„Zwracamy się z apelem do wszystkich polityków oraz osób mających wpływ na kluczowe decyzje o natychmiastowe działanie w duchu ponadpolitycznej jedności i ponadpartyjnej zgody w prowadzeniu odpowiedzialnej polityki zdrowotnej” – czytamy w komunikacie Naczelnej Izby Lekarskiej.
„Jako obywatele jesteśmy zaniepokojeni stanem ochrony zdrowia i brakiem spójnej wizji systemu – jego koncepcji i celów na przyszłość. Zdrowie to kluczowa wartość dla każdego z nas. Tym bardziej to czujemy, im dalej zmierzamy w rozwoju gospodarczym i społecznym naszego kraju” – czytamy w komunikacie NIL.
Izba ubolewa nad tym, jak głęboko zaniedbana jest sfera ochrony zdrowia w Polsce. Jej zdaniem każde opóźnienie we wdrażaniu potrzebnych zmian jest działaniem przeciwko obywatelom.
„Apelujemy o ponadpartyjną zgodę oraz deklarację wszystkich polityków dotyczącą wprowadzenia w życie i dbania o realizację przygotowanych przez nas postulatów” – pisze NIL. Izba żąda osiągnięcia minimalnych publicznych nakładów na system ochrony zdrowia nie mniejszych niż 6,8 proc. produktu krajowego brutto do końca roku 2021 oraz 9 proc. PKB do końca 2030 r.
„Każdy dzień zwłoki w finansowaniu systemu poniżej średniej Unii Europejskiej (6,8 proc.) wpędza ochronę zdrowia w coraz większy dług i przyczynia się do zgonów Polaków, których można by uniknąć, osiągając powyższą wartość. Jest to absolutne minimum potrzebne od zaraz. 9 proc. PKB to perspektywa stabilnej starości, spokojnego życia i poczucia bezpieczeństwa” – pisze NIL. „Jest to inwestycja, która jednocześnie sprzyja rozwojowi gospodarczemu naszej Ojczyzny” – dodaje NIL.
(Bartłomiej Leśniewski)
Priorytetem mogłaby się stać separacja partyjnych sporów od obszaru ochrony zdrowia. Ale to jest marzenie ściętej głowy i odwieczne mamienie tłumów. Powiatowe szpitale są dziś naszpikowane dyrekcjami z łapanki. Byle tylko wiernej i nie sprawiającej kłopotów partyjnej centrali. Tymczasem rzekomo konfliktowi i niesforni ordynatorzy, po wyrzuceniu ze stanowisk, już na drugi dzień znajdują bardziej lukratywne oferty z sektora prywatnego lub z zagranicy.
Rządowi marzy się likwidacja 150 szpitali powiatowych, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć tego wprost, bo w naszym uroczym kraju co chwilę odbywają się jakieś wybory. A wyborca nie lubi dostawać złych wiadomości przy urnie. Co prawda, co trzecie łóżko szpitalne pozostaje nieobłożone, a 80 proc. szpitali odnotowało ujemny wynik finansowy. Zmiany w ochronie zdrowia nie mają nic wspólnego z odważnymi decyzjami reformatorskimi. To są raczej modyfikacje, transfiguracja, przetasowania i co najwyżej retusz, tego co już od dawna nie działa. Rząd systematycznie przykręca kurek z pieniędzmi licząc na to, że niektóre jednostki upadną same. Nawet można już dziś mówić o pierwszych sukcesach takiej polityki.
Kapitalny remont systemu jest niezbędny, choć politycznie niewykonalny, bo każda władza po cichu liczy, że jego katastrofa nastąpi za kadencji jej przeciwników.