Z dnia na dzień rośnie obłożenie łóżek covidowych w polskich szpitalach (o 25 proc. w dziesięć dni). Respiratorów – o 83 proc. Mamy spore rezerwy, ale czy wystarczą? – Mogą, o ile zostaną z sensem wykorzystane, odpowiadają pytani eksperci.
W dniu 21 września resort zdrowia informował o 1979 zajętych łóżkach z powodu COVID-19 oraz o 83 zajętych z powodu pandemii respiratorach. W środę, 30 września, hospitalizowanych z powodu COVID-19 było 2481 osób (wzrost o 25 proc.), a pod respiratorami – 152 (wzrost o 83 proc.) Jak zauważają eksperci, każdy codzienny raport o wzroście liczby zarażonych koronawirusem przekłada się po mniej więcej tygodniu na podobny wzrost zapotrzebowania na świadczenia.
Według Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, szefa WHO, najważniejszą linią obrony przed koronawirusem jest ograniczenie jego rozprzestrzeniania do poziomu, w którym „systemy ochrony zdrowia będą w stanie zapewnić pomoc najciężej dotkniętym chorobie, który on wywołuje”.
Polski system ochrony zdrowia jak dotychczas spełnił to wyzwanie. Do obliczenia, czy będzie w stanie spełnić to wyzwanie jesienią, WHO przedstawia algorytm, który pozwala obliczyć, ile łóżek covidowych i respiratorów należy zapewnić. Na podstawie algorytmu oblicza się współczynnik R. Gdy ten jest równy jedności – oznacza to, że jest bezpiecznie, bo liczba zarażonych i wymagających hospitalizacji nie będzie rosnąć. W Polsce ten współczynnik przekracza aktualnie poziom 1,3. Czy nasz system ochrony zdrowia to wytrzyma?
„W mojej ocenie liczba łóżek tzw. covidowych jest wystarczająca. Źle działa mechanizm, który kieruje na te łóżka osoby nie potrzebujące pomocy szpitalnej. Tymczasem kluczem do odpowiedniego stawienia czoła epidemii jest dobra organizacja. Jeżeli chcemy dobrze wykorzystać potencjał terapeutyczny tkwiący w naszych szpitalach, trzeba dokonać lepszej selekcji tych pacjentów, którzy rzeczywiście hospitalizacji potrzebują. Nie każdy przypadek zarażenia koronawirusem wymaga hospitalizacji” – zauważa Ewa Książek-Bator z Polskiej Federacji Szpitali.
„Rzeczywiście trzeba odciążyć polskie szpitale” – dodaje Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej. Jego zdaniem polskie szpitale przyjmują pacjentów z C-19 nawet w wypadkach, gdy jest to nieuzasadnione, jedynie z obawy, że gdy tego nie uczynią – spotka ich kara. „Czy to w postaci obcięcia kontraktu, czy czegoś jeszcze gorszego – publicznego napiętnowania. Tymczasem nie wszystkie przypadki C-19 kwalifikują się do hospitalizacji. Żeby szpitale mogły zrobić swoje, czyli udzielać pomocy najbardziej potrzebującym, trzeba lepszego wsparcia ze strony innych elementów systemu, a tego wsparcia często brak” – mówi.
Rafał Janiszewski dodaje, że w takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem może być powrót do idei rozbudowy sieci szpitali jednoimiennych – „Bo skoro inne elementy nie działają poprawnie, może nie być innego wyjścia.”
© mZdrowie.pl