Nadużywanie antybiotyków i stosowanie ich w sposób niezgodny z zaleceniami lekarzy prowadzi do narastającego problemu antybiotykooporności, który jest widoczny między innymi w leczeniu szpitalnym. Doktor Michał Sutkowski podkreśla, że nigdy nie powinniśmy się decydować na zastosowanie antybiotyku bez konsultacji z lekarzem.
„Około 90 proc. wszystkich zakażeń górnych dróg oddechowych to są infekcje o podłożu wirusowym, a zaledwie 10 proc. zakażeń to są zakażenia bakteryjne. W związku z tym w około 10 proc. zapaleń gardła antybiotyki miałyby swój użytek” – podkreśla mikrobiolog i wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Tymczasem w badaniu, którym objęto 600 dorosłych Polaków, połowa uczestników oceniła, że antybiotyki działają na wirusy, a jedna czwarta – że infekcję wirusową należy zwalczać antybiotykami. Z tego samego badania wynika, że ponad połowa Polaków doświadcza infekcji, której towarzyszy ból gardła co najmniej raz na kwartał, a co piąta osoba – raz w miesiącu. Aż 35 proc. badanych osób, które kiedykolwiek stosowały antybiotyk do leczenia infekcji powiązanej z bólem gardła, przyznało, że robiło to bez zalecenia lekarzy.
Zdaniem ekspertów jest to wynik wciąż za małej wiedzy na temat podłoża infekcji i działania antybiotyków, a także rosnącej antybiotykooporności, która jest zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia. „Pacjenci postrzegają antybiotyk jako panaceum na wszystko. Czasem mówią o antybiotyku, jako o cudownym leku na ból kręgosłupa. Antybiotyk jawi się jako święty Graal, który zrobi w organizmie określony porządek. A tak nie jest” – podkreśla dr Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. Jego zdaniem zmiana świadomości społecznej wymaga wielu lat ciężkiej pracy, edukacji i wielu kampanii.
Doktor Dzieciątkowski ocenia, że duża część naszego społeczeństwa uważa antybiotyki za leki przeciwgorączkowe – „Z tym się wiąże problem lekooporności, dlatego że bardzo wielu pacjentów przestaje przyjmować – prawidłowo nawet przepisany – antybiotyk w momencie, gdy zauważą, że gorączka spadła. Nic bardziej mylnego, bo antybiotyk bierze się do końca antybiotykoterapii zgodnie z zaleceniem lekarza”. W domowych apteczkach zostają resztki antybiotyków – „I gdy mamy kolejną infekcję, która przebiega podobnie, a nam się wydaje, że jest taka sama jak poprzednia (…), to zażywamy na własną rękę ten antybiotyk, co został i generujemy wtedy bardzo poważny problem antybiotykooporności”.
Zdaniem wielu mikrobiologów, zaczynamy żyć w epoce poantybiotykowej. „Musimy naprawdę nauczyć się szanować te antybiotyki, które mamy” – podkreśla dr Dzieciątkowski. Antybiotykooporność jest zanikiem wrażliwości konkretnych gatunków bakterii na konkretne antybiotyki – „Pierwsze szczepy antybiotykooporne pojawiły się w dekadę po wprowadzeniu penicyliny do powszechnego stosowania, w połowie lat 50. XX wieku. (…) A później zaczęło to rosnąć lawinowo”. Istotnym generatorem antybiotykooporności okazał się być chów zwierząt (drobiu, świń i bydła). Ponieważ niewielki dodatek antybiotyków do pasz zwiększa przyrost masy mięśniowej, co z kolei przekłada się na zyski finansowe, stosowanie antybiotyków w hodowli stało się powszechne.
„Niestety mamy w tej chwili – zazwyczaj w warunkach szpitalnych – do czynienia z bardzo istotnym problemem lekooporności” – mówi dr Dzieciątkowski. W efekcie lekarze nie mają czym leczyć pacjenta z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych czy sepsą, ponieważ bakterie odpowiedzialne za chorobę są oporne na antybiotyki. Z czasem może dojść do sytuacji, że pacjenci znowu zaczną umierać na choroby zakaźne, jak 100 lat temu. Antybiotyki oddziałują na bakterie, a niektóre antybiotyki mogą też działać w przypadku infekcji wywołanych przez grzyby. „W przypadku zakażenia SARS-CoV-2 czy wirusem grypy osłonowe podawania antybiotyków ma pewne uzasadnienie w niektórych grupach pacjentów szczególnie zagrożonych nadkażeniami bakteryjnymi albo ciężkim przebiegiem infekcji wirusowej” – wyjaśnia specjalista WUM.
W diagnostyce podłoża infekcji górnych dróg oddechowych i w prawidłowym doborze leczenia pomóc mogą szybkie testy diagnostyczne. Od 1 lipca 2022 r. rozszerzono listę badań dostępnych w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) o strep-test – wymaz z gardła pozwalający określić przyczynę objawów chorobowych górnych dróg oddechowych. Świadomość istnienia tych testów ma jedynie połowa badanych pacjentów.