Dla pacjenta najważniejszymi elementami świadczącymi o jakości opieki, jaką otrzymuje, jest jej dostępność oraz bezpieczeństwo podczas korzystania ze świadczeń medycznych. Wymaga to m.in. dbałości o przyszłe kadry medyczne oraz partnerstwa przedstawicieli różnych zawodów zaangażowanych w pomoc pacjentowi. Budowanie jakości – to także działania profilaktyczne, na których powodzenie przekłada się świadomość społeczeństwa. W Katowicach odbyła się „Konferencja Zdrowia Publicznego”, zorganizowana przez American Heart of Poland. Rozmawiano na niej m.in. o jakości w systemie ochrony zdrowia, kształceniu kadr medycznych, oraz medycynie stylu życia.
Pierwszy panel poświęcony był dobrym praktykom w publicznym systemie ochrony zdrowia, gdzie przede wszystkim dyskutowano na temat wprowadzonej niedawno ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Nie zabrakło rozważań na temat genezy oporu części środowiska medycznego, podczas jej procedowania. „Ustawa o jakości przechodziła przez różne etapy. (…) Powoli przechodzimy już do momentu, gdy będzie widać pierwsze efekty i pokażą się pierwsze rozporządzenia ministra zdrowia w zakresie szczegółowej realizacji ustawy o jakości. Ustawa zawiera wiele ważnych elementów, które powinny znaleźć się w systemie. Mówi np. o rejestrach medycznych, wewnętrznych systemach jakościowych, badaniu satysfakcji pacjentów, badaniu ryzyka związanego z opieką nad pacjentem. Ustawa mówi też o utrzymaniu systemu akredytacji z pewnymi modyfikacjami, wprowadzany jest nowy system autoryzacji oraz elementy monitorowania wskaźników jakościowych. Cały czas czekamy na szczegółowe rozporządzenia, nad którymi trwają właśnie prace” – mówił Michał Bedlicki (zastępca dyrektora, Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia). Jego zdaniem opór części środowiska medycznego jest całkowicie naturalnym zjawiskiem i nie powinien dziwić, ponieważ w procesach wprowadzania zmian występuje lęk przed nowością i chęć utrzymania dotychczasowego porządku rzeczy. „To co dla nas jest na pewno najważniejsze, właśnie z perspektywy ustawy o jakości – to jest dążenie do minimalizacji zdarzeń niepożądanych, zbieżne z ideą Światowej Organizacji Zdrowia doprowadzenia do zero-szkodowości w 2030. To jest taki bardzo odległy cel, ale to jest coś, co powinno nam przyświecać” – podkreślił Michał Bedlicki.
„Pomimo pewnych niedociągnięć, na które wskazują na tym etapie eksperci, sam cel jest istotny. Jeśli coś ma służyć pacjentowi, będzie działaniem pożytecznym. Jako starostwo posiadamy dwa szpitale, w tym jeden zakwalifikowany jako powiatowy, ale w praktyce ma on rangę wojewódzkiego. Dziś stoimy przed dylematem, czy jeszcze bardziej pracować w jego ramach nad tym, by szpital “spinał się”, czy czekać ze względu na wiszący nad nami miecz Damoklesa” – mówił Eligiusz Komarowski, starosta pilski. Jego zdaniem, opór wobec wprowadzenia ustawy o jakości nie jest podszyty lękiem przez zmianą, a wynika z obserwacji zbyt dużego tempa jej procedowania, z pominięciem dialogu z częścią zainteresowanych.
„Warto się również zastanowić, czy mówimy o jakości w ochronie zdrowia, czy o jakości świadczeń zdrowotnych. To bowiem kolosalna różnica. Ta druga jest jedynie jednym z elementów jakości w ochronie zdrowia” – zaznaczył ks. dr Arkadiusz Nowak (prezes, Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej) i dodał – „Ustawa o jakości jest niewątpliwie krokiem naprzód, jeśli patrzy się na nią jako na element naprawiania systemu, tak by pacjent czuł się w systemie bezpieczny”. W swojej wypowiedzi nawiązał również do głośnej w ostatnim czasie kwestii jakości posiłków w szpitalach – „To jest jeden z ważnych elementów, ale nie jest to element kluczowy. O wiele ważniejsze jest to, czy pacjent wyjdzie z tego szpitala przekonany, że zastosowano właściwe metody leczenia, że zaproponowano mu szybki proces diagnostyczny, zaproponowano mu właściwe metody terapeutyczne w oparciu o najnowocześniejsze technologie medyczne, że lekarz do niego przemówił w sposób jasny, że pielęgniarka wykazała się należytą troską” – mówił ks. dr Nowak. Natomiast Adam Szlachta (prezes zarządu, American Heart of Poland) podkreślił, że powodem niechęci wobec wprowadzanych zmian może być fakt, że wymagają one od świadczeniodawców dużego wysiłku.
