Powszechnie mówi się, że okres pandemii niekorzystnie odbił się na zdrowiu dzieci i młodzieży. Aktualnie trwają działania na rzecz poprawy kondycji psychofizycznej najmłodszych grup wiekowych. Okazuje się jednak, że wiele problemów takich jak np. otyłość osiągnęła stany alarmujące już na kilka lat przed pandemią. W czasie VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych jedna z debat została w całości poświęcona zdrowiu najmłodszych obywateli i wyzwaniom stojącym przed specjalistami w dziedzinie pediatrii. Nie zabrakło również przykładów zmian na lepsze w diagnostyce i leczeniu niektórych chorób dotykających pacjentów pediatrycznych.
W dyskusjach dotyczących pediatrii nadal dużo miejsca zajmuje COVID-19. Profesor Urszula Grzybowska-Chlebowczyk (kierownik, Oddział Gastroenterologii i Pediatrii, Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka) podkreśliła, że u dzieci infekcja ta przebiegała łagodnie. Problemem były i są nadal powikłania wczesne i późne. Jednym z takich powikłań jest PIMS. Po ostrych objawach (podobnych do zespołu Kawasaki) dzięki wdrożeniu intensywnego leczenia, pacjenci przeważnie wychodzili z choroby bez długofalowych skutków. Pierwsze dziecko z PIMS zdiagnozowano w maju 2020 roku. Do marca 2023 odnotowano około 660 zachorowań, przy czym od roku są to tylko pojedyncze przypadki. Spadki zapadalności na PIMS tłumaczone są zmianą samego wirusa oraz wdrożeniem szczepień ochronnych. Obecnie większym problemem jest już long covid, który może u dzieci dawać różne objawy ze strony każdego narządu czy układu. To utrudnia zarówno diagnostykę jak i zastosowanie odpowiedniej terapii. Profesor Grzybowska-Chlebowczyk zwróciła uwagę, że na jego istnienie trzeba wyczulić nie tylko lekarzy, ale także innych specjalistów np. psychologów (wśród jego objawów są m.in. zaburzenia koncentracji i funkcjonowania pamięci).
Profesor Paweł Matusik ( prezes Polskiego Towarzystwa Otyłości Dziecięcej, konsultant wojewódzki ds. pediatrii) ocenił, że problemy występujące obecnie w obszarze pediatrii – to nie tylko efekt pandemii, lecz także ,wielu lat zaniedbań głównie organizacyjnych. Największą trudnością jest dziś zabezpieczenie kadr dziecięcych oddziałów szpitalnych. W przypadku lekarzy wygląda to następująco: po zrobieniu specjalizacji na oddziałach szpitalnych odchodzą oni do placówek POZ, gdyż mają tam lepsze warunki płacowe, a przy tym stałe godziny pracy, brak konieczności dyżurów.
Epidemia otyłości wśród dzieci i młodzieży nie jest – zdaniem prof. Matusika – nowym problemem, ponieważ narastać zaczęła wiele lat przed pandemią, był jedynie marginalizowana przez środowisko medyczne i polityków. Kolejne lockdowny nasiliły to zjawisko i niejako wymusiły jego poważne potraktowanie. Profesor zauważył, że nie do końca działa pierwszy element na drodze do diagnozy i leczenia otyłości u dzieci i młodzieży. Lekarze POZ nie wpisują tej diagnozy w dokumentację i tym samym nie kierują pacjenta dalej. Z tego powodu wielu młodych pacjentów otrzymuje pomoc dopiero, gdy pojawią się powikłania nadmiernej masy ciała np. cukrzyca. Problem dotyczy również braku miejsc, w których można leczyć dziecko z otyłością. Istnieją poradnie dedykowane terapii typowych powikłań otyłości np. poradnia diabetologiczna, lecz za mało jest placówek zajmujących się kompleksowym leczeniem nadwagi, także na etapie, gdy jeszcze nie pociąga za sobą innych schorzeń. Wspominając o możliwości wykonywania od kilku lat operacji bariatrycznych u nieletnich pacjentów, profesor nazwał to jednocześnie i sukcesem, i porażką. Sukcesem – gdyż takie zabiegi są dostępne w Polsce. Porażką – gdyż jest to znak, że w porę na poziomie ogólnokrajowym nie zajęto się profilaktyką otyłości u dzieci i młodzieży, stąd obecnie trzeba się skupić na leczeniu skutków tych zaniedbań, także przy pomocy chirurgii.
Doktor Bożena Kordys-Darmolińska (pediatra, specjalistka w zakresie leczenia mukowiscydozy) również wskazała na coraz częstsze pogorszenie przebiegu chorób z powodu otyłości. Jeżeli chodzi o pozytywne i przełomowe zdarzenia dla pacjentów, doktor podkreślała datę 1 marca 2022 roku. Od tego czasu w ramach programu lekowego refundowane jest leczenie przyczynowe mukowiscydozy przy pomocy modulatorów CFTR. „Te leki prowadzą do cudów (…). Niedługo będziemy się uczyć o mukowiscydozie od nowa, gdyż stanie się ona z choroby która prowadzi do zgonu, chorobą przewlekłą z którą pacjent będzie żył i normalnie funkcjonował” – tłumaczyła dr Kordys-Darmolińska. Nadal jest grupa chorych, która nie może wejść do programu. „Refundacja musi zacząć obejmować niższe kryteria wiekowe aby nie dochodziło do takich zniszczeń jakie obserwujemy nadal” – wskazała.
