Czego oczekują młodzi przedstawiciele zawodów medycznych wchodząc na rynek pracy? Dyskutowali o na panelu „Co trawi system ochrony zdrowia. Perspektywa młodych medyków” podczas Kongresu Wyzwań Zdrowotnych. Szukano odpowiedzi przyczyn, dla którychmłodzi lekarze i lekarki, pielęgniarki i pielęgniarze nie chcą pracować w szpitalach.
Kultura organizacyjna, work-life balance, a także możliwość wsparcia mentorskiego są dla przedstawicieli młodego pokolenia personelu medycznego najważniejszymi czynnikami, branymi pod uwagę podczas wyboru miejsca prac. Lekarze i lekarki, pielęgniarki i pielęgniarze rozpoczynający karierę zawodową nie stawiają pracy na piedestale, w przeciwieństwie do wcześniejszych pokoleń. Praca jest ważna – nawet bardzo – ale życie nie składa się tylko z niej i nawet nie przede wszystkim. Dla młodych adeptów kierunków medycznych ważna jest równowaga między pracą a życiem prywatnym oraz to, w jakich warunkach wykonują swoją pracę. Ogromne rolę odgrywa kwestia bezpieczeństwa organizacyjnego i prawnego. Młodzi medycy bardzo chcą mieć swojego mentora, który poprowadzi ich na początku ścieżki zawodowej. Narzekają na nadmiar biurokracji i hejt ze strony pacjentów. Co ciekawe, w dyskusji praktycznie nie pojawił się wątek finansowy.
Polskie realia to nie zachodni film
„Wchodzimy do zawodu mając różne oczekiwania i zderzamy się z twardą rzeczywistością. Pół biedy, jeżeli jest to tylko problem, jak podzielić czas między pracę a rodzinę. Gorzej, jeśli przychodzę do pracy i mam rozwiązywać problemy, których nie wywołałam. Jestem żywą tarczą systemu ochrony zdrowia. Pacjenci kierują do mnie mnóstwo uwag czy skarg na sytuacje, w których nie uczestniczyłam, mimo to oni oczekują, że je rozwiążę. Szybko dowiadujemy się, jak ograniczone są nasze możliwości” – zauważyła lek. Maria Kłosińska, kierownik Działu Komunikacji Naczelnej Izby Lekarskiej, przewodnicząca zespołu matek lekarek przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie.
„Młodzież wybierając kierunek medyczny często ma wyobrażenie o pracy lekarza ukształtowane przez zachodnie filmy. Tam jest zespół terapeutyczny, który walczy o życie pacjenta przeprowadzając liczne badania, wszyscy się wspierają. Idziemy na studia medyczne i zderzamy się z rzeczywistością, która wygląda trochę jak fabryka robotników, którzy mają być zatrudnieni w szpitalach i mają wykonywać określone zadania” – dodał Janusz Świeczkowski-Feiz przewodniczący Rady Kształcenia Młodych Kadr Medycznych Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
Gilbert Kolbe, wicedyrektor ds. pielęgniarstwa w firmie Jutro Medical, podkreśla, że młodzi medycy spodziewają się w pierwszym miejscu pracy mentoringu – doświadczonej osoby, która im pokaże, jak ma wyglądać ich praca, jakie są prawidłowe praktyki. Ale przy tym nie chcą żyć pracą poza godzinami, po powrocie do domu – „Gdy przychodzą do pracy, zajmują się swoimi zadaniami, najlepiej jak potrafią, a później mają swoje życie. W ochronie zdrowia, w niektórych miejscach wciąż obowiązuje postawa „pracujemy do ostatniego tchu”, często biorąc dyżury jeden za drugim. Pokolenie Zet ma zupełnie inne podejście. Jest niechętne do brania dodatkowych dyżurów, nadgodzin. Nie można ich zachęcić pieniędzmi, bo pieniądze nie są dla nich aż takim priorytetem. Oczywiście są ważne, ale czas wolny i realizacja potrzeb niezwiązanych z zawodem są jeszcze ważniejsze”.
