– Do czasu wejścia w życie ostatecznej wersji tego planu, uzupełnionej o wnioski z pandemii, należy odłożyć negocjacje cenowe, przewidziane ustawą refundacyjną – apelowali uczestnicy debaty „Plan dla bezpieczeństwa lekowego w Polsce”, a ramach konferencji Priorytety 2021.
Eksperci oceniali, że plan bezpieczeństwa opierać się powinien na trzech filarach: odpowiednim monitoringu rynku, zabezpieczeniu zapasów i utrzymywaniu w Polsce, w sojuszu z innymi krajami UE, odpowiednich mocy produkcyjnych.
„W mojej ocenie w Polsce bardzo dobrze funkcjonuje pierwszy filar – system monitorujący stan zapasów leków i sytuację na rynku. Rzeczywiście decydenci mają odpowiednie narzędzia do tego, by mieć dobry przegląd sytuacji w tym zakresie. Znacznie gorzej działa formułowania prognoz rozwoju sytuacji rynkowej, planowania zakupów na przyszłość. W tym zakresie w Polsce jest wiele do zrobienia, a bez tego nie można tworzyć i w odpowiedni sposób zarządzać zapasami” – mówił Michał Pilkiewicz – dyrektor IQVIA Polska, ekspert w obszarze analiz rynku farmaceutycznego.
Polska znajduje się w czołowej czwórce państw europejskich o najniższych cenach leków, obok Rumunii, Węgier i Holandii. „Ten sukces ma jednak swoją cenę w postaci mniejszej rentowności krajowych wytwórców leków. W Polsce wejście na rynek z produktem generycznym wiąże się z koniecznością zaoferowania ceny o 25 proc. niższej od leku oryginalnego. Następnie w kolejnych turach negocjacji z rządem producenci znajdują się stale pod presją dalszych obniżek cen, do poziomu najniższych notowanych na światowych rynkach, kosztem rentowności” – wyjaśniał Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.
Jego zdaniem system ten uderza przede wszystkich w krajowych wytwórców. „Bo my siłą rzeczy – i udowodniła to także pandemia – traktujemy polski rynek priorytetowo. To dla nas najważniejsze źródło utrzymania. Wytwórcy, którzy nie traktują polskiego rynku jako priorytetowego łatwiej powetować sobie mogą mniejsze zyski na polskim rynku w innych krajach. Dla nas to zadanie znacznie trudniejsze. Tymczasem cen nie można redukować w nieskończoność, to prowadzi do spadku zaangażowania inwestycyjnego, obniża rentowność i możliwości rozwojowe. W konsekwencji – grozi bankructwem” – mówił Krzysztof Kopeć.
Prezes PZPPF apelował, aby krajowi wytwórcy leków uzyskali rekompensatę w postaci programów wspierających rodzimych wytwórców. Zaproponował także, by do czasu ich wypracowania rząd odłożył o rok kolejną rundę negocjacji cenowych, planowaną na 2021 r.
Katarzyna Dubno, dyrektor działu relacji zewnętrznych i ekonomiki zdrowia Adamedu przypominała, że polscy wytwórcy w czasie pandemii podjęli ścisłą współpracę z rządem. „I jest to jeden z argumentów, które stoją za naszym apelem o odłożenie negocjacji cenowych do przyszłego roku. Są i kolejne. Pandemia jeszcze trwa, zmieniają się ceny API czy innych materiałów, kierunki ich dostaw. Rosną także koszty z powodu konieczności pracy w zaostrzonym reżimie epidemiologicznym. W tych warunkach trudno zaplanować produkcję, trudno przewidzieć jej ostateczne efekty finansowe. Jako przedsiębiorcy gotowi oczywiście jesteśmy do ponoszenia ryzyka. Potrzebne jest nam jednak minimum stabilności, a nie kolejny element ryzyka związany z nieprzewidywalnością rezultatów procesu negocjacyjnego rządem” – mówiła Katarzyna Dubno.
Barbara Misiewicz-Jagielak, dyrektor ds. relacji zewnętrznych Polpharmy zwracała uwagę, że w Polsce udało się uniknąć braków leków na skalę szerszą niż przed pandemią – „I to mimo zamykania fabryk czyli linii produkcyjnych w Azji, w krajach wytwarzających API, mimo czasowych przerw w łańcuchu dostaw. Zdaliśmy egzamin, ale odnoszę wrażenie, że stało się to trochę fuksem, że mieliśmy przy tym trochę szczęścia. Bardzo się obawiam, że z sytuacji, których już doświadczyliśmy w trakcie pandemii, nie wyciągniemy należytych wniosków”. Jej zdaniem rozwiązaniem potrzebnym Polsce jest włączenie się w mechanizm europejskiej strategii farmaceutycznej, której celem jest przeniesienie znacznej części produkcji leków i substancji farmaceutycznych na kontynent europejski- „Takie włączenie w strategię, by odpowiednia część produkcji, a co za tym idzie zysków pozostała w naszym kraju”.
Senator Beata Małecka-Libera, szefowa senackiej komisji zdrowia, zwracała uwagę, że ustawa refundacyjna, która nakłada na firmy farmaceutyczne obowiązek cyklicznych negocjacji cenowej zawiera instrument, który dla tych jest korzystny. Przewiduje on, że na leki wydać należy 17 proc. ogółu publicznych wydatków publicznych. „Ten próg nigdy nie został osiągnięty, na leki wydajemy mniej. Wystarczyłoby tymczasem sięgnąć po ten prawny instrument by z dnia na dzień polepszyć sytuację wytwórców leków” – mówiła senator PO.
Przypomniała jednocześnie, że obecna ekipa rządowa obiecywała od lat inne mechanizmy wsparcia krajowych wytwórców. „Byliśmy gotowi do współpracy, nawet pomocy. Mimo to, i mimo licznych debat na ten temat, żaden z zapowiadanych mechanizmów nie wszedł w życie. Szkoda, czas najwyższy” – mówiła Beata Małecka-Libera.
Odpowiadał jej Tadeusz Chrzan, poseł PiS, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. suwerenności lekowej Polski – „Rzeczywiście nie ma jeszcze ostatecznego rezultatu debat nad formą pomocy dla krajowych producentów leków. Zauważmy jednak, że pandemia istotnie zmieniła globalny rynek leków. Żeby dostosować narzędzia pomocy do postcovidowej – a nie przedcovidowej – rzeczywistości trzeba czasu. Trwają debaty, miejmy nadzieję na szybki sukces”.
© mZdrowie.pl