Wbrew pandemii, Takeda doprowadza do końca proces integracji z Shire i zbywania tych oddziałów, które nie mieszczą się w najważniejszej strategii firmy – czyli specjalistyka oraz choroby rzadkie. Liczymy na to, że w 2021 roku do finansowania w Polsce trafią cztery nowe terapie w tych obszarach. Utworzenie Funduszu Medycznego stwarza nadzieję na lepsze finansowanie nowych leków, chociaż wciąż nie wiadomo, jak to będzie wyglądało w praktyce – mówi Nienke Feenstra, dyrektor generalna Takeda Polska, a także prezes INFARMA.
– Czy pandemia mocno zaburzyła działalność biznesową?
Nienke Feenstra – Na początku pandemii byliśmy pełni obaw, że spowoduje ona zaburzenia w łańcuchu dostaw i dystrybucji. Dlatego w czasie pierwszej fali zachorowań postawiliśmy sobie jako priorytet, aby nasze leki były cały czas dostępne dla pacjentów, którzy ich potrzebują. Na szczęście rządy wszystkich państw, mimo zamknięcia granic, stworzyły producentom leków możliwości działania, więc udało się nam to zapewnić.
– Organizacje pacjentów były wówczas pełne obaw.
– Przedstawiciele organizacji pacjenckich rzeczywiście obawiali się, że zakazy i obostrzenia wprowadzane z powodu pandemii przeszkodzą w kontynuowaniu terapii. Utrzymujemy z nimi kontakty i wsłuchujemy się w ich potrzeby. Widać obawy przed pójściem do szpitala, zgłaszaniem się na badania diagnostyczne, a także przed udziałem w badaniach klinicznych. Cały system ochrony zdrowia skoncentrował się na walce z COVID, więc pojawiły się realne problemy z dostępem do lekarzy i placówek medycznych. Zamiast prowadzić normalną działalność biznesową, my także skoncentrowaliśmy się na zapobieganiu skutkom pandemii dla pacjentów, którzy korzystają z naszych terapii.
– Błyskawicznie pojawiły się możliwości dostarczania wielu leków do domów pacjentów.
– Na początku pandemii Ministerstwo Zdrowia skontaktowało się z nami, pytając czy jesteśmy w stanie zapewnić dostawę części leków w obszarze immunologii, ze szpitali do domów pacjentów. Jesteśmy dumni z tego, że w ciągu 2,5 tygodnia udało nam się stworzyć system zaopatrzenia pacjentów w nasze leki. Z punktu widzenia pacjentów, choćby ze schorzeniami układu immunologicznego, strach przed zarażeniem się wirusem, wynikający z ryzyka wiążącego się z odwiedzeniem placówek medycznych w czasie pandemii, jest przecież ogromny. Udało nam się to zrobić – otrzymaliśmy wiele dowodów uznania, zwłaszcza ze strony rodziców małych dzieci, a także lekarzy i placówek medycznych. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że byliśmy w stanie sprostać temu wyzwaniu w tych jakże trudnych okolicznościach. Ja natomiast muszę pogratulować Ministerstwu Zdrowia podjętych decyzji, choćby szybkiego wprowadzenia zmian w programach lekowych, tak aby móc kontynuować te działania także po pandemii.
– Pandemia trwa nadal, nie widać szans na szybką poprawę sytuacji.
– Dlatego staramy się coraz mocniej udzielać pacjentom wsparcia psychologicznego. Przebieg wielu chorób zaostrza się, kiedy pacjent pozostaje w stanie silnego stresu. A pandemia taki stres wywołuje, choćby z powodu trudniejszego dostępu do opieki lekarskiej czy przebywania w izolacji. Wsparcie organizujemy w taki sposób, że przekazujemy organizacjom pacjenckim vouchery, które pozwalają uzyskać kontakt z psychoterapeutą i otrzymać wsparcie. Mam nadzieję, że w ten sposób uda się zmniejszyć stres wielu chorych, a dzięki temu odciążyć placówki medyczne, zapobiegając wielu atakom chorób i stanom nagłym, które wymagałyby kontaktu z lekarzem.
– Odciążanie systemu w czasie pandemii jest bardzo potrzebne.
