Skuteczność popularnych szczepionek, które podaje się dzieciom w pierwszym i drugim roku życia, była osłabiona u tych, które otrzymały kuracje antybiotykowe – mówi dr Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dzieci otrzymują wiele ważnych szczepionek ochronnych w pierwszym i drugim roku życia. Niekorzystny wpływ antybiotyków na reakcję odpornościową zaobserwowano po podaniu m.in. szczepionek przeciwko polio i krztuścowi – poinformowało czasopismo naukowe „Pediatrics”. Zamieściło badania przeprowadzone pod kierunkiem prof. Michaela Pichichero z Rochester General Hospital Research Institute w Nowym Jorku. Przeanalizowano w nich próbki krwi 560 dzieci zgromadzone podczas rutynowych wizyt u pediatrów. Spośród nich 342 maluchów otrzymało 1 700 cykli antybiotyków, a pozostałe 218 dzieci nie było nimi leczonych.
„To jest pod względem metodycznym niezwykle elegancka praca, która daje bardzo zaskakujące wyniki. Myśmy wprawdzie od dawna wiedzieli, że antybiotyki mogą powodować dysfunkcje flory jelitowej, były znane skutki długofalowe, populacyjne antybiotyków – np. te, że osoby je przyjmujące są bardziej narażone na alergie, astmę, choroby cywilizacyjne etc. Natomiast to proste badanie wykazało, że skuteczność popularnych szczepionek, które wykonuje się dzieciom w pierwszym i drugim roku życia była osłabiona u tych, które otrzymały kuracje antybiotykowe” – skomentował w rozmowie z PAP dr Wojciech Feleszko – pediatra, pulmonolog, immunolog z WUM.
Jak zaznaczył, w obu grupach dzieci – zarówno tych, które otrzymywały antybiotyki, jak i tych, które ich nie brały, zmierzono poziom przeciwciał przeciwko błonicy, krztuścowi i tężcowi, a potem porównano wyniki. Okazało się, że każdy pojedynczy kurs antybiotyków obniżał stężenie przeciwciał na te choroby od 5 do 11 proc. wraz z każdym cyklem antybiotykoterapii. W drugim roku życia, po podaniu dawki przypominającej, spadek reakcji na te szczepionki wynosił od 12 do 21 proc. Najbardziej szkodliwe były antybiotyki o szerokim spektrum działania, cefalosporyny, albo np. amoksycylina z dodatkiem kwasu klawulonowego – „Natomiast antybiotyki celowane – np. penicylina – ten efekt miały znacznie mniejszy”. Dłuższa terapia antybiotykowa, np. 10-dniowa, była gorszy dla odporności niż krótsza, np. 5-dniowa. “Po tym pięciodniowym w zasadzie negatywnego efektu nie obserwowano” – wskazał dr Feleszko.
W badaniach wyrażono przypuszczenie, że powrót krztuśca w USA może być związany właśnie z tym, że nadużywa się terapii antybiotykowej wśród najmłodszych. Na pytanie, czy coraz częstsze przypadki występowania krztuśca w Polsce mogą być związane właśnie z tym samym problemem, dr Feleszko odpowiedział: „Ten argument dotyczący antybiotyków jest argumentem bardzo świeżym. To jest pierwsze badanie, które to wykazuje. Jest uderzające, gdyż myśmy do tej pory wiązali powrót krztuśca z innym rodzajem szczepionki, niż ta, którą stosowano 20-30 lat temu. Ta współczesna, czyli szczepionka acelularna (zawiera jedynie wybrane antygeny pałeczki krztuśca, a nie całe zabite komórki patogenu) daje o wiele mniej powikłań, niż poprzednia szczepionka, pełnokomórkowa, jednak za większe bezpieczeństwo szczepionki płacimy cenę, którą jest jej mniejsza immunogenność – nasz układ odpornościowy słabiej odpowiada, kiedy pojawią się w organizmie bakterie wywołujące objawy krztuśca, czyli Bortedella pertussis i wytwarzane przez nie toksyny powodujące zapalenie tchawicy i oskrzeli”.
Zapytany, czy podobny skutek – obniżona odpowiedź układu immunologicznego po podaniu szczepionki – może dotyczyć także dorosłych, którzy przyjmują zbyt wiele antybiotyków, dr Wojciech Feleszko zwrócił uwagę, że badanie dotyczyło dzieci w wieku 0-2 lata, które są „idealnym modelem badawczym”, gdyż ludzki mikrobiom jest wówczas w fazie kształtowania się. Dlatego interwencje antybiotykowe zaburzające mikrobiotę w tym wieku mają długofalowe skutki – „Myślę, że u dorosłych taki efekt mógłby zostać zaobserwowany, ale prawdopodobnie będzie on znacznie łagodniejszy”. Dodał badanie osób dorosłych wykazuje, że wiele czynników zmienia znacząco skład (przyjmowanie leków, antybiotyków, leczenie onkologiczne, ale także podróże czy problemy biegunkowe również powodują zmiany w mikrobiocie), ale nie umiemy jeszcze powiedzieć, na ile długofalowe skutki to może mieć dla organizmu.