Profesor Tomasz Szczepański (rektor ŚUM, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej) powiedział, że pandemia nie zaburzyła funkcjonowania polskiej onkologii i hematologii dziecięcej. Jego zdaniem, historie pacjentów, którzy mogliby zostać objęci leczeniem wcześniej, były obecne zarówno przed marcem 2020 roku, jak i w czasie pandemii, a także zdarzają się teraz – i będą spotykane zawsze. Problemem jest tu odpowiedni poziom edukacji zdrowotnej dzieci, młodzieży, rodziców, a nawet lekarzy POZ. W społeczeństwie jest słabo rozwinięta czujność onkologiczna.
Profesor Szczepański podkreślił olbrzymią rolę współpracy międzynarodowej we wdrażaniu nowych terapii w onkologii i hematologii dziecięcej oraz to, że dzięki rozwojowi biologii molekularnej i genetyki pojawiają się nowe możliwości leczenia. Przykładem jest możliwość leczenia dzieci z ostrą białaczką limfoblastyczną za pomocą immunoterapii CAR-T, skutecznej u co najmniej połowy pacjentów, którzy dotąd mogli zostać jedynie objęci opieką paliatywną. Wyzwaniem w dziedzinie jest coraz szersze wdrażanie nowoczesnej diagnostyki molekularnej – „Coraz częściej tego nam brakuje, gdyż coraz częściej dziś stosuje się terapię celowaną”. Podkreślił w tym kontekście ogromną rolę fundacji i społeczeństwa we wsparciu finansowym nierefundowanych rozwiązań – „Fundacje w Polsce kompensują bieżącą działalność, a nie jak w wielu krajach rozwiniętych – tylko leczenie eksperymentalne (…). Lek standardowy, stosowany od lat, w momencie gdy dana firma farmaceutyczna przestaje go dystrybuować, a inna nie jest zainteresowana procesem refundacyjnym, wówczas musimy go kupić z funduszy fundacyjnych. Mimo to uważam, że sytuacja jest na tyle dobra, że pozwala sfinansować podstawowe metody leczenia, nawet te stosunkowo nowe, na porównywalnym poziomie co w innych państwach europejskich. Niezmiernie rzadko zdarza się w hematologii i onkologii dziecięcej sytuacja, gdy mówimy, że temu pacjentowi nie możemy pomóc, ale gdzie indziej można np. w USA”. Profesor Szczepański sformułował też dwa osobiste życzenia dotyczące leczenia dziec – jak najszerszą możliwość korzystania z nowych terapii, zwłaszcza immunoterapii aby ograniczyć konieczność stosowania chemioterapii, tylko do sytuacji, gdzie nie ma alternatywy oraz jak najszybsze wprowadzanie i obejmowanie refundacją kolejnych nowych metod leczenia, w miarę jak się będą pojawiać.
Podczas dyskusji nie zabrakło również głosu dotyczącego palącego obecnie tematu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Profesor Małgorzata Janas-Kozik (psychiatra, pełnomocnik ministra zdrowia ds. reformy psychiatrii dzieci i młodzieży) podkreśliła, że reforma w tym obszarze rozpoczęta została zbyt późno, a jej założenia zostały wdrożone w życie dopiero miesiąc przed ogłoszeniem stanu epidemii COVID-19, który odbił się szczególnie niekorzystnie na zdrowiu psychicznym najmłodszych obywateli. Profesor wyjaśniała proces deinstytucjonalizacji leczenia psychiatrycznego dzieci i młodzieży, w tym rolę poradni środowiskowych, które w tym systemie powinny być miejscem pierwszego kontaktu pacjenta z diagnostyką i pomocą w zakresie zdrowia psychicznego. Pozwala to jak najdłużej leczyć osobę w warunkach domowych, a często w ogóle uniknąć konieczności hospitalizacji – „Pacjent to nie samo dziecko lecz dziecko wraz z rodziną (…). Ponadto niezmiernie ważna jest tu współpraca z sądem rodzinnym, pomocą społeczną i najważniejszą instytucją w życiu pacjenta w wieku rozwojowym – szkołą”. Jej zdaniem problem przepełnionych szpitalnych oddziałów psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży ma dwie przyczyny. Po pierwsze – mentalność rodziców i części lekarzy, którzy uważają że zawiezienie dziecka do szpitala jest najlepszym rozwiązaniem wielu sytuacji, nie tylko w psychiatrii. Po drugie – lekarze i pracownicy poradni środowiskowych nie mają do zaproponowania pośrednich rozwiązań, gdyż brakuje poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. Niedostateczna jest również liczba oddziałów psychiatrycznych dziennych. „Systemowa reforma ma własne tempo i trudno ją przyspieszyć, dlatego, że jest ewaluowana i na bieżąco poprawiana” – podsumowała prof. Janas-Kozik.