Władysław Krajewski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, zwrócił uwagę, że młodzi lekarze, kiedy wchodzą do zawodu, oczekują przede wszystkim godnych warunków pracy oraz bezpieczeństwa – „Już na studiach słyszymy, że pewne rzeczy możemy zrobić, innych nie. Że nie możemy czasami postępować zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, bo możemy napotkać na problemy prawne. Od samego początku uprawiamy medycynę defensywną”.
„Słucham Państwa z pewnym podziwem, ale i trochę niezrozumieniem. Akceptuję wasze oczekiwania, bo takie oczekiwania ma nowe pokolenie, nie tylko w Polsce. Tacy są obecnie młodzi ludzie. Czy myśmy mieli inne? Tak, bo nasza rzeczywistość była inna. Nasze oczekiwania wynikały z tamtejszej rzeczywistości. Dziś potrzeby młodej lekarki i jednocześnie matki, młodego pielęgniarza/pielęgniarki, młodego rezydenta są inne, ale wciąż mają bardzo podobne podłoże. Mówimy i słyszymy o work life balance, że praca musi się kończyć o określonej godzinie, i niedopuszczalne są telefony służbowe po tym czasie, że nikt nie weźmie 25 dyżurów w miesiącu. Dla mojego pokolenia, pokolenia mojego ojca, bo pamiętam w jaki sposób on pracował tworząc ośrodek w Zabrzu, była praca, praca i tylko praca. Rodzina stanowiła znikomy ułamek życia. Medycyna jest piękna, ale jest też bardzo absorbująca. Jednak niesiemy pomoc drugiemu człowiekowi. On o godz. 8 nie przestanie mieć dolegliwości, bo my kończymy dyżur. Dalej je będzie miał. Dlatego ważne jest, byśmy tworzyli w środowisku pracy poczucie wzajemnego zaufania, że kiedy kończymy dyżur i idziemy do domu, będzie ktoś, kto dokładnie tak samo, z takim samym zaangażowaniem, w sposób bezpieczny i skuteczny, będzie leczył naszego pacjenta. Tego nam brakuje. Taką kulturę pracy powinniśmy wytwarzać” – komentował wypowiedzi młodych medyków prof. Michał Zembala, kierownik powstającego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie Oddziału Kardiochirurgii, Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia, Wydziału Medycznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Uczestnicy dyskusji próbowali odpowiedzieć na pytanie, dlaczego młodzi lekarze i pielęgniarki nie chcą wiązać kariery zawodowej ze szpitalem. „W rankingu popularności specjalizacji w ostatnim naborze zwyciężyły dermatologia i radiologia, specjalizacje nieszpitalne. Przy czym wyborem radiologii jestem zdziwiony, bo można zakładać, że będzie to pierwsza specjalizacja, w której sztuczna inteligencja wyeliminuje lekarzy z procesu diagnostyki” – ocenił prof. Zembala.
Dlaczego szpital nie jest tym miejscem pracy, o którym marzą młodzi medycy? „Kiedyś była mniejsza biurokracja. Teraz przyjmując jednego pacjenta wypełniamy tony papierów. Połowę czasu pracy – zostało to zbadane – marnujemy na biurokrację. Tak więc pracując 200 godz. w miesiącu, co nie jest czymś nadzwyczajnym – bo etat lekarski to ok. 160 godz., do tego dochodzi 40 godz. obowiązkowych dyżurów rezydenckich, -nie waham się powiedzieć, że 100 godz. spędzamy przy dokumentach. Gdyby to się zmieniło, pracowałoby się nam znaczniej lepiej, moglibyśmy bardziej pomagać pacjentom, lepiej ich diagnozować i pielęgnować, szybciej leczyć, tylko do tego potrzebne są głębokie zmiany” – zauważyła Maria Kłosińska.