– Pracuję w Polsce od dwóch lat i doskonale zdaję sobie sprawę z wyzwań i trudności, z którymi zmaga się polska ochrona zdrowia. Przede wszystkim braki kadrowe sprawiają, że system jest bardzo delikatny, wrażliwy na zagrożenia. Myślę, że wszystkie strony i osoby, zaangażowane w ochronę zdrowia, zdają sobie z tego sprawę. Dlatego powinniśmy robić wszystko, aby ją stabilizować i chronić przed zagrożeniami, w partnerstwie z innymi interesariuszami systemu ochrony zdrowia.
– Dla Takedy ten rok był szczególny również z powodu integracji z Shire. Na jakim etapie jest proces akwizycji?
– Bardzo zaawansowanym. Tuż przed wybuchem pandemii otworzyliśmy wspólne biuro dla całej organizacji. Zostało to poprzedzone całym rokiem wspólnej pracy, procesu stopniowej integracji i budowania jednej struktury. Z punktu widzenia front-end, czyli obsługi klienta czy też kontaktów klinicystami, organizacjami pacjentów, nasz zespół od niemal roku prowadził już właściwie wspólne działania. Natomiast w ostatnich miesiącach zajmowaliśmy się głównie back-end, czyli optymalizacją wszystkich struktur i procesów – robiąc rzeczy, o których bardzo trudno jest powiedzieć cokolwiek ekscytującego. Ale są one bardzo potrzebne, aby firma działała stabilnie i mogła się rozwijać. Na dzień 31 grudnia 2020 staliśmy się formalnie i prawnie jedną organizacją.
– Nadal posiadacie bardzo szerokie portfolio, obejmujące także leki OTC.
– W najbliższych kilku miesiącach ulegnie to radykalnej zmianie. Całe portfolio produktów OTC zostało sprzedane innej firmie i przestanie być częścią Takedy. Podobnie stało się z lekami szpitalnymi TachoSil i Xiidra. To wszystko służy upraszczaniu naszego portfolio. Firma zamierza się skoncentrować na terapiach zaawansowanych oraz lekach na choroby rzadkie. Właściwie całe nasze portoflio będzie można zaklasyfikować jako leki służące do terapii chorób rzadkich. Hemofilia, Fabry, Gaucher, chłoniaki, Hunter, choroby immunologiczne, choroby zapalne jelit, dziedziczny obrzęk naczynioruchowy – to tylko część chorób, do leczenia których są przeznaczone nasze leki. Sprzedaż leków w obszarze specjalistyki i chorób rzadkich – to 67,7 procent naszych przychodów ze sprzedaży w Polsce w 2020 roku. W 2021 roku, z powodu zmian w portfolio, będzie to około 88,2 procent.
– Jakie nowe wprowadzenia planujecie w 2021 roku?
– Mamy nadzieję na wprowadzenie lanadelumabu, jako leczenia profilaktycznego dla pacjentów z ciężkim przebiegiem dziedzicznego obrzęku naczynioruchowego oraz ikatybantu w leczeniu ratunkowym dla populacji pediatrycznej. Planujemy także wprowadzenie iksazomibu w szpiczaku mnogim oraz brygatynibu w pierwszej linii leczenia niedrobnokomórkowego raka płuca. Pozytywnie zaopiniowane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji zostało również objęcie finansowaniem przeciwciała przeciwko czynnikowi VIII w hemofilii nabytej.
– Zapewne w procesie rejestracji, w FDA i EMA, Takeda ma kolejne nowe leki.
– Nasze plany w kontekście nowych rejestracji są bardzo ekscytujące i bazują na rozwoju w obszarach takich jak onkologia, rzadkie choroby genetyczne, hematologia, neurologia, gastroenterologia, szczepionki. Nasze plany zostały opracowane w ścisłej współpracy z wieloma ośrodkami badawczymi na całym świecie, aby mieć pewność, że bazujemy na rzetelnych danych. Wierzymy, że takie właśnie podejście przyczyni się do realizacji naszej misji, która opiera się na umożliwieniu jak najszybszego dostępu do terapii tym pacjentom, których potrzeby są najpilniejsze.
– Procesy refundacyjne w Polsce zostały nieco zahamowane z powodu pandemii.
