Przeciwdziałanie pierwszej fali C-19 było w dużej mierze efektem improwizacji. Przygotowując się do drugiej fali mamy szanse wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i lepiej skoordynować działania poszczególnych służb – to wnioski z debaty „System ochrony zdrowia i gospodarka”, która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jak mówił Grzegorz Juszczyk, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, skoordynowanie działań wielu służb odpowiedzialnych za przeciwdziałanie C-19 jest trudne „Zwłaszcza w sytuacji gdy mamy do czynienia z zagrożeniem nowym, trudnym do zdefiniowania, gdy poruszamy się w zakresie hipotez badawczych, gdy nie ma twardych dowodów naukowych na to, jak przeciwdziałać epidemii, jak leczyć wywołaną przez wirusa chorobę. To, co działo się dotychczas, potraktujmy zatem jako pilotaż. Dziś wiemy znacznie więcej, potrafimy reagować lepiej.”
Jego zdaniem na zagrożenie dobrze zareagowała inspekcja sanitarna. Dość szybko powstała też w Polsce sieć laboratoriów przygotowana do wykonywania odpowiednich testów. Pacjenci z COVID-19 byli leczeni zgodnie ze światowymi standardami. „To co uderzało i wymaga szybkiej poprawy – to organizacja pracy na styku tych trzech segmentów. Tak, by na przykład moce przerobowe laboratoriów wspierane były odpowiednią siecią służb przeprowadzających testy” – ocenił Grzegorz Juszczyk.
Podobnie wypowiadał się poseł Andrzej Sośnierz – „Widzę potrzebę powołania specjalnego pełnomocnika rządu, koordynatora ds. walki z C-19. Choćby po to, by zmienił dotychczasowy system testowania. Nie zgadzam się z praktyką i postulatem, by testowani byli wyłącznie chorzy i pacjenci z objawami. Tych uważam za mniej groźnych, gdy chodzi o rozprzestrzenianie wirusa. Z natury rzeczy są już w jakiś sposób izolowani, zarażają więc mniej. Najgroźniejsi są zarażeni bezobjawowi. I ich trzeba testować. W szczególności, po otwarciu szkół, dzieci i młodzież. Im wirus zagraża mniej, ale stanowi olbrzymie zagrożenie dla ich rodziców i starszych domowników.”
Z potrzebą lepszej koordynacji działań różnych państwowych służb zgodził się Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, mówiąc – „Ale w walce z pandemią nie wszystko można przewidzieć odgórnie, nie zawsze można też sformułować w skali kraju uniwersalne wytyczne, dobre dla każdego rodzaju placówki. Poszczególne szpitale i przychodnie powinny mieć odpowiedni zakres autonomii. Przypominam, że to dzięki ich elastycznym i szybkim decyzjom, szybkiemu wdrażaniu procedur bez oczekiwania na odgórne polecenia udało nam się z dobrym skutkiem odeprzeć pierwszą falę pandemii.”
Generał Gielerak jako przykład podał kierowany przez siebie WIM, który już kilka tygodni przed sformułowaniem odpowiednich zaleceń stosował segregację pacjentów. Wprowadził też zasadę testowania własnego personelu „na żądanie” – „Efekt był dobry, koszt niewielki. W trakcie pierwszej fali życzenie testowania wyrażało ok. 50 osób z personelu dziennie, po czym liczba ta stale malała.”
Zdaniem Grzegorza Gierelaka, przy zachowaniu odpowiedniej autonomii przez szefów placówek, strategia powinna polegać na:
- elastycznym zarządzaniu kadrą medyczną; w razie konieczności trzeba zrezygnować z trzymania się sztywnych reguł kadrowych, narzuconych kontraktami NFZ co do obsady poszczególnych oddziałów szpitalnych;
- gromadzeniu i analizie szczegółowych danych dotyczących epidemii;
- odpowiedniej polityce informacyjnej, wzorowanej na czeskiej, czyli odpowiadaniu na każde wątpliwości, nawet plotki – by tym sposobem nie pozostawić pola do zagospodarowania przez autorów fakenewsów;
- odpowiednim wykorzystaniu urządzeń mobilnych i rozwinięciu programu ProteGo.
Na finansowy aspekt epidemii zwróciła uwagę dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego – „Mam nadzieję, że pieniędzy nie zabraknie ani na leczenie pacjentów covidowych, ani niecovidowych i to mimo spadku ściągalności składki zdrowotnej. Nie wiem, czy akurat takie były intencje i przewidywania autorów zapisów tzw. ustawy 6 proc., ale wartość przypadających według ustawy 5,3 proc. PKB na wydatki na zdrowie w 2021 roku będzie naliczana od wskaźnika odnotowanego w Polsce w roku 2019. To bardzo dobrze. W 2020 roku PKB spadnie, ale poziom wydatków zdrowotnych będzie naliczany od rekordowo wysokiego wskaźnika z 2019 roku”.
Przy spadającej składce zdrowotnej oznaczać to będzie konieczność uruchomienia dotacji budżetowych na zdrowie. „I nie sądzę, by te dotacje były zagrożone. Nie sądzę, by ktoś chciał się poważyć na naruszenie zapisów ustawy. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że epidemia udowodniła nawet najbardziej sceptycznym politykom i menedżerom ewidentne związki między stanem zdrowia publicznego a stanem gospodarki” – stwierdził Andrzej Sośnierz.
Zdaniem Beaty Drzazgi, prezes BetaMed SA, z dotychczasowego przebiegu pandemii należy wyciągać wnioski i poprawiać co można – „Ale dla mnie najważniejszym wnioskiem z pierwszej fali pandemii jest to, że nie można do końca ufać wypracowywanym w mozole, latami czy miesiącami, procedurom. Pandemia nas w dużym stopniu zaskoczyła i nie należy wykluczyć, że w przyszłości ponownie nas zaskoczy. Kluczowa jest gotowość do dokonywania szybkich zmian w sposobach funkcjonowania placówek w stale zmieniających się realiach. W gruncie rzeczy ta właśnie gotowość i elastyczność w takich placówkach jak moja, opiekująca się pacjentami niesamodzielnymi, okazała się w pierwszym etapie pandemii jednym z najważniejszych atutów.”
© mZdrowie.pl