Resort zdrowia skierował do konsultacji projekt rozporządzenia, które przewiduje, że koszty podwyżek wynegocjowanych z przedstawicielami zawodów medycznych nie będą obciążać budżetów oddziałów wojewódzkich NFZ. Pokryje je bezpośrednio centrala Funduszu.
W obecnym stanie prawnym budżet regionalnych oddziałów NFZ określa się według trzech zasadniczych parametrów, którymi są:
- liczba ubezpieczonych osób, zarejestrowanych w oddziale wojewódzkim;
- liczba pacjentów w wydzielonych, według wieku i płci, grupach ubezpieczonych oraz wydzielonych grupach świadczeń opieki zdrowotnej, w tym świadczeń wysokospecjalistycznych;
- ryzyka zdrowotne odpowiadające grupom ubezpieczonych, w zakresie grup świadczeń opieki zdrowotnej, w porównaniu z grupą odniesienia.
W wyniku negocjacji z zawodami medycznymi, ministerstwo zdrowia podwyższyło zarobki wielu zawodom medycznym. Znalazły się na to dodatkowe środki, pojawiły się natomiast wątpliwości co do sposobu ich rozdysponowania. Początkowo rozważano, by dystrybucją zajęły się regionalne oddziały NFZ i w tym celu zamierzano podwyższyć ich budżety. Pomysł jednak został zarzucony, bo finansowanie podwyżek „w poszczególnych oddziałach wojewódzkich funduszu nie jest zależne od parametrów, według których następuje podział środków pomiędzy oddziały wojewódzkie funduszu” – czytamy w uzasadnieniu rozporządzenia.
Ostatecznie zatem pieniądze na podwyżki będzie pochodziły z planu finansowego centrali Funduszu, w ramach kosztów świadczeń opieki zdrowotnej.
Jak zauważa Ewa Książek-Bator z Polskiej Federacji Szpitali – jest to jedyne możliwe rozwiązanie. „Od lat obserwujemy, że dyrektorzy szpitali mają coraz mniej do powiedzenia w kwestii wynagrodzeń pracowników. Podwyżki ustala się nie na drodze dialogu pracodawcy z pracownikiem, ale protestów i negocjacji związków zawodowych z kierownictwem resortu. Skoro tak, skoro resort obiecuje dodatkowe pieniądze – to też niech się z tych obietnic wywiązuje i płaci bezpośrednio zainteresowanym. Z punktu widzenia teorii zarządzania przedsiębiorstwem czy instytucji nie jest to może najlepsza praktyka. Ale w sytuacji polskiej ochrony zdrowia chyba lepszego wyjścia obecnie nie ma” – mówi Ewa Książek – Bator.
© mZdrowie.pl