„Eksperci z WHO udali się do Chin, aby przeprowadzić postępowanie mające wyjaśnić pochodzenie koronawirusa SARS-CoV-2″ – poinformowała Światowa Organizacja Zdrowia w dniu… 10 lipca 2020 r.
Jak wyjaśnia Margaret Harris, rzeczniczka WHO „istnieje hipoteza, że wirus przeniósł się ze zwierząt na człowieka w wyniku jedzenia mięsa dzikich zwierząt: nietoperzy, węży lub łuskowców”. Dlatego do Chin udał się zespół WHO, a w nim „eksperci ds. epidemiologii specjalizujący się w chorobach odzwierzęcych”.
To bardzo dobrze, że eksperci WHO w ogóle zauważyli potrzebę pofatygowania się na miejsce wybuchu pandemii. Szkoda, że na zauważenie tej fundamentalnej potrzeby i wysłanie odpowiedniej inspekcji na miejsce potrzebowali aż 7 miesięcy. Dlaczego nie zauważyli takiej potrzeby od razu, w grudniu 2019 roku? Lub na początku 2020 roku?
Od tego czasu do dziś wirus dopadł kilkanaście milionów osób i doprowadził do śmierci prawie 600 tysięcy z nich. Decyzja o tym dlaczego zespół WHO udał się do Chin dopiero teraz pozostaje kompletnie niezrozumiała. I w pełni uzasadnia pytanie Donalda Trumpa – po co nam organizacja do tego stopnia niezborna, niesprawna, nieprzewidująca i nieskuteczna?
Przecież jedną z jej ról to odgrywanie roli „systemu wczesnego ostrzegania”. Jeśli tej roli WHO nie potrafi odegrać, to trzeba ją albo zreformować od podstaw, albo zastąpić instytucją, która zrobi to lepiej.
© mZdrowie.pl