Oprócz wsparcia dla osób już palących potrzebna jest dobra prewencja pierwotna. Potrzebujemy ciekawych programów skierowanych do młodzieży. Przydałaby się również refundacja leków stosowanych w terapii antynikotynowej – mówi Magdalena Cedzyńska, psycholog, psychoterapeutka, kierownik Poradni Pomocy Palącym przy Narodowym Instytucie Onkologii.
– Ilu Polaków pali papierosy? Ilu z nich umiera rocznie z powodu uzależnienia od nikotyny i chorób, które są jego skutkiem?
Magdalena Cedzyńska – Jeśli chodzi o palenie papierosów, to w ostatnim czasie statystyki się pogorszyły . Przez wiele lat dane pokazywały, że po papierosy sięga co trzeci Polak i co piąta Polka, ale w okresie postpandemicznym te wskaźniki się zmieniły. Według badania z 2022 r. 28 proc. dorosłych Polaków pali, w tym 31 proc. mężczyzn i 27 proc. kobiet, co oznacza istotny wzrost, szczególnie wśród kobiet. Palenie tytoniu jest najczęstszą przyczyną zgonów polskich mężczyzn – w 2019 r. stanowiło 27 proc. ogółu. Jeśli chodzi o kobiety, jest to druga co do częstości przyczyna odpowiadająca za 14 proc. zgonów.
– Czy wszyscy palacze powinni być objęci terapią antynikotynową? Niektórzy z nich mówią „ja tylko palę towarzysko, na imprezie”. Jeszcze inni twierdzą, że lekarz odradził całkowite zerwanie z nałogiem, bo to byłoby dla nich w danym momencie znacznie bardziej szkodliwe, w zamian za to proponują ograniczenie liczby wypalanych papierosów.
– Wszystkim palącym tytoń powinna być zaoferowana terapia antynikotynowa. Każda osoba, która jest uzależniona i w związku z tym ryzykuje, że zapadnie na jakąś chorobę odtytoniową albo jej życie będzie krótsze, powinna mieć zaoferowane leczenie. Jest to obowiązkiem lekarzy POZ i lekarzy opieki specjalistycznej. Wiadomo, że nie każdy pacjent zdecyduje się na terapię, bo ma prawo wyboru, ale każdy powinien otrzymać odpowiednio sformułowany komunikat, który będzie się opierał na korzyściach z zaprzestania palenia, a nie tylko na straszeniu skutkami. Każdy chory, który wyrazi zgodę, powinien być kierowany na terapię antynikotynową. Badania wskazują, że system typu „opt-out”, co znaczy że wszyscy – o ile nie wyrażą sprzeciwu – mają oferowane leczenie, jest najskuteczniejszy, ale nie stosuje się go w Polsce.
U tych, którzy twierdzą, że palą tylko towarzysko, na imprezie i mogą przestać w każdej chwili, ale tego nie robią, obserwujemy jeden z mechanizmów obronnych uzależnionej osoby. Człowiek na jakimś etapie uzależnienia zdaje sobie sprawę, że palenie jest „niedobre” z wielu różnych powodów. Mimo to wciąż pali. Następuje u niego tzw. dysonans poznawczy, czyli stan niezgodności pomiędzy tym, co robię, a tym, czego nie powinieniem robić . Efektem prób poradzenia sobie z nim jest wytwarzanie mechanizmów obronnych. Choćby minimalizowanie swojego palenia i jego efektów. „Palę towarzysko na imprezie, nie palę dużo”. To jest klasyczny objaw uzależnienia. Tymczasem nie ma tak, że można bezkarnie palić tylko towarzysko, na imprezie, bo nie ma bezpiecznej dawki tytoniu.
Oczywiście, że jest lepiej, gdy palimy mniej niż więcej papierosów. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bezpieczni. Szczególnie, że w bardzo dużym badaniu epidemiologicznym INTERHEART, prowadzonym w 52 krajach na grupie ponad 30 tys. osób, a poświęconym zawałowi mięśnia sercowego oczywiście wykazano, że istnieje zależność liniowa między ekspozycją na tytoń a zawałem serca – im więcej palimy, tym ryzyko się zwiększa. Ale wykazano również, że palenie nawet od jednego do pięciu papierosów dziennie, czyli wydaje się, że niewiele, zwiększa ryzyko zawału o 50 proc. w stosunku do zupełnej abstynencji.
