsze powodują, po pierwsze, niepokój pacjentki, po drugie – konieczność leczenia miejscowego. Polega ono albo na usunięciu przerzutów i to się robi, jeżeli są one pojedyncze. Interwencja neurochirurgiczna jest wtedy jak najbardziej uzasadniona. Jeżeli mamy do czynienia z licznymi przerzutami, trzeba napromienić pacjentkę na cały ośrodkowy układ nerwowy. Niestety często mimo napromienienia zdarzają się nawroty choroby nowotworowej. Wtedy istotną opcją jest zastosowanie leczenia systemowego. Niedawno pojawiły się dwie opcje terapeutyczne. Jedną z nich, która wydaje się najskuteczniejsza, jest zastosowanie tukatynibu. Jest to lek podawany doustnie. Łącznie z nim stosuje się kapecytabinę, czyli chemioterapię doustną oraz trastuzumab, czyli herceptynę. Ten triplet, jak mówimy w gwarze onkologicznej, powoduje, że pacjentka uzyskuje bardzo dobrą odpowiedź, zarówno jeśli chodzi o ośrodkowy układ nerwowy, jak i w przypadku przerzutów zlokalizowanych poza ośrodkowym układem nerwowym, np. w płucach, wątrobie, kościach.
Druga terapia – to trastuzumab derukstekan podawany dożylnie. Ten lek również przenika do ośrodkowego układu nerwowego, czyli też możemy liczyć na powstrzymanie rozwoju przerzutów do mózgu. Pojawiają się badania, które pozwalają przewidywać, że być może w nieodległej przyszłości nie będzie konieczne zastosowanie radioterapii. Pacjentki boją się jej ze względu na potencjalną możliwość uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Być może zastosowanie wspomnianych leków spowoduje, że radioterapia nie będzie musiała być stosowana już w momencie rozpoznania przerzutów, tylko można ją będzie odłożyć na późniejszy etap, co oczywiście poprawiłoby jakość życia chorych.
– Dwie wymienione przez panią opcje terapeutyczne pojawiły się na liście technologii lekowych o wysokim poziomie innowacyjności opublikowanej przez AOTMiT w lutym tego roku. Czy one są dostępne w Polsce?
– W tej chwili finansowania nie ma poza tzw. RDTL, czyli terapią ratunkową. Oczywiście możemy skorzystać z tej opcji, ale dostęp do RDTL jest w dużej mierze uzależniony od budżetu, który NFZ w danym ośrodku przeznacza na terapię ratunkową. Jest to zdecydowane utrudnienie w porównaniu z dostępnością leków, które stosuje się programach lekowych.
– Jakiej grupy chorych dotyczyłaby ewentualna refundacja tych terapii?
– Próbowaliśmy to obliczyć z koleżankami i kolegami onkologami z różnych ośrodków. Wydaje nam się, że to nie jest duża grupa pacjentek. Z naszych szacunków wynika, że jest to ok. 300-400 pacjentek rocznie w całej Polsce. Aczkolwiek podkreślam, że to są nasze bardzo szacunkowe wyliczenia, dlatego że nie ma żadnej bazy danych, która by pozwalała precyzyjnie ustalić, ile pacjentek ma przerzuty do mózgu spowodowane rakiem HER2+.
– Czy te dwie terapie, o którym pani mówiła, są skierowane tylko do chorych na raka piersi HER2+?
– Tak, one są dedykowane chorym z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego, które mają nadekspresję receptora HER2.
– Jeśli te terapie stałyby się dostępne w Polsce, jak zmieniłyby perspektywę chorych na zaawansowanego, przerzutowego raka piersi HER2+?
– Wyniki leczenia tymi nowoczesnymi terapiami są fenomenalne. W naszym ośrodku prowadziliśmy badania kliniczne z jednym i drugim lekiem, więc z praktyki mogę powiedzieć, że rezultaty są doskonałe. Warto podkreślić, że mówimy o pacjentkach, które wcześniej otrzymały już kilka terapii antyHER2, czyli są „przeleczone”, z przerzutowym rakiem piersi żyją kilka, a nawet kilkanaście lat. W momencie, kiedy mają przerzuty do ośrodkowego układu nerwowego albo w ogóle mają progresję choroby i dostają te nowoczesne leki, to znowu otrzymują szansę na przeżycie kolejnych kilku lat. Wyniki badan klinicznych nad tymi lekami pokazują, że wydłużają czas przeżycia chorych na raka piersi HER2+ z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego przynajmniej dwukrotnie.