– Dwie kolejne listy refundacyjne zostały odwołane. Dzięki dużemu wysiłkowi Ministerstwa Zdrowia – tutaj znowu chcę złożyć wyrazy uznania dla pana ministra Miłkowskiego i jego zespołu – lista wrześniowa była bogata w nowe decyzje. Listopad przyniósł jednak niewiele nowości, styczeń jest nieco lepszy. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym obwieszczeniem będzie coraz lepiej i do refundacji będą trafiać kolejne nowe terapie. Nie odnosząc się już do naszych planów, ale do całego obszaru innowacji, muszę podkreślić, że w bardzo wielu obszarach pacjenci czekają na finansowanie nowych terapii. Postęp w medycynie następuje bardzo szybko, co z jednej strony budzi ogromne nadzieje, a z drugiej wymaga dużego wysiłku wszystkich zaangażowanych stron, aby nowe leki były udostępniane polskim pacjentom na zasadach przewidzianych w wytycznych klinicznych.
– Duże nadzieje w Polsce są teraz wiązane z Funduszem Medycznym.
– To jest ważna decyzja, oczywiście musi jeszcze zostać wprowadzona w życie. Do końca nie jest wciąż ustalone, jak w praktyce będzie wyglądało jego funkcjonowanie. Wiemy, że zostanie opublikowana lista technologii lekowych o wysokiej wartości klinicznej lub o wysokim poziomie innowacyjności. Ale jak będzie wyglądała w praktyce i jakie to przyniesie konsekwencje, w jaki sposób przełoży się na proces refundacji – wiele spraw wymaga określenia. Od lat toczy się też dyskusja o zmianach w systemie refundacji, czyli nowelizacji ustawy refundacyjnej – trudno przewidzieć, kiedy to nastąpi, ale coraz częściej słyszy się, że resort zdrowia planuje te zmiany przeprowadzić w 2021 roku. Miejmy nadzieję, że ułatwią one dostęp do innowacji dla polskich pacjentów.
– Skoro w lutym AOTMiT ma opublikować listę zaawansowanych technologii medycznych, to spodziewam się, że producenci pracują nad tym, aby ich leki na tej liście się znalazły.
– Powołanie Funduszu i utworzenie tych list – wygląda bardzo zachęcająco. Problem polega na tym, że nie wiemy, jakie będą konsekwencje tego, że jakiś lek znajdzie się na tej liście. Czy będą z tym związane jakieś zmiany w późniejszym procesie refundacyjnym, czy oceny Komisji Ekonomicznej zmienią swój charakter, czy jej rola zwiększy się czy zmaleje – nie wiemy. Naszym wspólnym celem powinno być szybsze udostępnianie najbardziej obiecujących terapii. W Europie jest wiele różnych rozwiązań, opracowanych przez poszczególne kraje, aby ten cel osiągnąć. Czy Fundusz Medyczny skróci ten czas – to się okaże. A jest to bardzo ważne, ponieważ Polska wypada pod tym względem bardzo słabo na tle innych krajów. Równie ważnym problemem są dużo mniejsze grupy pacjentów, którzy mają dostęp do refundowanych terapii. Polscy pacjenci są leczeni nie do końca według zaleceń klinicznych. Kliniczne wskazania leków są zawężane w kryteriach kwalifikacji do programów lekowych.
– Które elementy naszego systemu wymagają zmiany?
– Przemyślenia wymaga na przykład pozycja i zasady działania Komisji Ekonomicznej. Jeśli ponad 90 procent jej decyzji jest negatywnych, to oznacza że obecny proces jest nieefektywny. Komisja nie spełnia swojej roli, skoro niemal zawsze potrzebne są indywidualne decyzje ministra.
– Ma to związek z ograniczonym budżetem na refundację, problemem są wysokie ceny leków.