– Kiedy rozmawiałyśmy mniej więcej ponad rok temu mówiła Pani, że oprócz kierowanej przez Panią Poradni Pomocy Palącym przy Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, w całej Polsce są jeszcze tylko dwie tego typu placówki. Czy coś się zmieniło od tego czasu?
– Trochę się zmieniło, ale niewiele. Przede wszystkim zmieniła się wycena świadczeń w ramach programu profilaktyki chorób odtytoniowych, w tym POChP, co jest moim zdaniem bardzo dużym krokiem. Walczyliśmy o to od lat i w końcu się udało. Ale w międzyczasie ten program „umarł”. On był na tyle słabo, wręcz absurdalnie słabo, wyceniany, że nastąpiła zapaść w systemie pomocy osobom uzależnionym. Teraz wyceny świadczeń się zwiększyły i są bardziej przystające do realiów, ale żeby ten projekt reanimować, potrzeba wiele wysiłku. Może lekarze znów będą chcieli zakładać poradnie antynikotynowe i kontraktować świadczone w nich usługi w NFZ.
Z tego co wiem, są tylko dwie poradnie, czyli nasza i w Gdańsku. Mam nadzieję, że to się zmieni. Zachęcamy lekarzy, których szkolimy w ramach Narodowego Programu Zdrowia, żeby zakładali takie poradnie. Zadają konkretne pytania, jak je założyć, więc może to wszystko się ruszy. Potrzebne jest jednak spore wsparcie systemowe. Lekarze mogą zarejestrować taką działalność mając certyfikat potwierdzający ukończenie kursu prowadzonego przez nas. Organizujemy 10 takich szkoleń rocznie. Odbywają się online i stacjonarnie, więc każdy, kto chce założyć taką poradnię, może w bardzo łatwy sposób zdobyć stosowny certyfikat. Jest więc progres, ale na efekty musimy trochę poczekać.
– Zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej do 2040 r. odsetek osób palących papierosy w UE ma nie przekraczać 5 proc. dorosłej populacji. Obecnie wskaźnik ten sięga mniej więcej 25 proc. Czy przy tak ubogiej pomocy, jaką oferuje nasze państwo, możemy choćby domniemywać, że w Polsce ten cel zostanie osiągnięty?
– Jeśli nie zmienimy systemu, nie zaoferujemy osobom palącym dobrej, wszechstronnej pomocy, obejmującej również refundację leków, nie mamy szansy na taki wskaźnik. Konieczne są efektywne działania prewencyjne, zwłaszcza w obliczu zjawiska, które obserwujemy. Jest to dramatyczny wzrost używania papierosów elektronicznych przez młodzież, którego nie obserwujemy wśród dorosłych. W tej chwili częstość używania papierosów elektronicznych przez młodzież jest wyższa niż papierosów tradycyjnych. Papierosy elektroniczne stwarzają ogromne ryzyko uzależnienia się od nikotyny. Nikotyna jest silnie uzależniająca, a jej podaż w tych papierosach nie jest do końca kontrolowana.
– Czy działania, które do tej pory były podejmowane w Polsce, chodzi mi o działania systemowe, pozwalają na stwierdzenie, że mamy jakąś politykę antynikotynową?
– Jakąś politykę prowadzimy, bo nie jest tak, że nic się nie dzieje. Ale te działania są niewystarczające. Istnieje Narodowy Program Zdrowia, Narodowa Strategia Onkologiczna. W obu programach są zadania dotyczące uzależnienia od nikotyny. Dzięki temu udało się zmienić wycenę świadczeń. Ministerstwo Zdrowia i NFZ musiały się rozliczyć z wykonania tego zadania. Natomiast nie ma jednego organizmu, który by się zajmował całościowo polityką antynikotynową we wszystkich jej aspektach Działania są rozproszone. Ministerstwo ma swoją kampanię „Planuję długie życie”, gdzie jest część dotycząca palenia i jest dobrze robiona, moim zdaniem. Część zadań prowadzimy my, czyli telefoniczną poradnię pomocy palącym, która jest finansowana w ramach Narodowego Programu Zdrowia oraz szkolimy personel medyczny, bo to nie tylko lekarze.
