To jeszcze nie czas, by w polskich lecznicach odwoływać alarm spowodowany przez pandemię i hasło „wszystkie ręce na pokład”. „Powodem jest przede wszystkim narosły w czasie pandemii dług medyczny” – mówiła w czasie debaty na FOZ w Karpaczu Anna Rulkiewicz, prezes grupy LuxMed.
W czasie kolejnych lockdownów znaczna część szpitali i innych placówek medycznych zamykała się dla pacjentów, odwoływała wizyty i planowe zabiegi. „Efektem były opóźnienia w diagnostyce, późne wykrywanie chorób, opóźnianie leczenia. Te wszystkie zaległości musimy nadrobić teraz” – mówiła Anna Rulkiewicz. Podkreślała, że czas pandemii był także okresem zmiany w podejściu obecnej ekipy rządzącej do szpitali prywatnych – „W miarę, gdy zagrożenie pandemią narastało, padło hasło ‘wszystkie ręce na pokład’. I szpitale prywatne włączyły się do walki z pandemią, finansowanej ze środków publicznych. Skierowany do jednostek prywatnych strumień pieniędzy publicznych został wykorzystane mądrze i w interesie publicznym. Ten stan rzeczy mógłby utrzymać się także po pandemii, która jasno udowodniła, że jednostki publiczne nie są w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb zdrowotnych polskich pacjentów. Jednostki prywatne w sposób szybki, zauważalny, istotny i co najważniejsze – nie wymagające ze strony państwa żadnych dodatkowych inwestycji – mogą pomóc w nadrobieniu powstałych podczas pandemii zaległości”.
Natomiast dr Tomasz Maciejewski, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka podkreślał trudną sytuację finansową polskich szpitali po pandemii – „W trakcie pandemii nie realizowaliśmy części świadczeń, co stanie się podstawą wyceny przyszłego ryczałtu. Nie jest też pewne, czy nie czeka nas kolejny lockdown, który dodatkowo utrudni nadrabianie zaległości. To też będzie przecież miało wpływ na wycenę. Nie mamy jasnego i precyzyjnego sygnału ze strony płatnika, jak podejdzie do kwestii rozliczeń w tej sytuacji. Żyjemy zatem w niepewności co do tego, jak w perspektywie finansowej wyglądać będzie rok 2022. To znacznie utrudnia, czasem uniemożliwia rozsądne planowanie działalności”.
Profesor Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego zwracał uwagę, że w tej sytuacji należy przyspieszyć tempo rozliczeń z NFZ – „Do pewnego stopnia można zrozumieć, że nie będąc w stanie przewidzieć, jakie rozmiary przyjąć może kolejna potencjalna fala pandemii, płatnik nie spieszy się z jednoznacznymi deklaracjami finansowymi. Ale z pewnością powinien przyspieszyć proces rozliczeń za świadczenia, które szpitale już udzieliły”.
Dyrektor WIM podkreślił, że w wielu wypadkach szpitale po prostu kredytują działalność płatnika – „Dzieje się tak wtedy, gdy NFZ płaci za wykonane już świadczenia z wielomiesięczną zwłoką. W wypadku świadczeń kosztochłonnych na porządku dziennym jest zatem praktyka, w której szpital zaciąga bankowy kredyt, by mieć za co wykonać świadczenie. Po kilku miesiącach przychodzi zapłata z NFZ, kredyt jest spłacany, ale szpital i tak traci, bo za odsetki bankowe płatnik mu już nie zwraca. Ta praktyka powinna być jak najszybciej zmieniona”. Grzegorz Gielerak zwrócił uwagę, że zmniejszenie liczby świadczeń udzielanych przez szpitale w czasie lockdownów nie skutkowało proporcjonalnym obniżeniem kosztów ich działalności – „Część z nich to koszty stałe, generowane niezależnie od tego ilości wykonanej pracy. Na dodatek pandemia przełożyła się na wzrost wydatków skierowanych na zabezpieczenia przeciwepidemiczne”.
Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przedstawił kolejne wyzwanie stojące przed polskimi szpitalami – „Niezależnie od tego, jaki kształt przyjmie reforma naszej sieci szpitali, przed nami proces konsolidacji świadczeń wysokospecjalistycznych. Mamy taki niedobór kadr, że nie stać nas na podtrzymywanie stanu, w którym np. oddziały okulistyczne mają obłożenie ok. 20 proc. wszystkich łóżek. To nieracjonalne, przed nami proces koncentracji posiadanych zasobów kadrowych i sprzętowych w najważniejszych z punktu widzenia regionu ośrodkach”.
Profesor Maria Węgrzyn, ekspert w dziedzinie zarządzania w ochronie zdrowia Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, zwracała uwagę na konieczność lepszej koordynacji między poszczególnymi segmentami polskiej ochrony zdrowia – „Klucz do lepszej opieki nad pacjentem leży w skutecznym przekazywaniu sobie pacjentów na kolejnych etapach terapii między szpitalami, AOS i POZ. Ta koordynacja poprawi jakość całej opieki. Zgodnie z zapowiedziami i resortu, i funduszu: ta jakość będzie premiowana, ma przełożyć się na lepsze wyniki finansowe.
„Chciałbym aby tak było. Nie jestem jednak do końca przekonany, czy tak rzeczywiście będzie” – odpowiadał dyrektor Tomasz Maciejewski. Jego zdaniem ustawa została tak napisana, że w praktyce jej wymogi dotyczyć będą wyłącznie szpitali – „Tak być nie może. Skoro za jakość całego procesu terapeutycznego odpowiadać mają i szpitale, i AOS, i POZ – dlaczego rozliczane z niej mają być wyłącznie lecznice? Ustawę o jakości, by miała sens, trzeba uzupełnić o dodatkowe elementy”.