Jedną z najczęściej wybieranych specjalizacji pielęgniarskich jest pielęgniarstwo anestezjologiczne i intensywnej opieki. Już na etapie studiów jawi się ono studentom jako najciekawsze, dajce najwięcej kompetencji i perspektyw. „Owszem, jest ciężkie, ale bardzo interesujące. To co te osoby często odpycha od szpitala, to perspektywa dyżurów i stopień ciężkości pracy. Perspektywa pracy w przychodni między godz. 8 a 18 od poniedziałku do piątku jest bardzo kusząca. To co też podnoszą pielęgniarki/pielęgniarze i położne szpitalne, to potrzeba wsparcia psychologicznego, zwłaszcza młodszych osób. Szkoda, że odeszliśmy od psychologów w szpitalu dostępnych dla kadry medycznej. Myślę, że publiczne podmioty powinny zachęcać młodych pracowników przede wszystkim perspektywą rozwoju, po drugie – bezpieczeństwem, po trzecie – wsparciem” – przekonywał Gilbert Kolbe.
Władysław Krajewski stwierdził, że wbrew pozorom młodzi medycy chcą pracować w publicznej ochronie zdrowia. Potrzebują tylko do tego gwarancji odpowiednich warunków oraz bezpieczeństwa – „Przeprowadzamy wśród rezydentów z całej Polski ankietę. Okazuje się, że większość respondentów doświadcza mobbingu w pracy. Boją się, że na dyżurach nie sprostają oczekiwaniom pacjentów, starszych kolegów, że popełnią błąd. Dostajemy sygnały, że dochodzi do sytuacji, kiedy rezydent zostaje sam na dyżurze mając pod sobą 100, a nawet 300 pacjentów. Są to kuriozalne sytuacje, które nie powinny mieć miejsca”.
Z jakich powodów młodzi medycy opuszczają Polskę
Ośrodek Badań nad Migracjami na Uniwersytecie Warszawskim przeprowadza ankiety wśród studentów VI roku kierunków lekarskich pytając o ich intencje migracyjne. Obecnie trwa trzecia edycja ankiety. „Pytamy studentów, czy zamierzają emigrować, a jeśli tak, to co ich wypycha z Polski. Z wyników ubiegłorocznej ankiety wynika, że najpopularniejsze są czynniki społeczno-polityczne. Z jednej strony ankietowani wymieniali sytuacje dotyczące nas wszystkich, ale też związane z zawodem lekarza – kwestie aborcji, hejtu pacjentów wobec lekarzy, niezrozumienia roli lekarza i że on nie jest odpowiedzialny za błędy systemu, ale też stosunki międzyludzkie między starszymi a młodymi lekarzami, również szeroko rozumianymi przedstawicielami władzy, którzy wypowiadają się na temat lekarzy. W tym roku dołożyliśmy pytanie wprost o mobbing i wygląda na to, że to będzie bardzo popularna odpowiedź. Następne były czynniki związane z organizacją systemu opieki zdrowotne, nazwaliśmy to „warunkami pracy, organizacją systemu opieki zdrowotnej i czasem pracy”. Dalej wymieniane były płace” – mówiła dr Dominika Pszczółkowska z Ośrodka Badań nad Migracjami UW.
„Mając ogrom dokumentacji do wykonania, lekarz często nie jest w stanie wystarczająco długo rozmawiać z pacjentem, udzielić mu odpowiedzi na wszystkie pytania. Obie strony są niezadowolone. W ośrodkach akademickich dokumentacją zajmują się studenci. O stanowisku asystenta lekarza wielu z nich marzy. Wprowadzenie takiego rozwiązania w innych miejscach byłoby z korzyścią dla obu stron. Studenci mieliby styczność z systemem, mogliby popracować w nim, poczuć się jego częścią, a lekarzy mogliby więcej czasu poświęcić na leczenie” – zaproponował Władysław Krajewski.
Nie ma prostej ścieżki kształcenia praktycznego
Według Janusza Świeczkowskiego-Feiza absolwenci kierunków medycznych często nie chcą pracować w szpitalu, ponieważ młody lekarz czy młoda lekarka niestety nie mają tam możliwości rozwoju. „Nierzadko są angażowani do zadań typu poszukiwanie miejsca dla pacjenta w DPS-ie, a przecież rezydent czy młody lekarz idzie do szpitala, żeby się kształcić przede wszystkim od strony praktycznej. W Danii, Holandii studenci w trakcie zajęć wykonują część pracy w szpitalu, przez co się uczą, odciążają system. W Danii nie mają tak dużo zajęć teoretycznych, jak w Polsce i mogą w wolnym czasie pracować na oddziale jako asystent lekarza czy pielęgniarki. W ten sposób najwięcej się uczą”.
