Zapewnienie samowystarczalności zaopatrzenia w krew i jej składniki w naszym kraju będzie oraz trudniejsze – ostrzegają specjaliści. Przybywa osób wymagających przetoczeń, a liczba dawców wciąż jest taka sama. Krwi najbardziej będzie brakować w okresach letnich.
Przy okazji publikacji raportu „Krew. Lek, wartość, zasób. Aktualne wyzwania i potrzeby związane z przetoczeniami krwi w chorobach przewlekłych”, opracowanego przez Polskie Towarzystwo Hematologów i Transfuzjologów, prezes towarzystwa prof. Iwona Hus podkreśliła, że stale zwiększa się zapotrzebowanie na krew, bo coraz więcej jest pacjentów z chorobami przewlekłymi wymagających stałych przetoczeń – „Jednocześnie spada liczba osób, które potencjalnie mogą być dawcami”. Jednym z powodów jest starzenia się naszego społeczeństwa. Według obecnie obowiązujących zasad 65 lat to górna granica wieku dawców krwi. Z braku dawców coraz częściej mówi się o tym, żeby ten limit wieku wydłużyć. Tym bardziej, że od kilku lat liczba osób regularnie oddających krew w zasadzie się nie zmienia. Polska polega na honorowych dawcach krwi. Regularnie krew oddaje 1,5 proc. populacji naszego kraju, czyli 2,6 proc. osób w wieku produkcyjnym.
Zaopatrzenie w krew jest nadal stabilne, ale to nie jest już wystarczające. W latach 2015-2019 było około 600 tys. dawców (prawie 605 tys. w 2015 r. i 591 tys. w 2019 r.). W 2015 r. było 1246,4 tys. donacji, w 2019 r. podobnie – 1291,4 tys. Jednak w tym okresie (od 2015 do 2019 r.) liczba pozyskanych jednostek koncentratów krwinek czerwonych wzrosła jedynie o 3 proc. – w 2019 r. uzyskano 1180,3 jednostek. „Tymczasem liczba przetoczeń zwiększa się z roku na rok” – podkreśla prof. Iwona Hus.
Zagrożenie brakami krwi może pojawiać się na przykład w czasie wakacji. Pokazała to również pandemia COVID-19 – w drugim i trzecim kwartale 2020 roku aż o 17 proc. spadła liczba dawców krwi. Dlatego poza pozyskaniem większej liczby dawców, coraz ważniejsze będzie optymalne wykorzystanie krwi oraz zastosowanie leków, które u niektórych pacjentów mogą zastąpić przetoczenia.
Krew najczęściej przetaczana jest osobom cierpiącym na choroby przewlekłe powodujące niedokrwistość, takie jak choroby nowotworowe, schorzenia zapalne autoimmunizacyjne, przewlekle zakażenia, niewydolność nerek oraz choroby sercowo-naczyniowe. Na te schorzenia przypada dwie trzecie przetoczeń. Jedynie co trzecia transfuzja wykonywana jest z powodu zabiegów chirurgicznych i wypadków. „Niektóre choroby przewlekłe prowadzą do stałego uzależnienia od transfuzji” – zwraca uwagę dr Bożena Katarzyna Budziszewska, konsultant wojewódzki w dziedzinie hematologii dla województwa mazowieckiego. Przykładem są tzw. zespoły mielodysplastyczne – hematologiczna choroba nowotworowa, przy której aż połowa pacjentów wymaga regularnych transfuzji.
„Trzeba podjąć działania, żeby uniknąć braku krwi. Pandemia pokazała jak duże jest zapotrzebowanie na transfuzje. Wiele szpitali przestało ją przetaczać” – powiedział prof. Grzegorz Basak, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jego zdaniem nie wystarczy już zwiększyć liczbę dawców krwi, trzeba znaleźć inne sposoby, takie jak większe wykorzystanie nowych leków oraz innowacyjnych terapii.
Konsultant krajowy ds. transfuzjologii prof. Piotr M. Radziwon uważa, że krew w Polsce jest nadużywana, bo łatwiej jest ją przetoczyć potrzebującemu pacjentowi niż szukać innych rozwiązań. Tymczasem leki leczące niedokrwistość mogą nawet zwiększyć komfort życia chorych, nie wymagają oni hospitalizacji i nie są zdani na przetoczenia – „Pandemia pokazała jak ważna jest alternatywna dla leczenia krwią. Leczenie tabletkami i zastrzykami zastępowało przetoczenie”. Prof. Radziwon uważa, że każdy lek zapobiegający przetoczeniom i leczący niedokrwistość jest mile widziany także przez transfuzjologów – „Transfuzje krwi należy wykonywać tylko wtedy, gdy niedokrwistość trzeba odwrócić natychmiast albo nie ma już innej możliwości”. (PAP)