Terapie skojarzone i określone w czasie są przyszłością leczenia nowotworów. Pierwsze zwiększają skuteczność leczenia, a drugie pozwalają chorym odpocząć od terapii, wrócić do pracy i normalnej aktywności. Przerwa w leczeniu może być również korzystna i mniej kosztowna dla systemu opieki zdrowotnej – dodają.
O tym, że leczenie skojarzone nowymi lekami ma dużą skuteczność u chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową (PBL) i może być prowadzone w określonym czasie, mówiła na konferencji prasowej prof. Iwona Hus, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów. Przypomniała, że połączenie nowoczesnych leków takich jak wenetoklaks (inhibitor białka apoptotycznego bcl-1) z przeciwciałem monoklonalnym (rituksymabem, a w pierwszej linii obinutuzumabem) lub lekiem z grupy inhibitorów kinazy Brutona, jest skuteczniejsze niż leczenie uwzględniające chemioterapię. Wydłuża ono czas do progresji choroby i daje głębszą odpowiedź.
„Schemat wenetoklaks z rituksymabem jest u chorych stosowany jedynie przez dwa lata. W Polsce jest dostępny w programie lekowym od drugiej linii terapii dla pacjentów, którzy spełniają odpowiednie warunki” – mówiła prof. Hus. W pierwszej linii leczenia zarejestrowany jest schemat wenetoklaks z przeciwciałem nowszej generacji – obinutuzumabem, który stosuje się przez rok – „W Polsce ten schemat jest stosowany u pacjentów, którzy nie kwalifikują się do bardziej intensywnego leczenia – starszych, schorowanych”. Jednak chorzy młodsi, bez chorób współistniejących wciąż muszą otrzymywać leczenie uwzględniające chemioterapię, mimo że jest ono mniej skuteczne, dodała. Połączenie wenetoklaksu z inhibitorem kinazy Brutona na razie w ogóle nie jest dostępne w Polsce.
„Ograniczona w czasie terapia jest korzystna, ponieważ mniejsze jest ryzyko działań niepożądanych leczenia, które pojawiają się z czasem. Mniejsze jest też ryzyko pojawienia się mutacji, które wpłyną na wystąpienie oporności na terapię” – powiedziała prof. Hus. Dodała, że pacjenci szybciej wracają do normalnej aktywności, w tym do pracy – „Również jeśli chodzi o koszty, terapie te będą korzystniejsze niż terapie, które są stosowane w sposób ciągły”. Jedynie chorzy z mutacjami niekorzystnie wpływającymi na rokowanie powinni otrzymywać leczenie w sposób ciągły.
Prof. Krzysztof Jamroziak, zastępca kierownika Kliniki Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, podkreślił, że leczenie skojarzone stosowane jest w leczeniu nowotworów od bardzo dawna, jednak schematy terapii opierające się na nowych lekach są bardziej skuteczne. Za przykład podał szpiczaka plazmocytowego, w którym jeszcze 20 lat temu średni czas przeżycia wynosił trzy lata, a obecnie większość pacjentów przeżywa ponad 10 lat, szczególnie w młodszej grupie wiekowej. „Właściwie co kilka miesięcy rejestrowane są nowe leki w szpiczaku i co kilka miesięcy w Polsce refundowane są nowe schematy leczenia” – powiedział prof. Jamroziak. Przypomniał, że od lipca do refundacji wszedł bardzo skuteczny schemat – pomalidomid z izatuksymabem i deksametazonem. Jest on stosowany od trzeciej i czwartej linii terapii. Jak zaznaczył, w Polsce na razie refundacja tego schematu jest nieco ograniczona – można go stosować u 30-50 proc. pacjentów, ale jest to duży postęp – „Obecnie możemy stosować dwie lub więcej nowych leków naraz, ale jest to bardziej kosztowne, co stanowi wyzwanie dla budżetu państwa”.
Zdaniem Magdaleny Władysiuk, wiceprezes HTA Consulting, z tej przyczyny bardzo ważne jest wypracowanie przez Ministerstwo Zdrowia i wdrożenie takich mechanizmów, które pozwolą na szybszy dostęp pacjentów do terapii skojarzonych. Podkreśliła ona, że od około 8 lat kwestia finansowania coraz droższych terapii onkologicznych, pojawiających się w dużej liczbie każdego roku, stała się istotnym wyzwaniem dla wszystkich krajów na całym świecie, nawet najbogatszych. Z tego powodu coraz większego znaczenia nabierają metody weryfikowania skuteczności tych terapii na podstawie danych z praktyki klinicznej, a nie tylko opieranie się na badaniach klinicznych.
Dr Magdalena Knetki-Wróblewska z Narodowego Instytutu Onkologii oceniła, że również w leczeniu raka płuca nowe terapie skojarzone przyniosły ogromny przełom – „Teraz łączymy chirurgię z leczeniem pooperacyjnym ozymertynibem u chorych, u których rozpoznano mutację w genie EGFR”. Dodała, że chorzy i lekarze czekają na refundację pooperacyjnej immunoterapii. Podkreśliła również, że przełom jest widoczny w leczeniu zaawansowanego niedrobnokomórkowego raka płuca. Dzięki zastosowaniu immunochemioterapii po czterech – pięciu latach żyje 20 proc. chorych, podczas gdy jeszcze pięć – siedem lat temu większość z nich nie przeżywała dłużej niż 10-12 miesięcy – „Zdecydowaną korzyść ze skojarzenia chemioterapii i immunoterapii odnoszą chorzy na raka płuca z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego”.
Prof. Anna Czarnecka Narodowego Instytutu Onkologii, że w czerniaku – u pacjentów, u których jest to możliwe – standardem jest stosowanie immunoterapii skojarzonej – niwolumabem i ipilimumabem. Co ważne, u chorych możliwe jest zastosowanie tzw. wakacji terapeutycznych. „Jest to planowa, podjęta wspólnie przez pacjenta i lekarza decyzja o możliwości przerwy w podawaniu immunoterapii” – tłumaczyła. Jak zaznaczyła, pacjent nie musi przyjeżdżać na wlewy leków, ale musi pojawiać się co trzy miesiące na badaniach kontrolnych. Taką przerwę w terapii najlepiej zastosować u chorych, którzy byli już leczeni przez dwa lata. Z badania przeprowadzonego na 140 pacjentach przez zespół pod kierunkiem prof. Piotra Rutkowskiego, kierownika Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie, wynika, że po pierwszym roku takich wakacji ponad 90 proc. pacjentów żyło i mogło dalej mieć przerwę w leczeniu, a po dwóch latach odsetek ten wynosił 80 proc.
„Zachęcam chorych do wakacji terapeutycznych, dlatego że jest pula powikłań, które statystycznie pojawiają się późno właśnie podczas immunoterapii. Są to toksyczności nerkowe i neurologiczne i obydwa są bardzo groźne. Pierwsze może prowadzić do niewydolności nerek i konieczności dializoterapii, natomiast powikłania neurologiczne mogą prowadzić do jałowego zapalenia mózgu, które jest choroba śmiertelną” – powiedziała prof. Czarnecka. Dodała, że dzięki wakacjom terapeutycznym chorzy mają lepszą jakość życia i mogą szybciej wrócić do pracy i normalnego funkcjonowania.