W czasie powszechnych szczepień przeciwko COVID-19 będzie wykorzystywana standardowa ankieta kwalifikująca; znajdą się w niej pytania o przeciwwskazania wskazane przez producenta szczepionki – informuje minister zdrowia Adam Niedzielski. Przebycie wcześniejsze choroby nie stanowi przeciwwskazania. Nie ma potrzeby testowania osób szczepionych na obecność koronawirusa – dodaje prof. Włodzimierz Gut.
Minister zdrowia odwołuje się do dokumentów rejestracyjnych szczepionek, w których producenci opisują przeciwwskazania – “Standardem przy każdym szczepieniu jest to, że producent przygotowuje taką dokumentację medyczną – która jest zresztą elementem składanego wniosku o dopuszczenie do obrotu – w którym musi wyspecyfikować przeciwwskazania do danego szczepienia”. Na podstawie dokumentu opracowana zostanie ankieta do wypełnienia przez osobę kwalifikowaną do szczepienia. W razie potrzeby ewentualne wątpliwości będą weryfikowane przez personel medyczny.
Prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. COVID-19 ocenia, że “Poza ostrą chorobą gorączkową, która wymaga wyjaśnienia przyczyny, wszystko inne nie jest przeciwwskazaniem”. Profesor Horban przekazał, że spotkaniu unijnych ekspertów dyskutowano nt. szczepień osób, które już chorowały na COVID-19 – “Otóż nie ma żadnych przeciwwskazań ani żadnego powodu, żeby tych ludzi dyskryminować i ich nie szczepić. Szczepimy każdego, niezależnie od poziomu przeciwciał, od przebytego zakażenia, bo chodzi nam o wywołanie, również u tych ludzi lepszej odporności na powtórne możliwe zakażenie”.
Również profesor Włodzimierz Gut potwierdza, że podanie szczepienia nie zaszkodzi osobie, która przebyła wcześniej zakażenie COVID-19, ponieważ po przebyciu zakażenia ozdrowieniec styka się z chorymi, ulegając kolejnym zakażeniom, które podlegają zwalczeniu bez wywołania choroby. Szczepienie ma w tym przypadku podobną rolę jak dawka przypominająca. Jeśli osoba zakaziła się tuż przed szczepieniem (choroba jest w fazie wylęgania )- to “w wielu chorobach wirusowych w pierwszym dniu po zakażeniu podaje się szczepionkę by zaburzyć lub zatrzymać rozwój choroby. Szczepionka jest wówczas traktowana jako lek – najbardziej znana jest tu wścieklizna, ale podobną rolę ma szczepienie w pierwszej dobie noworodka przeciwko WZW B, które ma na celu uniknięcie konsekwencji zakażenia okołoporodowego a nie uodpornienie bo noworodek ma jeszcze słabo rozwinięty układ odpornościowy. Późniejsze podanie może nie wpłynąć na rozwój choroby ale nie ma też negatywnego wpływu.”
Profesor Gut mówi, że osoby z kliniczną postacią COVID-19 nie powinny być szczepione – “Podanie szczepionki w trakcie, gdy pobudzone naturalnym zakażeniem procesy immunologiczne już funkcjonują, nie ma sensu a stymulacja szczepionką nie ma już żadnego znaczenia. Zawartość szczepionki wprowadzona do organizmu jest nieistotna w stosunku do wytworzonej w procesie zakażenia”. Zdaniem profesora Guta nie ma sensu testowanie osób poddawanych szczepieniu na obecność koronawirusa, z jednym wyjątkiem – “Przy szczepionce J&J sens miałoby badanie na obecność przeciwciał dla Ad25 (wektora) ponieważ u osób serododatnich wektor może być unieczynniony i szczepionka nie uodporni na koronawirusa”.
© mZdrowie.pl