Stały postęp w leczeniu nowotworów w Polsce został zakłócony przez pandemię, ale nie znamy jeszcze skali tego zjawiska.
Według danych przedstawionych przez prof. Joannę Didkowską, kierownik Krajowego Rejestru Nowotworów, od roku 1965 roku liczba zachorowań na nowotwory wzrosła w naszym kraju czterokrotnie (w liczbach – o 66 tys. wśród mężczyzn i o 62 tys. wśród kobiet). Bezpośrednim skutkiem wzrostu zapadalności był wzrost bezwzględnej liczby zgonów. Jednak mimo wzrostu bezwzględnej liczby zgonów, tempo wzrostu współczynnika śmiertelności zaczęło maleć – już w latach 1990-2000. Od początku XXI wieku umieralność zaczęła spadać – trend ten silniej widać wśród mężczyzn.
Narodowy Instytut Onkologii porównał dane na temat przeżycia pacjentów, u których zdiagnozowano nowotwór. „Jest wyraźna poprawa. W raku płuca wskaźnik przeżycia w latach 2008 – 2018 wzrósł o 4,5 proc. W raku szyjki macicy – o 5,8 proc., w raku jajnika – 7,5 proc., w raku prostaty – 14,6 proc., a w czerniaku o 13,6 proc.” – mówi prof. Joanna Didkowska. Wyniki osiągane w Polsce wpisują się w światowe trendy – „W latach 2008 – 2018 umieralność na raka spadła w Polsce o 0,8 proc. To nie jest zły wynik, ale trzeba przyznać, że nie w pełni satysfakcjonujący. W tym samym czasie tempo spadku umieralności na raka w krajach z naszego najbliższego sąsiedztwa było wyższe. W Austrii – 2,2 proc., w Czechach 1,96 proc., w Niemczech 1,5 proc.”
Magdalena Rosińska, kierownik Zakładu Matematyki Onkologicznej w Narodowym Instytucie Onkologii przestrzega, że poprawa leczenia onkologicznego w Polsce może się zatrzymać. Instytut szacuje, że w 2020 roku liczba nowych rozpoznań nowotworów spadła o około 20 proc. w stosunku do roku poprzedniego, co jest zbliżone do wartości raportowanych w innych krajach europejskich. Spodziewane jest, że pacjenci, którzy nie mieli zrobionego rozpoznania w okresie pandemii, pojawią się w systemie w roku 2021 lub 2022.
„Szczególnie ważne staje się zatem przygotowanie na przyjęcie zwiększonej liczby pacjentów, uruchomienie rezerw tkwiących w systemie. Z tym bywa różnie. Na przykład nie udało nam się wrócić do poziomu sprzed pandemii, gdy chodzi o świadczenia z zakresu diagnostyki. Podobnie źle dzieje się w badania przesiewowych” – mówi Magdalena Rosińska.
W okresie kwiecień-maj 2020 roku wykonano znacznie mniej badań przesiewowych niż oczekiwano na podstawie ubiegłych lat. Liczba cytologia spadła o 85 proc., mamografii – o 94 proc., kolonoskopii – o 85 proc. Świadczeniodawcy do dzisiaj nie poradzili się z nadrobieniem tych zaległości, co ma negatywne skutki. Jak zauważa Magdalena Rosińska, pomimo mniejszej liczby rozpoznań chorych na nowotwory, istotnie zwiększyła się liczba zgonów wśród osób mających rozpoznanie nowotworu złośliwego w ciągu 3 miesięcy przed zgonem, co może świadczyć pośrednio o większym zaawansowaniu nowotworów w momencie rozpoznania. Wzrosty te dotyczą m.in. nowotworów piersi, gruczołu krokowego, jelita grubego czy odbytnicy.
Jak zauważa Marcin Faflik, prezes zarządu Magodent (Grupa LuxMed) powodem mniejszej liczby wykonywanych świadczeń były nie tylko restrykcje związane z lockdownami, ale i zwykłe obawy pacjentów przed zarażeniem się koronawirusem podczas wizyty, diagnostyki czy leczenia – „W tej sytuacji kluczową staje się sprawa edukacji, tzw. czujności onkologicznej zarówno wśród pacjentów jak i lekarzy rodzinnych”.
„Na całe szczęście, na jakość leczenia onkologicznego w Polsce w najbliższym czasie wpływ mieć będą nie tylko te negatywne, wynikające z pandemii, katalizatory zmian. Oczekujemy także, że skutek przyniosą i te pozytywne” – mówi Sławomir Gadomski. Wiceminister zdrowia podkreśla, że na efekty działań w dziedzinie onkologii czekać trzeba latami – „Tymczasem po roku 2018, do którego odnoszą się dane zaprezentowane przez Narodowy Instytut Onkologii, zaszło sporo zmian. Przeprowadziliśmy pilotaż sieci onkologicznej, a co dwa miesiące, niemal na każdej liście refundacyjnej, pojawiały się nowe opcje terapeutyczne. Zdecydowanie nadgoniliśmy wiele zaległości. I mam nadzieję, że uda się dzięki temu nadrobić choćby część strat wywołanych pandemią”.
Sławomir Gadomski dodaje, że kolejnych efektów spodziewać się będzie można po wdrożeniu sieci onkologicznej oraz uruchomieniu większej liczby powstających obecnie „unitów”, czyli ośrodków dedykowanych leczeniu konkretnych typów nowotworów (np. piersi czy prostaty) – „Tyle, że w tym wypadku na efekty trzeba będzie poczekać kolejnych kilka lat”.