– W Polsce widzimy dłuższy czas oczekiwania na refundację, ograniczone populacje pacjentów oraz często krótszy czas stosowania terapii. Jeśli dodamy jeszcze niższe ceny – to wyzwanie staje się bardzo duże. Niewątpliwie chcielibyśmy spotkać się w połowie drogi z ministerstwem, aby znaleźć kompromis. Zaczęłabym od sprawy najważniejszej – zapewnienia, że kryteria programów lekowych są identyczne ze standardami klinicznymi, tak aby leczenie otrzymali wszyscy pacjenci, którym jest w stanie pomóc refundowana terapia. Wychodząc z tego założenia, jest szansa na wynegocjowanie niższych cen leków dla Polski. Zdajemy sobie przecież sprawę, że siła nabywcza i możliwości finansowe polskiego płatnika są wciąż niższe niż w krajach zachodniej Europy.
– Ministerstwo jest otwarte na taki kierunek zmian?
– Ministerstwo stara się osiągnąć maksymalne efekty przy swoich budżetowych ograniczeniach. Dialog, który prowadzimy, jest bardzo konstruktywny. Obiecujące jest to, że ochrona zdrowia nabrała w tym roku, pod wpływem pandemii, dużo większego znaczenia. Zarówno rząd jak i polskie społeczeństwo są bardziej skłonni do inwestowania w zdrowie. Dostrzegają potrzebę, o której w naszej branży mówiło się od wielu lat. Dotychczas więcej myślano o inwestowaniu w infrastrukturę, w obronność – teraz na czoło wybija się ochrona zdrowia. Warto wykorzystać tę sytuację i doinwestować system ochrony zdrowia, wzmocnić go i lepiej zabezpieczyć finansowo. Nadal jest wiele braków w tym obszarze.
– Nadal nie mamy na przykład narodowej strategii dla chorób rzadkich.
– No właśnie – a przecież strategiczny program dla chorób rzadkich jest szczególnie ważny w sytuacji, kiedy system ochrony zdrowia jest osłabiony. W dobrej sytuacji, z należytym finansowaniem, nie byłoby to tak potrzebne jak teraz. Szczególnie ważne jest usprawnienie diagnostyki i wykrywania tych chorób. Najważniejszym celem powinno być tworzenie specjalistycznych ośrodków klinicznych, zajmujących się diagnozowaniem i leczeniem tych chorób. One powinny również koordynować i wspierać opiekę prowadzoną przez mniejsze placówki. Polska jest dużym krajem, jeśli jakąś rzadką chorobą zajmują się np. trzy ośrodki, to oznacza że większość pacjentów musi odbywać długie podróże, aby przejść badania lub spotkać się z lekarzem. Aby im pomóc, warto budować sieć mniejszych placówek, koordynowanych przez centralne ośrodki, a także rozwijać telemedycynę.
– Telemedycyna podnosi efektywność opieki.
– Wiele działań można już wykonywać zdalnie, co obniża stres pacjenta, ale także zmniejsza koszty systemu i podnosi efektywność opieki. Tutaj tkwią ogromne rezerwy dla polskiej ochrony zdrowia – żeby nie tylko domagać się zwiększenia wydatków, ale podnosić efektywność działania, ograniczać niepotrzebne koszty i inwestować tam, gdzie to przynosi najlepsze efekty. Dlatego ważnym celem powinno być tworzenie rejestrów, dzięki którym poprawia się wykrywalność, wzrasta efektywność opieki, a w konsekwencji – lepiej wykorzystujemy posiadane pieniądze.
– Ostatnie pytanie. Gdyby była Pani polskim ministrem zdrowia – co byłoby priorytetem na dziś?
– Najważniejsze byłoby, aby nie koncentrować się jedynie na pandemii COVID. Zrobiłabym wszystko, aby zaspokajać potrzeby pacjentów w innych obszarach, zwłaszcza tam, gdzie są największe dziury. To na pewno wczesne wykrywanie chorób i dostęp do skutecznej, na czas przeprowadzanej diagnostyki. To jest także ograniczanie hospitalizacji, czyli przechodzenie z opieki szpitalnej do ambulatoryjnej oraz leczenia domowego wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Budowałabym także partnerstwa na rzecz podnoszenia efektywności systemu, angażując pacjentów, przemysł, organizacje lekarzy. Potrzebujemy pracy zespołowej, ponieważ wyzwania są zbyt duże, aby ktoś poradził sobie z nimi w pojedynkę.
(rozmawiał Krzysztof Jakubiak)
© mZdrowie.pl