Dominujący obecnie podwariant SARS-CoV-2 JN.1 najczęściej wywołuje łagodne objawy, a przebieg COVID-19 zwykle nie jest tak groźny jak na początku pandemii. Nie powinno to uśpić naszej czujności.
W maju 2023 r. WHO wydało komunikat, w którym poinformowało, że COVID-19 przestał stanowić zagrożenie dla zdrowia w skali globalnej. Niektórzy zinterpretowali to, że WHO odwołuje stan pandemii. Do końca tak nie jest. SARS-CoV-2 może być zagrożeniem lokalnym zwłaszcza tam, gdzie jest niski odsetek osób zaszczepionych. Może też być zagrożeniem dla wybranych grup – osób starszych, z wielochorobowością, mających obniżoną odporność, niezaszczepionych.
„Do dziś zdarza się, że hospitalizujemy chorych na COVID-19. Są to już pojedyncze przypadki, zwykle mamy takich pacjentów na oddziale nie więcej niż dwóch-trzech. Zazwyczaj przebieg choroby jest o wiele łagodniejszy niż na początku pandemii” – powiedział na konferencji Zdrowie Kobiety, Zdrowie Mężczyzny 2024 dr n. med. Aleksander Kania z Kliniki Pulmonologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.
Dr Aleksander Kania podkreślił, że do szpitala trafiają osoby najbardziej obciążone, bo u nich zakażenie przebiega najpoważniej. „Natomiast z praktyki klinicznej wiem, że dziś w Polsce tzw. banalne przeziębienia, po wykonaniu wymazu okazują się być niczym innym jak COVID-19. Niestety dzisiaj już nikt tak skrupulatnie nie raportuje zakażeń SARS-CoV-2, jak to robiliśmy przed laty. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że każdego dnia w Polsce jest co najmniej kilkadziesiąt jak nie więcej osób ze świeżo rozwiniętym zakażeniem SARS-CoV-2. Chory robi sobie w domu test w kierunku SARS-CoV-2 i nie zgłasza pozytywnego wyniku do sanepidu”.
Trzeba uszczelnić system nadzoru nad zakażeniami
„Chcę mocno wierzyć, że pacjenci z wykonanym w domu testem, którego wynik jest pozytywny, idą do swojego lekarza rodzinne i informują go o tym, a lekarz zgłasza te zakażenia. Prawdą jest, że liczba zakażonych SARS-CoV-2 jest niedoszacowana. Można oczywiście próbować to zmienić. Są różne możliwości uszczelniania systemu nadzoru i pewne elementy są wprowadzane. To nie jest prosta sprawa. Nadzór epidemiologiczny to złożona kwestia. Z kolei wypracowanie nowych rozwiązań wymaga czasu. Mamy to zaplanowane w zespole ds. zagrożeń związanych z chorobami zakaźnymi powołanym w styczniu przez minister zdrowia Izabelę Leszczynę” – wyjaśnia prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz, NIZP PZH-PIB, krajowa konsultant w dziedzinie epidemiologii.
Źródłem danych epidemiologicznych mogłoby być badanie ścieków na obecność SARS-CoV-2. Duże polskie miasta monitorują ścieki pod tym kątem. „To jest bardzo dobra metoda, która może wypełnić pewną lukę w monitoringu. Nie jest nowa, ponieważ od wielu lat monitorowanie ścieków wykorzystuje się do nadzoru nad ostrymi porażeniami wiotkimi (jeden z objawów zakażenia poliowirusem). Robimy to w związku z realizacją misyjnego programu eliminacji odry, różyczki wrodzonej oraz eradykacji poliomyelitis. Nasze krajowe doświadczenia są jak najbardziej pozytywne. Mamy doświadczenie, mamy możliwości, więc jak najbardziej jest to metoda zalecana tym bardziej, że ona się zbiega z rekomendacjami ECDC i WHO” – ocenia prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz.