Edukacja kadr medycznych
Dyskusje prowadzone w ramach drugiego panelu, poświęconego kwestiom edukacji zdrowotnej, zdominował temat kształcenia kadr medycznych, przede wszystkim lekarzy.„Zwiększenie liczby miejsc na kierunkach lekarskich było i jest koniecznością. To, co budzi wątpliwości, to sposób przeprowadzenia tej operacji” – podkreśliła dr Małgorzata Gałązka-Sobotka (dyrektor, Instytut Zarządzania w Ochronie Zdrowia, Uczelnia Łazarskiego). Dodała przy tym – „Lepiej byłoby, gdyby zadanie tworzenia ośrodków zamiejscowych powierzyć uczelniom medycznym, mającym olbrzymie doświadczenie i odpowiednie zasoby”. W przypadku nowych uczelni, kształcących przyszłych lekarzy, egzamin LEK zweryfikuje – jej zdaniem – wiedzę ich absolwentów. „Cokolwiek byśmy nie mówili o LEK i konieczności jego zmian, jest to egzamin, który w sposób porównywalny mierzy efekty kształcenia we wszystkich uczelniach. Pozwala on ocenić zdobyte kompetencje i realizację efektów kształcenia” – zaznaczyła dr Gałązka-Sobotka. Plusem kształcenia lekarzy w mniejszych ośrodkach jest natomiast zwiększenie w przyszłości liczby specjalistów w tych częściach kraju, w których występuje deficyt kadr. Dr Gałązka-Sobotka zwróciła również uwagę na inną przeszkodę w kształceniu większej liczby studentów, jaki jest stosunkowo niewielka liczba nauczycieli akademickich.
Doktor Piotr Buszman (kierownik Katedry Kardiologii KAAF) uznał, że przewidywane zagrożenie dla pacjentów ze strony potencjalnie niekompetentnych lekarzy jest znikome, gdyż zwiększona dostępność specjalistów zrodzi również większą konkurencję na rynku kadr.
Krytycy otwierania kierunku lekarskiego na nowych uczelniach podnoszoną brak prosektoriów na niektórych z nich i zastąpienie ich wirtualnymi stołami sekcyjnymi. Doktor Paweł Kaźmierczak (Rada Programowa Fundacji „Z Sercem do Pacjenta”) powiedział – „Wirtualna rzeczywistość w kształceniu – to znak czasu. Jest to przyszłość edukacji i z tej drogi nie ma odwrotu”. Odniósł się również do zwiększenia liczby studentów kierunku lekarskiego – „Z punktu widzenia praktyka, który na rynku pracy jest odbiorcą absolwentów uczelni wyższych, ten wzrost liczby osób, które skończą kierunek lekarski jest niezbędny”. Dodał również, że duży problem stanowi nierównomierna dystrybucja lekarzy czy pielęgniarek na terenie Polski.
Medycyna stylu życia
Trzeci panel został poświęcony medycynie stylu życia, nowemu nurtowi, którego celem jest popularyzowanie działań profilaktycznych. Prof. Małgorzata Łukowicz (krajowa konsultant ds. rehabilitacji medycznej) oceniła, że największym problemem jest skupienie się tylko na profilaktyce wtórnej, czyli na wczesnym wykrywaniu chorób, z pominięciem roli profilaktyki pierwotnej, mówiącej o działaniach na rzecz utrzymania dobrego stanu zdrowia (dieta, ruch, sen, emocje). W tej marginalizowanej części profilaktyki najwięcej do zrobienia ma sam pacjent – “Warto przerzucić trochę ciężaru odpowiedzialności za zdrowie, z systemu czy lekarzy, na obywatela”.
Prof. Krzysztof Milewski (kardiolog, kierownik Centrum Kardiologii i Kardiochirurgii w Bielsku-Białej, AHP) zwrócił uwagę, że profilaktyka przynosi efekty w odległym czasie i są one trudno mierzalne, co jest jednym z powodów, dla których tak często pacjenci, ale również personel medyczny o niej zapominają. „Medycyna stylu życia – to być może jest ten brakujący element, który pomoże zadbać o pacjenta” – dodał.
Grzegorz Błażewicz (zastępca Rzecznika Praw Pacjenta) podkreślił, że naukę dbania o zdrowie należy wdrażać od najmłodszych lat. Jego zdaniem temu mógłby służyć nowy przedmiot szkolny – wiedza o zdrowiu. Jego zdaniem, na niechęć do działań profilaktycznych może przekładać się brak zaufania pacjenta do personelu medycznego. Wskazał też, że winę za to ponoszą częściowo sami przedstawiciele zawodów medycznych, ponieważ nie budują partnerskiej relacji pomiędzy grupami zawodowymi i podważają wzajemnie swoje kompetencje w obecności pacjenta.