Usprawnienie systemu testowania, rygorystyczne przestrzeganie procedur dotyczących personelu medycznego, zapobieganie kolejnym zamknięciom szpitali – to najważniejsze postulaty sformułowane podczas debaty dotyczącej sposobów przeciwdziałania ewentualnej drugiej fali epidemii.
Po ogłoszeniem projektów wstępnych założeń dotyczących dalszych kroków przeciwdziałania epidemii koronowawirusa w Polsce, w trakcie prac resortowego zespołu ds. strategii działania – równolegle trwają eksperckie debaty poświęcone temu tematowi.
Resort zdrowia, zgodnie z oświadczeniem wiceministra Waldemara Kraski, zapowiedział zmniejszenie liczby szpitali jednoimiennych do jednego na dwa województwa (obecnie na każde województwo przypada jeden). We wszystkich szpitalach natomiast działać mają izolatki dla pacjentów „covidowych”. By odciążyć szpitale, lekarze rodzinni otrzymają uprawnienia do kierowania na testy pod kątem COVID-19. Same „moce przerobowe” polskich laboratoriów mają zostać rozbudowane do 60 tys. testów dziennie ( z obecnych 30 tys.). Eksperckie komentarze poszerzają rządową strategie o kolejne punkty.
„Przy formułowaniu strategii na jesień jesteśmy bogatsi o doświadczenia z pierwszej marcowo-kwietniowej fali. Te doświadczenia powinny mieć kapitalne znaczenie dla fundamentów nowej strategii” – zauważała Izabela Domogała, odpowiedzialna za ochronę zdrowie członkini zarządu województwa śląskiego (najbardziej dotkniętego w Polsce C-19) podczas debaty „Jak przygotować się na drugą falę zakażeń koronawirusem” zorganizowanej przez „Rynek Zdrowia”.
Jej zdaniem, z tych doświadczeń wynika przede wszystkim obowiązek poddania ścisłym procedurom kontrolnym personelu medycznego. „Nie mamy wpływu na to, że pacjent zatai podczas triażu objawy koronawirusa. To się zdarzało i należy założyć, że niestety zdarzać się będzie. Mamy jednak wpływ na to, jak kontrolować będziemy personel medyczny. Już dziś szpitale wypracowały swoje własne procedury. Oceniam, że skuteczne, bo coraz rzadziej słyszymy doniesienia o nowych ogniskach wśród personelu. Te obecne procedury należy ujednolicać i udoskonalać tak, by ryzyko rozprzestrzenia wirusa wśród pracowników było jak najmniejsze” – dodaje Izabela Domagała. Jak ocenia, kluczem do sukcesu może być testowanie każdego pracownika „z kontaktu”, jego współpracowników, a także okresowe testowanie każdego „pracownika zdrowia”.
„Korzystając z dotychczasowych doświadczeń możemy i musimy zrobić znacznie więcej, by zapobiec blokadzie pracy niecovidowych oddziałów szpitalnych” – mówił kolei Krystian Wita, zastępca dyrektora ds. lecznictwa, Górnośląskiego Centrum Medyczne im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Jego zdaniem receptą jest opracowanie i wdrożenie sztywnych i rygorystycznych procedur dotyczących warunków pracy szpitali np. w wypadku kolejnego lockdownu. „Dotychczas to działa tak, że w zasadzie każdy szpital wypracowuje swoje własne procedury. Efektem było to, że w marcu czy kwietniu część szpitali prawie w ogóle nie przyjmowała pacjentów, inne w tym samym czasie – potrafiły przyjąć ich całkiem sporo. Czas trwania pandemii powinien być wykorzystany, by te mniej sprawne szpitale uczyły się od tych lepszych jak chronić się przed koronawirusem, jednocześnie nie blokując sobie możliwości prowadzenia działalności wśród pacjentów nioecovidowych” – mówił Krystian Wita.
Anna Baumann-Popczyk, zastępca dyrektor Departamentu Przeciwepidemicznego i Ochrony Sanitarnej Granic w Głównym Inspektoracie Sanitarnym zwracała uwagę na konieczność ujednolicenia procedur w jeszcze jednej ważnej dla walki z pandemią sferze. „Pracujemy nad tym, by wdrożyć spójne procedury dotyczące wykonywania testów na C-19, jasne zasady kierowania na nie pacjentów. To kluczowe dla walki z pandemią, zwłaszcza w sytuacji gdy objawy tradycyjnej grypy są zbliżone do tych, które wywołuje koronawirus. Kluczowe także to skutecznego przecięcia dróg transmisji patogenu” – mówiła Anna Baumann-Popczyk.
Na to, że opinia publiczna niesłusznie kojarzy sprawność systemu testowania ze sprawnością laboratoriów, zwracała uwagę Anna Bednarska-Czerwińska, wiceprezes i dyrektor zarządzający, Laboratorium Genetycznego Gyncentrum. „Olbrzymim i ważniejszym problemem jest też cały aparat do poboru materiału do badań. To na ile będzie on rozległy i rozbudowany, na ile dobrze zorganizowany i przeszkolony. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo z naszych obserwacji wynika, że podczas testowania największa liczba błędów popełniana jest jeszcze na etapie przedanalitycznym. To niewłaściwe pobranie materiału czy pomyłka w opisie próbki dostarczonej do laboratorium. Polskie laboratoria miały czas się doposażyć w sprzęt, miały czas na szkolenie personelu – i czas ten wykorzystały. Podobnie powinno być w wypadku całego aparatu testowego. Pamiętajmy, że nie tylko jakość, ale i szybsze tempo jego pracy przełoży się na zmniejszenie skali paraliżu, który grozić nam może podczas kolejnego etapu pandemii” – zauważa Anna Baumann-Popczyk.
Władysław Perchaluk, dyrektora Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu zwracał uwagę na inny istotny aspekt sprawy. „Mam na myśli środki ochronne. Na pierwszym etapie pandemii ich braki odczuwaliśmy najdotkliwiej. Z czasem sytuacja się poprawiała. Poprawiła jednak w sposób niewystarczający. Po pierwsze ich cena znacznie wzrosła. O 1000 – 1600 procent. Szpitale już poniosły olbrzymie wydatki na ich zakup, jak i na dostosowanie swojej infrastruktury do warunków pracy w podwyższonym rygorze epidemicznym. Przy obecnych cenach nie jesteśmy w stanie nadal kupować ich ze środków własnych. Oczekujemy pomocy w tym zakresie. Z przerażeniem obserwujemy i to, że w niektórych asortymentach już dziś obserwujemy braki rynkowe. Trzeba koniecznie zapobiec powtórzeniu sytuacji, gdy z braku materiałów ochronnych pacjentom odmawiano pomocy” – pointuje Władysław Perchaluk.
© mZdrowie.pl