Chirurdzy z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi szkolą się w obsłudze robota chirurgicznego. “Chcielibyśmy wykonywać operacje z zastosowaniem robotyki u dzieci, bo daje ona zupełnie nowe możliwości i korzyści dla pacjentów” – mówi prof. Anna Piaseczna-Piotrowska.
“W Polsce nie ma jeszcze ośrodka chirurgii dziecięcej dysponującego możliwością operacji z zastosowaniem robota chirurgicznego. Rozpoczęliśmy szkolenia kilkunastu chirurgów, bo bardzo zależy nam na wprowadzeniu tej techniki do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Oznaczałaby ona ogromny postęp w leczeniu naszych małych pacjentów, wśród których dużą grupę stanowią noworodki i niemowlęta” – podkreśliła prof. Anna Piaseczna-Piotrowska, kierująca Kliniką Chirurgii, Urologii Dziecięcej i Transplantologii w ICZMP.
Prof. Piaseczna-Piotrowska przewiduje zastosowanie robotyki w operacjach wad wrodzonych u noworodków i niemowląt, m.in. różnego typu guzów pochodzenia onkogennego – tam gdzie bardzo ważna jest precyzja, która pozwala uniknąć licznych splotów naczyniowych i nerwowych. Przykładem mogą być guzy w obrębie miednicy małej, przy usuwaniu których istotne jest zachowanie funkcji odbytu czy pęcherza moczowego. W ostatnich latach w Klinice Chirurgii, Urologii Dziecięcej i Transplantologii operowano rocznie od 150 do 250 noworodków, ale zabiegów u najmłodszych pacjentów w ICZMP jest co najmniej dwa razy tyle, bo dzieci tuż po urodzeniu operowane są też w Klinikach: Kardiochirurgii i Neurochirurgii.
Robot treningowy da Vinci, który na czas szkolenia znajduje się w łódzkiej klinice, pozwala chirurgom na ćwiczenie w wirtualnym świecie. Dzięki niemu uczą się obsługiwania urządzenia i poznają jego możliwości. “Zakładamy, że technika robotyki pozwoli nam operować dzieci, zwłaszcza te z wadami wrodzonymi. Ogromne zastosowanie widzimy w chirurgii onkologicznej czy urologii. Potrzebna jest jeszcze miniaturyzacja narzędzi stosowanych w robotyce, ale patrząc na zmiany dokonujące się w ostatnich latach, zmierzamy w tym właśnie kierunku – narzędzia są coraz mniejszego kalibru i coraz precyzyjniejsze, co dla chirurgów dziecięcych będzie z pewnością otwierało drzwi do wykonywania wielu zabiegów operacyjnych” – dodaje prof. Piaseczna-Piotrowska.
“Zastosowanie robota chirurgicznego pozwala na znacznie większą precyzję operacji, niż w przypadku chirurgii otwartej, a nawet tej małoinwazyjnej – laparoskopowej. Aparat, który obsługujemy, ma zakres ruchów dużo większy, niż ludzka ręka; pozwala wyeliminować wszystkie niedoskonałości np. drżenie rąk. Druga kolosalna różnica to znakomita wizualizacja – widzimy głębię w postaci obrazu 3D, a więc poruszanie się w polu operacyjnym jest łatwiejsze i można uniknąć wielu powikłań związanych z uszkodzeniem naczyń, układu nerwowego. Według piśmiennictwa, krzywa uczenia, czyli czas nabierania przez chirurga doświadczenia w pracy z użyciem robota, jest dużo krótsza, niż krzywa uczenia się w przypadku zabiegów techniką otwartą i za pomocą laparoskopii. Wynika to z pewnością z faktu, że pierwszych umiejętności ruchów nabieramy na trenażerach, a dopiero po nabraniu biegłości przenosimy je na zabieg operacyjny w świecie niewirtualnym” – wyjaśnia prof. Piaseczna-Piotrowska. W jej opinii, wprowadzenie robotyki do ICZMP mogłoby dopomóc w pozyskiwaniu nowych kadr medycznych – “Chirurgia dziecięca jest specjalizacją deficytową; brakuje młodych adeptów sztuki lekarskiej, którzy chcieliby specjalizować się w tej trudnej, ale niezwykle ciekawej dziedzinie medycyny zabiegowej. A robotyka to nowa gałąź, dająca komfort pracy. Wierzę, że będzie to wyzwanie właśnie dla młodzieży i że to nasza przyszłość”.
Prof. Piaseczna-Piotrowska przyznaje, że technika robotyczna jest bardzo droga i w przypadku chirurgii dziecięcej żadna procedura nie jest finansowana przez NFZ – “Ale nie jest tak, ze szpital posiadający robota, będzie musiał zapłacić sam za wszystko, bo procedury mogą być finansowane z puli zastrzeżonej dla laparoskopii czy chirurgii dorosłych. Koszty zabiegów – wydaje się – będą znacznie wyższe, niż te wyliczone w koszyku świadczeń, ale przecież postępu nie da się zatrzymać”. Koszt robota da Vinci w wersji podstawowej – to kilkanaście milionów zł. Nieco drożej niż “zwykłe” kosztują też dopasowane do niego narzędzia chirurgiczne. Szpital sam nie sfinansuje takiego zakupu, mimo że jest placówką o trzecim stopniu referencyjności, a to oznacza, że trafiają tu najbardziej skomplikowane przypadki, wymagające szczególnego postępowania.