Dotyka nas kryzys kadr medycznych. Pielęgniarki odejdą, a na ich miejsce nikt nie przyjdzie. Farmaceuci i diagności z kolei są przezroczyści dla systemu – wskazywali przedstawiciele środowiska medycznego w czasie pierwszego czytania noweli ustawy o minimalnych płacach w ochronie zdrowia.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia trafił pod obrady Sejmu. Przewiduje on, że od 1 lipca 2021 r. żaden pracownik medyczny oraz działalności podstawowej podmiotu leczniczego nie będzie mógł mieć ustalonego wynagrodzenia zasadniczego na poziomie niższym niż wynikający z ustawy. W czwartek zajęły się nim na wspólnym posiedzeniu komisja zdrowia oraz finansów.
W czasie obrad komisji, przedstawiciele środowisk medycznych wskazywali przede wszystkim na kryzys kadrowy. Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok zwróciła uwagę, że władze próbują dzielić środowisko medyczne. W proponowanych rozwiązaniach nie bierze się jej zdaniem pod uwagę odpowiedzialności, doświadczenia i wiedzy, jakie mają poszczególni pracownicy ochrony zdrowia – “Minister pozostaje głuchy na nasze argumenty, że minimalne wynagrodzenie nie powinno być oparte tylko na wykształceniu”. Krystyna Ptok dodała, że resort prowadzi “pozorowany dialog i narzuca dyktaturę biurokratyczną”.
Przedstawicielki pielęgniarek i położnych wskazywały też, że ten zawód przeżywa ogromną zapaść. Brakuje ich na oddziałach. Średnia wieku pracujących pielęgniarek wzrasta, śmierć dotyka wykonujące ten zawód stosunkowo młode kobiety. Średnia wieku umieralności w tym zawodzie wynosi 61 lat, podczas gdy kobiety w Polsce żyją przeciętnie 80 lat. “Mamy ogromy kryzys pielęgniarski, jesteśmy zawodem deficytowym. Nie mamy co liczyć na to, by sytuacja się poprawiła. Zamiast pięciu pielęgniarek na dyżurze jest jedna lub dwie” – tłumaczyła prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Zofia Małas.
Z kolei przewodnicząca NSZZ “Solidarność” Maria Ochman podkreśliła, że wnoszony projekt nie jest wcale nowy. Ustawa nowelizowana była już dwa razy w 2017 roku. Prace nad wniesionym obecnie projektem zaczęły się w styczniu, najpierw z udziałem ekspertów, samorządów i wszystkich związków, a potem decyzje podejmowano w ramach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia, zgodnie z ustawą. 17 marca z kolei podpisane zostało porozumienie z OPZZ i Solidarnością, natomiast Forum Związków Zawodowych, w którego skład wchodzi OZZPiP wniósł odrębny głos. “Ta ustawa jest niezwykle potrzebna i wszyscy o tym wiedzą” – zaznaczyła Maria Ochman. Poprosiła posłów, by zrozumieli, że nikt w tej ustawie nikomu nic nie zabiera. “To jest płaca minimalna, dajemy szansę na nią tym, którzy do tej pory jej nie mieli” – dodała.
Przedstawicielki farmaceutów i diagnostów laboratoryjnych podkreślały, że reprezentowane przez nie grupy są stosunkowo nieliczne, ale nie oznacza to, że powinny być one przezroczyste dla systemu. Oceniły że resort zdrowia nie prowadzony z nimi dialogu, lecz monolog. Prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych Alina Niewiadomska wskazała, że grupa, którą reprezentuje, jest zawodem bardzo niszowym i pozostaje “zawsze gdzieś z tyłu”. “Potrzebujemy wsparcia państwa. Mamy 17 tys. diagnostów laboratoryjnych, w tym emerytowanych. Potrzebujemy świeżej krwi, tym bardziej że spada nabór na uczelniach” – powiedziała. Zaznaczyła, że poziom wskaźnika pracy dla diagnosty – 1,06 – przy kształceniu, które trwa 9 lat, jest nie do przyjęcia. Dodała, że do czasu pandemii ten zawód był niewidoczny.
Prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie Ewa Steckiewicz-Bartnicka wyraziła ubolewanie, że jako farmaceuta czuje się ciągle pomijana. “To był nie dialog, lecz monolog. W tej chwili osoba, która skończy studia i nie ma specjalizacji, ma o 400 zł większe wynagrodzenie od technika farmacji. Nie może tak być. Na Zachodzie wszyscy wiedzą, że złotówka zainwestowana w farmaceutę – to pięciokrotny zysk. Dlatego, że jesteśmy nieliczną grupą, to mamy być przezroczyści w systemie?” – zastanawiała się.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja wskazał, że pracodawca i tak nie będzie w stanie zapewnić minimalnych płac, bo nie ma z czego. Stwierdził, że faktycznie proponowane obniżenie współczynników wynagrodzeń jest “wysublimowanym podziękowaniem dla personelu medycznego za ten rok heroicznej walki”. Przypomniał, że zmarło 270 zakażonych koronawirusem lekarzy i lekarzy dentystów. Zwrócił uwagę na to, że w trakcie konsultowania projektu środowisko lekarskie nie miało możliwości przedstawienia swoich uwag. “Chcieliśmy zobaczyć perspektywę wzrostu wynagrodzeń, nie zobaczyliśmy tego” – zaznaczył Andrzej Matyja.
Prezes NRL wskazał też, że w większości krajów, z którymi powinniśmy się porównywać, wynagrodzenie specjalisty przekracza dwukrotność wynagrodzenia przeciętnego. “Jakże nam jest daleko do tego” – stwierdził. Postawił też pytanie, czy obniżenie współczynnika pracy do 1,31 z 1,61 w 2018 r. “nie jest kolejnym policzkiem?” W imieniu środowiska lekarskiego zaapelował o nieobniżanie tego wskaźnika i pozostawienie go na poziomie 1,61, o wstrzymanie emigracji i poważne potraktowanie profesjonalistów medycznych dla dobra pacjentów, jak również o wznowienie dialogu przez szefa resortu zdrowia. (PAP)