Koronawirus wzmógł chaos w systemie finansowania polskiej ochrony zdrowia. – Nie wiemy na jakich zasadach funkcjonować będziemy po zakończeniu pandemii. Planowanie, reformowanie straciło sens – skarżyli się uczestnicy debaty “Finansowanie podmiotów leczniczych oraz świadczeń zdrowotnych w Polsce. Debata prowadzona była w ramach Forum Rynku Zdrowia.
„Czeka nas okres niejasności, negocjacji, rozmów. Niejasny jest już sam poziom finansowania ochrony zdrowia. W myśl ustawy gwarantującej dochodzenie do poziomu 6 proc. PKB, na zdrowie przeznaczonych zostanie w 2020 r. 5,3 proc. PKB z 2018 roku, a w 2021 – 5,55 proc. PKB z roku 2019. To po części dobra wiadomość, bo nie grozi nam natychmiastowe obcięcie wydatków na ochronę zdrowia. Ale w literze ustawy tkwi także poważne zagrożenie. Za podstawę do wyliczenia wydatków na 2022 rok służyć będzie PKB z roku 2020. Będzie zatem niższy niż w 2019 r., nie wiadomo o ile. A to już realne zagrożenie, że wydatki mogą spaść” – przestrzega Christoph Sowada, dyrektor Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Doktor Sowada zauważył, że byłaby to pierwsza od dziesięcioleci redukcja wydatków na ochronę zdrowia. „I dlatego trudno mi je sobie wyobrazić. Szczególnie w sytuacji gdy starzeje się społeczeństwo i nieustannie wzrastają wydatki koszty prowadzenia działalności szpitali. Myślę tu o płacach, kosztach energii, utylizacji odpadów medycznych. Moim zdaniem nie ma możliwości redukowania wydatków na ochronę zdrowia. Konieczne będzie uruchomienie dotacji z budżetu państwa. Czeka nas okres targów o to, by nastąpiły, i aby były adekwatne do potrzeb” – dodał Andrzej Sośnierz, zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Zdrowia.
Według posła Sośnierza pod znakiem zapytania stoi to, czy ochrona zdrowia odniesie jakiekolwiek realne korzyści z podwyżek nakładów w latach 2020 i 2021 – „Pamiętajmy, że to właśnie z tej podwyżkowej puli pochodzą środki zarówno na opiekę zdrowotną chorych na C19, jak na dodatkowe środki na funkcjonowanie placówek leczniczych w reżimie epidemicznym. Zabraknie ich na sensowne podwyżki w innych segmentach”.
Na kolejne problemy zwrócił uwagę Krzysztof Zaczek, wiceprezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, prezes katowickiego Szpitala Murcki. „Naszym podstawowym problemem jest brak wiedzy. Pandemia sama w sobie powoduje chaos i trudności w planowaniu. To akurat jest do pewnego stopnia zrozumiałe. Niezrozumiałe jest natomiast, że do chaosu dokładamy sobie kolejne niepotrzebne elementy łamigłówki finansowej. Na jesień tego roku zapowiadano rewizję systemu sieci szpitali. Wiemy, że prace nad nią się toczą – i opóźniają. Martwi nas jednak, że nikt nie konsultuje z nami zmian, nie pyta o zdanie. Efekt jest taki, że dyrektorzy szpitali zupełnie nie wiedzą, do jakiego systemu finansowania wrócimy, gdy pandemia się skończy. To nie tylko utrudnia, ale wręcz uniemożliwia jakiekolwiek planowanie” – mówił Krzysztof Zaczek.
Dyrektor Zaczek zwrócił uwagę, że nie jest jasne, czy w wycenach szpitalnych zostanie uwzględniony wzrost kosztów funkcjonowania szpitali z powodu wzrostu płac minimalnych, przejścia na pracę w systemie reżimu epidemicznego, wyższych cen mediów -„Te problemy dotyczą wszystkich branż w Polsce. Tyle że w normalnych firmach te wzrosty kosztów wliczane są w cenę produktów i w ten sposób kompensowane. W ochronie zdrowia nie możemy zwyczajnie podnieść cen. Proces podnoszenia wycen trwa miesiącami, czasem latami. W międzyczasie szpitale pogrążają się w długach”.
Nie może także ruszyć z miejsca proces oddłużania szpitali. „W gruncie rzeczy zgadzam się z tezą, że takie mechaniczne oddłużenie, mocą ustawy, nie jest nam obecnie potrzebne. Bo to nie obecny dług szpitali jest problemem, ale mechanizm, który szpitale w te długi wpędza. Dopóki nie poradzimy sobie z szybkim urealnianiem wycen, z poprawkami w mapach potrzeb zdrowotnych, samo oddłużenie nic nie da, bo szpitale tuż po jego dokonaniu nadal brnąć będą w długi” – mówił Andrzej Sośnierz.
Według posła Sośnierza mapy potrzeb zdrowotnych – to jedno z najbardziej chybionych przedsięwzięć ostatnich lat – „Szpitale i konsultanci wojewódzcy podczas tworzenia map zgłaszali swoje zapotrzebowanie. Szpitale broniły swoich interesów, konsultanci swoich – i trudno się temu dziwić, od tego przecież są. Zabrakło jednak analityków, którzy ten katalog życzeń poddać by mogli weryfikacji”.
Z większym optymizmem do sprawy restrukturyzacji szpitali i ich zadłużenia podszedł Marcin Michalski, dyrektor Departamentu Klientów Strategicznych Banku Gospodarstwa Krajowego – „Z naszych doświadczeń wynika, że rzeczywiście nie jest nam potrzebny akt, który na ogólnych i obowiązujących w całym kraju zasadach oddłużyłby szpitale. Nie istnieje uniwersalna recepta możliwa do zastosowania we wszystkich placówkach naraz. Natomiast możliwe jest odnajdywanie rozwiązań dobrych dla konkretnego szpitala, w konkretnym regionie. Głęboki sens ma praca indywidualna z poszczególnymi podmiotami. Robimy to – i zaczyna to przynosić dobre efekty”.
„Tyle, że osobiście uczestniczyłem w kilku procesach restrukturyzacyjnych dotyczących szpitali. Gdy kończyliśmy je, na ogół z sukcesem, kolejne rządy zmieniały reguły gry obowiązujące w ochronie zdrowia i restrukturyzację trzeba było zaczynać na nowo. Potrzeba nam większej stabilności, a na nią się nie zanosi. Wręcz przeciwnie: wszystko wskazuje na to, że reguły gry zmienią się ponownie. Najgorsze jest, że nie wiemy na jakie” – ripostował Krzysztof Zaczek.
© mZdrowie.pl