„Dzisiaj jesteśmy świadomi tego, że ten aktywny metabolizm, te mikroorganizmy, bakterie, które nam towarzyszą, jak poważny efekt ogólnoustrojowy one wywierają” – zaznaczył dr Wojciech Feleszko. Podkreślił też, że – jego zdaniem – jesteśmy dopiero na początku naukowej drogi, której przejście może nam przynieść rozwiązania. „Wiemy, że te mikroorganizmy są, że na nas działają na wiele sposobów, ale jeszcze nie potrafimy w sposób konstruktywny poprawiać składu mikrobioty w taki sposób, żeby działała jeszcze silniej na naszą korzyść” – dodał.
Dr Feleszko zapytany o to, dlaczego polscy lekarze zbyt obficie wypisują recepty na antybiotyki, odpowiedział, że jest to problem wielu krajów rozwiniętych, nie tylko Polski. Wprawdzie nie zaliczamy się do europejskiej czołówki oszczędzających antybiotyki, tak jak Holendrzy czy Skandynawowie, ale jednak polscy lekarze są bardzo świadomi zagrożeń, jakie sprawia nieostrożna i nadmierna antybiotykoterapia. Niemniej jednak należy pamiętać, jaką jest wielką zdobyczą i ile ludzkich istnień uratowała. Jak podkreślił, jeszcze 10 lat temu Polska była w fatalnej sytuacji, natomiast Narodowy Program Ochrony Antybiotyków przyniósł dobre efekty. Kluczowym elementem było opracowanie krajowych rekomendacji leczenia najczęstszych chorób infekcyjnych. „Oczywiście, jest wciąż sporo codziennych błędów, jeśli chodzi o stosowanie antybiotykoterapii” – przyznał dr Feleszko. Biorą się one z wielu przyczyn: bo brakuje szybkich narzędzi diagnostycznych, bo lekarz pracuje pod presją czasu, bo doktor boi się powikłań, gdyż weekend nadchodzi i ten nie chce zostawiać pacjenta samego, bez pomocy, wreszcie bo pacjent się tych leków domaga.
Na pytanie, czy może bardziej racjonalne byłoby wykonanie antybiogramu, czyli badania, dzięki któremu możemy się dowiedzieć, czy dany antybiotyk będzie skutecznie zwalczał konkretny patogen, dr Feleszko wyjaśnił: „To jest zbyt trudne badanie, chociażby z tego względu, że musielibyśmy mieć dobrze pobrany posiew, a w bardzo wielu chorobach nie ma takiej możliwości, bo nie ma materiału skąd wziąć” – wytłumaczył. Dał przykład: jeśli ktoś ma zapalenie płuc, albo oskrzeli, to czy możemy sięgnąć tzw. wymazówką do płuc, do samych pęcherzyków płucnych, gdzie toczy się zapalenie, albo właśnie do oskrzeli? Tego nie da się zrobić. „Natomiast posiew z nosa przyniesie nam tylko obraz tego, co się dzieje w górnych drogach oddechowych ” – wskazał.
Dlatego antybiogram wykonuje się jedynie w tych sytuacjach, kiedy jest to możliwe. Np. w zakażeniu układu moczowego. „Wówczas nasiusiamy do probówki i po kilku dniach zapewne będziemy mieli wynik” – powiedział doktor Feleszko. Jak zaznaczył, poważniejszy problem polega na tym, że wyhodowanie patogenów w środowisku laboratoryjnym zajmuje 2-3 dni, a potem sprawdzenie, jak działa na nie lek, to kolejne 2-3 dni – „A przecież każdy pacjent oczekuje, że jego stan się natychmiast poprawi, że za kilka dni będzie zdrowy”.
Dr Feleszko podkreśla, że świat naukowy wiąże wielkie nadzieje z wykorzystaniem bakteriofagów, czyli wirusów niszczących określone typy bakterii. Nawet odporne na antybiotyk bakterie są bezsilne wobec wirusów „wycelowanych” w konkretny szczep – „To jest jedna ze ścieżek, która mogłaby spowodować, że będziemy mieli broń inną, dającą mniej niepożądanych skutków, niż antybiotyki”. Jednak zauważył, że od kilkudziesięciu lat badania nad bakteriofagami nie wyszły ze strefy eksperymentalnej. (PAP)