Oszczędności, które osiągamy dzięki biosymilarom, liczone są w dziesiątkach miliardów. Poszerzanie do nich dostępu wymaga nowych kanałów dystrybucji oraz nowych zasad finansowania terapii. Kluczową rolę odgrywa konkurencja rynkowa, korzystna i dla pacjentów, i dla płatnika publicznego – mówił Krzysztof Kopeć podczas debaty redakcyjnej mZdrowie.pl pt. “15 lat wdrażania biosymilarów”.
W dyskusji wzięli udział: wiceminister Maciej Miłkowski, zastępca Rzecznika Praw Pacjenta Grzegorz Błażewicz, prof. Witold Owczarek (Wojskowy Instytut Medyczny), prezes NIA Elżbieta Piotrowska-Rutkowska oraz przedstawiciele przemysłu farmaceutycznego – Krzysztof Kopeć (prezes PZPPF) i Oleksandr Bondarenko (dyrektor regionalny Sandoz). Eksperci dyskutowali przede o zwiększaniu dostępności leczenia biologicznego w Polsce.
Krzysztof Kopeć:
Obecnie mamy zarejestrowanych ponad 60 biosymilarów, 17 molekuł w różnych obszarach, m.in. dermatologii, reumatologii, gastroenterologii, okulistyce, onkologii, nefrologii, hematologii, diabetologii i endokrynologii. Większość z nich jest zarejestrowana także w Polsce.
W latach 2016- 2020 dzięki biosymilarom wygenerowano w Europie 10 miliardów euro oszczędności. Do 2023 roku biosymilary mogą pozwolić na oszczędności w opiece zdrowotnej ma całym świecie rzędu 160 miliardów dolarów. Mamy już 2 miliardy “pacjentodni” doświadczenia terapeutycznego, więc to nie są już leki, co do których możemy mieć jakieś obawy. Dwa największe wyzwania – to dostępność oraz wprowadzanie konkurencji, która obniża ceny. W Polsce potrzebne jest jednocześnie zastanowienie, jak udostępnić te leki szerzej, jak najbardziej efektywnie dla pacjentów, ale bezpiecznie dla płatnika publicznego.
Przy analizach cen trzeba wziąć pod uwagę, że im szerszy dostęp do leków, a co za tym idzie – większa sprzedaż, tym większa jest skłonność producentów do elastyczności cenowej. Jednocześnie maksymalnie szeroki dostęp do leków w aptekach, przepisywanych według ChPL, musi być częściowo odpłatny, ponieważ płatnik publiczny nie udźwignie kosztów. Ale co wówczas z tymi pacjentami, dla których dopłaty stanowić będą barierę finansową?
Może rzeczywiście optymalne jest rozwiązanie, aby pacjentów z chorobą stabilną, z łagodną czy umiarkowaną jej postacią, skierować do nabywania leków z częściową odpłatnością w aptekach i leczenia ambulatoryjnego. Zwłaszcza że prawdopodobnie są to ludzie młodsi, pracujący, których stać na współpłacenie. Natomiast część chorych z ciężką postacią choroby, którzy wymagają intensywnej terapii, pozostawić pod opieką specjalistów w wyspecjalizowanych ośrodkach. Dzisiaj ośrodków, które stosują leczenie biologiczne w Polsce, nawet w niewielkim stopniu, jest 178, natomiast aptek mamy kilkanaście tysięcy. W ten sposób zwiększyłby się dostęp dla tych pacjentów z łagodną i umiarkowaną postacią choroby, a z drugiej strony ci ciężko chorzy nie zostaliby narażeni na wzrost kosztów. Monitorowanie tych łagodnie i umiarkowanie chorych mogłoby stanowić część opieki farmaceutycznej, odciążającej specjalistów.
Niskie ceny umożliwiają rozmowę o poszerzaniu dostępu. Jesteśmy w takim momencie, kiedy możemy o tym spokojnie mówić i płatnik może spokojnie do tego podchodzić. Istotna jest kwestia dodatkowego świadectwa ochronnego i momentu, kiedy produkt generyczny, biosymilar, może pojawić się na rynku. Dlatego będziemy zgłaszać uwagi do nowelizacji ustawy refundacyjnej, żeby nie utrudniać wchodzenia na rynek pierwszych produktów po wygaśnięcia patentu.