Czy SARS-CoV-2 będzie teraz bardziej przewidywalny niż wcześniej, a może jeszcze czymś nas zaskoczy? „Odkąd przeżyłem pandemię COVID-19, zrozumiałem, że w aspekcie chorób zakaźnych w swoim życiu zawodowym nie mogę być niczego pewny. Nigdy wcześniej w najśmielszych wyobrażeniach nie przypuściłbym, że będę uczestniczył w takim wydarzeniu medycznym, jakim była pandemia COVID-19. To co się wydarzyło, nauczyło mnie pokory i ogromnej ostrożności. Nie jestem w stanie dać komukolwiek gwarancji, o czymś zapewnić. Natomiast chcę podkreślić, że jeśli chodzi o SARS-CoV-2, to nasza wiedza i możliwości sprzed 4 lat a teraz, to jest jak sprzed i po lądowaniu na Księżycu. Dziś mamy skuteczne szczepionki, mamy celowany lek na COVID-19, stawia nas to w zupełnie innej rzeczywistości, jeśli chodzi o narzędzia dotyczące profilaktyki i leczenia. Daje nam ogromny komfort, by bardziej spokojnie zmierzyć się z ewentualnymi przyszłymi falami zakażeń SARS-CoV-2. Musimy jednak być bardzo czujni, skrupulatni, a co najważniejsze, musimy edukować społeczeństwo i szerzyć wiedzę, że mamy skuteczną profilaktykę zakażeń SRS-Cov-2. Są to szczepienia bezpieczne i skuteczne i w związku z tym warto z nich korzystać” – przekonuje dr Aleksander Kania.
Czy pojawiają się nowe mutacje, które będą bardziej zaraźliwe, ale mniej zjadliwe? Eksperci mówią, że prognozowanie w tym przypadku jest bardzo trudne, bo takiej choroby jeszcze nie było, a okres obserwacji jest dość krótki. To, co już wiadomo o zakażeniach wirusem SARS-CoV-2, nie napawa optymizmem. Nie wiadomo, w jakim kierunku podążą dalsze mutacje.
„Cechą każdego wirusa jest zmienność. Nie mamy możliwości zatrzymania tego procesu. T co możemy zrobić i robimy, to nadzór, obserwacja SARS-CoV-2. Wiedza z oddziałów szpitalnych, poradni jest kluczowa, bo dostarcza informacji, z jakim wariantem mamy do czynienia – czy jest bardzo zaraźliwy, czy ciężkość objawów jest większa w porównaniu z poprzednimi wariantami. W medycynie nigdy nie można powiedzieć, że coś jest na 100 proc. Ale patrząc na ewolucję wirusa SARS-CoV-2 można stwierdzić, że droga do jego endemizacji jest właściwa. Wirus jest z nami, nieco się zmienia, zakażamy się nim, ale już objawy zachorowania nie są tak dramatyczne, jak to było wcześniej. Niestety teraz też mamy zejścia śmiertelne, ale dziś wiemy, że to są głównie starsze osoby, z wielochorobowością bądź zaburzeniami układu immunologicznego. W przypadku każdej choroby zakaźnej osoby z dodatkowymi problemami zdrowotnymi mają większą podatność na zakażenie” – wyjaśnia prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz.
Dlatego niezbędne są działania edukacyjne skierowane do całego społeczeństwa, z wyraźnym podkreślenie, jak ważna jest profilaktyka dla osób z grup ryzyka. „Działania edukacyjne powinny dotyczyć biologii wirusa, ale przede wszystkim jakimi narzędziami zapobiegawczymi dysponujemy. Można śmiało powiedzieć, że szczepionki przeciwko COVID-19 to rewolucja w wakcynologii, stworzenie szczepionki mRNA, szczepionek wektorowych jest odkryciem na miarę Nagrody Nobla. Wszystko na to wskazuje, że takie szczepionki będą przyszłością wakcynologii. W ogólnej populacji zainteresowanie szczepionkami już nie jest tak duże, jak to było na początku, natomiast osoby z grup ryzyka są nadal zainteresowane i szczepią się. Nawet jeśli mimo szczepienia zachorują, to objawy będą łagodniejsze, podobnie przebieg choroby”.
COVID-19 jest nadal groźny. Jako dowód na to dr Kania przytacza wyniki badania wykonanego na zlecenie Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Okazuje się, że osoba, która przebyła zakażenie SARS-CoV-2, 18 miesięcy po nim ma kilkukrotnie większe ryzyko zgonu z powodu choroby sercowo-naczyniowej niż osoba, która nie przeszła takiej infekcji. „Nie ma więc wątpliwości, że w szczepieniach nie chodzi tylko o to, by po nich łagodnie przebyć „przeziębienie”. Chodzi też o to, by uchronić się przed wieloma konsekwencjami, również długofalowymi, zakażenia SARS-CoV-2”.