Nowa Agencja Rozwoju Szpitali, zatrudniająca 60 osób, może nie podołać swoim zadaniom. Ocenianie szpitali głownie na podstawie zobowiązań wymagalnych otwiera pole do popisu dla kreatywnej księgowości. Weryfikacja kadry zarządzającej szpitalami budzi skojarzenia z systemem partyjnej nomenklatury – to największe obawy Ewy Książek-Bator i Rafała Janiszewskiego, związane z projektem ustawy o restrukturyzacji szpitali.
„Projekt ustawy wprowadza skuteczne mechanizmy restrukturyzacyjne poprawiające rentowność szpitali i ich stabilność finansową, w tym również restrukturyzację zobowiązań tych jednostek” – piszą autorzy projektu ustawy. Mają przy tym nadzieję, że proponowane rozwiązania legislacyjne mają pozwolić na koordynację i optymalizację wykorzystania bazy materialnej systemu, uporządkowanie struktury świadczeniodawców oraz wprowadzenie mechanizmów stymulujących integrację i koordynację świadczeń szpitalnych. „A co za tym idzie brak dublowania oferowanych świadczeń i eliminację konieczności utrzymywania w części szpitali wykwalifikowanego personelu medycznego. Rozwiązania zaproponowane w projekcie ustawy pozwolą na uniknięcie konkurowania pomiędzy szpitalami o tych samych pacjentów i kontrakty z NFZ” – czytamy w projekcie ustawy.
Merytoryczny ciężar przeprowadzenia restrukturyzacji spaść ma na specjalnie w tym celu powołaną Agencję Rozwoju Szpitali. Zgodnie z planem zatrudnienia, będzie w niej pracować 60 osób. Tymi siłami agencja przeprowadzi analizy i dokona podziału szpitali na 4 kategorie. Najwyższą kategorię A otrzymają szpitale w najlepszej sytuacji finansowej, nie podlegające obowiązkowi wdrożenia planów naprawczych. Najniższą kategorię D otrzymają szpitale w fatalnej sytuacji finansowej, wymagające wprowadzenia planu naprawczego pod nadzorem komisarycznym. Wprowadzane plany naprawcze otrzymają rządowe wsparcie finansowe. Łącznie przez dziesięć kolejnych lata ma być 5,4 mld zł. Dla powodzenia reformy kluczowe mają być lata 2023-2025. W tym czasie Agencja Rozwoju Szpitali otrzyma na przeprowadzenie restrukturyzacji łącznie 2,5 mld złotych. Jest to jedna ósma wartości zobowiązań ogółem szpitali publicznych, która na koniec 2020 r. wyniosła 20,1 mld zł.
„Należy jednak mieć na uwadze, że sam fakt posiadania przez szpitale zobowiązań (o ile są one terminowo spłacane) nie jest zjawiskiem negatywnym i w sposób naturalny wynika z uczestniczenia tych jednostek w obrocie gospodarczym. Problem stanowią zobowiązania przeterminowane oraz zaciągane kredyty i pożyczki, służące w znacznym stopniu spłacie zobowiązań wymagalnych, a więc prowadzące do tzw. rolowania zobowiązań, czyli spłaty zobowiązań za pomocą środków uzyskanych poprzez zaciągnięcie kolejnych zobowiązań” – przekonują autorzy ustawy. Zobowiązania wymagalne wynoszą obecnie 2,1 mld zł – i na ich spłatę przeznaczona ma zostać lwia część pomocy restrukturyzacyjnej Agencji Rozwoju Szpitali.
Dodatkowo ustawa wprowadzi zmiany w sieci szpitali oraz obowiązek poddania się przez dyrektorów szpitali procesowi certyfikacji, o czym pisaliśmy w czwartek: https://www.mzdrowie.pl/fakty/projekt-ustawy-o-reformie-szpitali-przekazany-do-konsultacji-spolecznych/ .