Z badań przeprowadzonych przez Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego wynika, że idąc do pierwszej pracy aż ¾ absolwentów nie widziało nigdy w trakcie studiów stanu zagrożenia życia, a jest to wpisane w ustawie jako umiejętność, której student nabiera w trakcie studiów. 20 proc. ankietowanych nie ma poczucia przygotowania, żeby taki stan rozpoznać, a ponad 70 proc. nie ma pojęcia, jak ustalić plan rehabilitacji dla najczęstszych chorób. Na ten temat nie ma praktycznego nauczania.
„Osoby, które kończą studia i trafiają na oddział, widzą, jak są traktowani stażyści, rezydenci, że to nie jest miejsce do kształcenia. Szpitale traktują nierzadko studentów jako zło konieczne, rezydentów jako „darmową” siłę do wypełniania dokumentów i opieki nad pacjentami. A przecież skuteczne rozwiązania systemowe są za naszymi granicami. Z Polski ponad 600 studentów wyjeżdża na różne praktyki zagraniczne i staże. Potem wracają i opowiadają, jak fajnie jest zorganizowany oddział, cały system” – mówił Janusz Świeczkowski-Feiz.
„Marzyłoby mi się, żeby w każdym szpitalu była bardzo klarowna, transparentna ścieżka kształcenia młodego medyka. Niestety z punktu widzenia osób zarządzających nie jest to łatwe do zrealizowania. Nie w każdej specjalności zabiegowej są takie zabiegi, które rezydent może samodzielnie, bezpiecznie wykonywać. Jeśli już pracujemy w ośrodku, który podejmuje się kształcenia młodych kadr, czyli w ośrodku akademickim, to musimy mieć taki margines na kształcenie. Ważne też, żeby uczelnie uczyły, jak uczyć” wyraził pogląd prof. Michał Zembala.
Recepta na bolączki młodych
Maria Kłosińska – „Potrzebujemy systemu dającego bezpieczeństwo medyków, a wtedy bezpieczny będzie także pacjent. Mam na myśli system no fault, klauzulę wyższego dobra. Potrzebujemy również, by móc się zajmować tym, do czego jesteśmy powołani, bo chcemy z pasją wykonywać swój zawód. Mniej biurokracji, która nie musi być wykonywana przez zawody medyczne. Pacjent potrzebuje medyków, biurokracja jest tym, co w tym przeszkadza”. Gilbert Kolbe – „Mentoring, regularny feedback od przełożonych i więcej czasu dla pacjenta. To pomoże młodym medykom”.
Władysław Krajewski – „Potrzebne są trzy rzeczy do godnych warunków prący młodych medyków. Po pierwsze, normy minimalnego zatrudnienia w przeliczeniu pacjentów na lekarza. Wtedy pacjenci będą lepiej zaopiekowani przez lekarzy. Poprawi to znacznie bezpieczeństwo samych medyków, jak i chorych. Druga to mentoring, czyli mistrz, trzecia kwestia to odciążenie ze zbędnej dokumentacji, co można osiągnąć zatrudniając sekretarki medyczne albo asystentów lekarza”.
Janusz Świeczkowski-Feiz – „Należy podnieść jakość kształcenia praktycznego we wszystkich zawodach medycznych. Druga kwestia to team members. W Polsce niestety praca zespołowa i wymiana zadań na oddziałach szpitalnych jest bardzo zależna tylko od specyfiki danego oddziału. Nie jesteśmy uczeni, żeby działać w zespole, nie jesteśmy uczeni, jak współpracować z przedstawicielami innych specjalności niż nasza”. Michał Zembala – „Uczmy się i uczmy – kultury pracy i kultury organizacji – i nie bójmy się zmian”.