Branża farmaceutyczna nie ustaje w zabiegach o wsparcie ze strony państwa. Bez wsparcia rządu produkcja leków w naszym kraju będzie zamykana, a firmy farmaceutyczne przeniosą ją do krajów, które udzielają im większego wsparcia – przestrzegali uczestnicy debaty eksperckiej „Bezpieczeństwo lekowe kraju równie ważne jak militarne”, która odbyła się w ramach Forum Rynku Zdrowia.
„Planowanie inwestycji w przemyśle farmaceutycznym to planowanie strategiczne, długoterminowe. Dość powiedzieć, że od momentu podjęcia decyzji strategicznej do chwili rozpoczęcia jej wdrażania w życie mijają średnio dwa lata. Tak długi proces inwestycyjny wymaga ustabilizowania warunków rynkowych. My tej stabilności w Polsce nie widzimy” – mówiła Joanna Drewla, dyrektor generalna Servier Polska. Dodała, że w jej firmie trwają prace studyjne nad racjonalizacją produkcji. „Wobec naszej spółki-matki nie mamy takich argumentów, jak nasze koleżanki i koledzy z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, gdzie od lat konsekwentnie prowadzona jest polityka zachęt dla biznesu farmaceutycznego. To może skończyć się zatrzymaniem produkcji w Polsce i przeniesieniem jej do innych krajów” – przestrzegała Joanna Drewla.
W podobnym tonie wypowiadała się Aneta Grzegorzewska z Gedeon Richter Polska – „Mamy produkcję w Polsce, zatrudniamy niemal tysiąc osób, jesteśmy oficjalnie uznanym partnerem polskiej gospodarki. I nie mamy z tego zupełnie nic. Od lat toczy się dyskusja na temat Refundacyjnego Trybu Rozwojowego. I nic z niej nie wynika, jest bezowocna. Nie tylko Hiszpania i Wielka Brytania stosują systemy zachęt dla przemysłu farmaceutycznego, robią to także Francja i Niemcy. Skoro nic nie wychodzi z RTR, podpowiadamy dwa dodatkowe sposoby wspierania stosowane w tych krajach: ulgi podatkowe dla inwestycji oraz ulgi za prowadzenie prac badawczych.”
Wątpliwości wobec tych dodatkowych form wspierania przemysłu farmaceutycznego zgłosił Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, autor koncepcji RTR. „Decydowaliśmy się na tryb refundacyjny po szczegółowej analizie przepisów unijnych. Stosując ulgi podatkowe, moglibyśmy narazić na zarzut udzielania nadmiernej pomocy firmom farmaceutycznym. Tryb refundacyjny jest pod tym względem zupełnie bezpieczny. Kształtowanie własnego koszyka leków refundowanych pozostaje w gestii krajów członkowskich. Mogą kształtować go dowolnie i wykorzystać do premiowania krajowych wytwórców” – mówił.
Według opracowanej przez Krzysztofa Łandę koncepcji, wysokość premii powinna być proporcjonalna do stopnia spełnienia kilku warunków:
- wartości produkcji w Polsce (im większa, tym większa premia)
- inwestowania w badania i rozwój
- płacenia podatków w Polsce
- bilansu eksportu i importu leków (im większy eksport polskiego oddziału międzynarodowej w stosunku do importu z zagranicznych oddziałów – tym wyższa premia).
„RTR ma poważne uzasadnienie ekonomiczne. Według naszych wyliczeń z każdej złotówki wydanej na lek wyprodukowany w Polsce, w naszym kraju pozostaje 78 groszy. W wypadku leków sprowadzanych zza granicy jest to kwota rzędu 20-25 groszy” – dodał Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.
Zdaniem Bogny Cichowskiej – Dumy, dyrektor generalnej INFARMA, wsparcie dla firm farmaceutycznych nie powinno jednak kończyć się na samym RTR – „Nie możemy zapominać o tym, że Polska samodzielnie nie jest w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa lekowego. Dowodem jest obecna pandemia. Sprawa dostępu Polaków do szczepionki na koronawirusa, co dowodzi praktyka, może być załatwiona pozytywnie wyłącznie na drodze współpracy z Unią Europejską, z innymi państwami. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski i dbać nie tylko o rozwijanie produkcji w kraju, ale całościowo o politykę lekową, o odpowiednią współpracę z innymi państwami czy międzynarodowymi firmami” – mówiła.
Uczestnicy debaty porównywali zapewnienie bezpieczeństwa lekowego z bezpieczeństwem militarnym. „W wypadku Polski to bezpieczeństwo opiera się na sojuszach międzynarodowych i odpowiednim wkładzie własnym w postaci sił pozostawionych do dyspozycji całego sojuszu. Podobnie powinno być w wypadku bezpieczeństwa lekowego. W wypadku Polski – dobrze, że mamy odpowiednie sojusze, źle – że za mało troszczymy się o ten wkład własny” – mówiła Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprezes PZPPF.
Zdaniem Anety Grzegorzewskiej do pracy nad bezpieczeństwem lekowym Polski aktywniej powinien włączyć się resort spraw zagranicznych – „Właśnie teraz Unia Europejska jest w trakcie ustalania nowych mechanizmów, które sprawić mają, że Stary Kontynent nie będzie aż tak mocno jak dziś uzależniony od dostaw z Azji. Jasne jest, że Polska nie jest w stanie samodzielnie zapewnić sobie bezpieczeństwa lekowego. Unia Europejska już tak. Dlatego tak ważne jest, by przy powstawaniu unijnego mechanizmu zapewniającego to bezpieczeństwo, przy podziale pracy między poszczególne państwa członkowskie, Polska zapewniła sobie jak najlepsze miejsce, jak najlepszą pozycję. A to wymaga wsparcia ze strony naszej dyplomacji.”
„Z wszystkim tym zgoda, siadajmy do stołu, negocjujmy, ale najpierw zapewnijmy sobie odpowiednie podstawy biznesowe” – odpowiedział Krzysztof Kopeć. Apelował, aby rząd w związku z pandemią zamroził na trzy lata obecnie obowiązujące decyzje refundacyjne i nie wywierał presji na dalsze obniżanie cen – „Inaczej jest ryzyko, że branża tej presji nie wytrzyma. Siadajmy więc do stołu, dyskutujmy tyle, ile będzie trzeba, choćby nawet trzy lata. Ale przy zachowaniu tego postulowanego przez nas minimum bezpieczeństwa dla producentów.”
© mZdrowie.pl