Rafał Janiszewski, ekspert ochrony zdrowia i właściciel kancelarii doradczej, zwraca uwagę na bardzo szeroki zakres kompetencji Agencji Rozwoju Szpitali. I na to, że od jej uznania, a nie spełnienia twardych kryteriów, zależeć będą decyzje dotyczące konkretnych szpitali. „Przed agencją na przykład zadanie dokonania prawidłowej oceny przynajmniej 600 szpitali i otoczenia, w którym działają. Przy tym wypracowania decyzji łączących te szpitale w sprawnie działające system. Potrzebny jest tu zatem prawdziwy Klub Arcymistrzów, najlepiej nieomylnych, bo za każdą pomyłkę dokonaną w ich ocenie przyjdzie nam boleśnie zapłacić w najbliższej i tej dalszej przyszłości. Trzeba ludzi z dużą wiedzą, praktyką, umiejętnością predykcji przyszłości i odpornych na wpływy i naciski polityczne. Teoretycznie zgromadzenie takiej bazy eksperckiej pod jednym dachem Agencji Rozwoju Szpitali można uznać za możliwe. Ja jednak mam poważne wątpliwości, czy ten teoretyczny optymizm uda się przełożyć na praktykę. I podobnie jest w wypadku gremium, które nadawać by miało certyfikaty dyrektorom szpitali. Kto ma odpowiedni potencjał, by tego dokonać? Kolejny Klub Arcymistrzów?” – pyta Rafał Janiszewski.
Dodaje, że niepokojący jest brak powiązania treści ustawy z treścią innych fundamentalnych projektów systemowych, takich jak np. budowa sieci onkologicznej. „Tego w projekcie przedłożenia nie znalazłem. Za to są tam tzw. wrzutki, czyli elementy, które nie powinny znaleźć się w planie restrukturyzacji szpitali, a w innych aktach prawnych. Za taką wrzutkę uważam plan odchudzenia sieci szpitali. Ta funkcjonuje w oparciu o zupełnie inną ustawę o PSZ. Jeśli ustawodawca chce coś zmienić w funkcjonowaniu sieci, powinien zmienić tę właśnie ustawę, a nie dopisywać treści o PSZ do wnoszonej obecnie ustawy ustawy o modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa” – konkluduje Rafał Janiszewski.
Ewa Książek – Bator, ekspertka Polskiej Federacji Szpitali podważa sposób wyliczenia kwoty potrzebnej do restrukturyzacji szpitalnych długów – „Moim zdaniem pochopnie uznano, że prawdziwy problem stanowią zobowiązania wymagalne, ignorując w planach pomocowych całość kwoty zadłużenia. Różnica między zobowiązaniami wymagalnymi i niewymagalnymi jest w praktyce niewielka. Wyjaśnię to na przykładzie. Powiedzmy, że szpital ma ratę 50 tys. długu z terminem zapłaty na 11 stycznia. W wypadku braku spłaty i nałożenia na niego obowiązku przygotowania bilansu na 12 stycznia – będzie musiał zaraportować zobowiązanie wymagalne, ale gdy ten sam bilans przygotować będzie musiał 10 stycznia – nie będzie to zobowiązanie wymagalne. To doskonałe pole do twórczej księgowości, trików rozliczeniowych. Moim zdaniem problem długu szpitali trzeba rozwiązywać po dokonaniu głębszej analizy, pogłębionej kwerendy bilansów. Uznanie, że zobowiązania niewymagalne to nie problem – to słabość programu rządowego, która skutkować może złym oszacowaniem wartości niezbędnej pomocy”.
Ewa Książek – Bator dodaje, że Polska Federacja Szpitali z niepokojem przyjmuje także zapowiedź certyfikacji wyższej kadry menedżerskiej szpitali – „Nie ma w tej chwili instytucji, która obiektywnie potrafiłaby ocenić kompetencje kandydatów na stanowisko dyrektora szpitala. Mam nadzieję, że nie jest to zapis służący temu, by za pomocą certyfikacji dokonać wymiany całej kadry menedżerskich na tzw. swoich. Byłoby to posunięcie krótkowzroczne i równie szkodliwe jak ongiś powoływanie dyrektorów szpitali z klucza partyjnego w ramach systemu nomenklatury”.