Poza tym Polska należąc do Unii Europejskiej musi realizować jej dyrektywy dotyczące produktów nikotynowych. A więc trochę tej polityki antynikotynowej jest. Myślę, że dobrze by było, żeby w końcu udała się refundacja leków stosowanych w terapii antynikotynowej i stworzenie sieci poradni pomocy palącym przy szpitalach specjalistycznych. Może możliwość oferowania bezpłatnych leków pacjentom sprawiłaby, że lekarze POZ trochę bardziej zaangażowaliby się w to leczenie, bo teraz często ogranicza się ono do komunikatu: „proszę rzucić palenie”. Wiemy, że to jest za mało i że skuteczność nie jest wtedy specjalnie duża. Potrzebna jest proaktywna postawa. Jest więc jeszcze sporo do zrobienia.
– Czy zatem powinien powstać jeden program dedykowany zwalczaniu uzależnienia od tytoniu?
– Przydałby się jeden duży program , który by koordynował wszystkie aspekty ograniczenia następstw palenia tytoniu w Polsce – medyczne, edukacyjne i finansowe. Oprócz wsparcia dla osób już palących potrzebujemy też – jak już wspomniałam – dobrej prewencji pierwotnej. Potrzebujemy ciekawych programów skierowanych do młodzieży. W tym obszarze jest dość słabo, póki co.
Na pewno potrzebujemy też refundacji leków – nikotynowej terapii zastępczej w postaci plastrów, pastylek, sprayów, tabletek do ssania. Bez recepty dostępne są preparaty z cytyzyną, które też powinny być refundowane. Nie ma na rynku warenikliny, bo została wycofana i to nie tylko w Polsce. Nie wiadomo, czy wróci do stosowania. Teoretycznie mamy bupropion, ale jest trudno dostępny. Przy wykluczeniu przeciwwskazań również mógłby być refundowany.
– Proszę powiedzieć, jak to robią inne państwa? Te, które odnoszą sukcesy w walce z nikotynizmem.
– Przykładowo, kraje skandynawskie wprowadziły bardzo wszechstronną politykę antytytoniową. Tam działania były bardzo dobrze skoordynowane. Wszechstronna polityka jest prowadzona od bardzo wielu lat. Dobre wskaźniki osiągnęli nie dzięki, jak twierdzą ich orędownicy, nowym formom dostarczania nikotyny, w rodzaju papierosów elektronicznych czy tytoniu podgrzewanego, ale np. między innymi dzięki wysokim cenom papierosów tradycyjnych, a wiemy, że czynnik ekonomiczny ma największe znaczenie. Te kraje mają bardzo dobrze rozwinięty system wsparcia pacjentów oraz refundację leków. To wszystko sprawiło, że częstość palenia zaczęła u nich spadać i osiągnęli takie dobre wskaźniki.
– Kolejny raz w naszej rozmowie pojawił się wątek papierosów elektronicznych…
– Teraz w całej Europie mamy problem z papierosami elektronicznymi i młodzieżą, która niezwykle chętnie po nie sięga. A w Polsce odnotowaliśmy największy przyrost, jeśli chodzi o częstość ich używania. Z podobnym problemem borykają się Stany Zjednoczone. Jeszcze kilka lat temu zaledwie 1 proc. młodych ludzi palił papierosy tradycyjne, bo uznawali, że to szkodliwe i śmierdzące świństwo, po które sięgają ich rodzice. Teraz znaleźli sobie zamiennik w postaci papierosów elektronicznych, które nie śmierdzą i dzięki agresywnemu marketingowi uchodzą za produkt bezpieczny. Cały świat zmaga się już z problemem tytoniu podgrzewanego i papierosów elektronicznych. Właściwie można powiedzieć, że weszliśmy w nową erę działań na rzecz ograniczania skutków uzależnienia od nikotyny.
(rozmawiała Iwona Kazimierska)