Uruchomieniem programu stypendialnego, który ma zachęcić lekarzy – Polaków do powrotu do kraju pochwalił się się resort edukacji. – Dobry krok, ale potrzebne są kolejne. Pamiętajmy, że lekarze wyjeżdżali nie tylko w poszukiwaniu lepszych zarobków, ale i po to, by uciec od bałaganu i niedostatków polskiej ochrony zdrowia. I z tym też coś trzeba zrobić, by akcja była skuteczna – wskazują eksperci.
„Medycy, którzy wrócą do Polski w ramach programu Medyk NAWA, otrzymają roczne stypendia – 7,5 tys. zł miesięcznie dla lekarza oraz 5 tys. zł miesięcznie dla pielęgniarki i położnej” – zachęca na swojej stronie Ministerstwo Edukacji Narodowej. Stypendysta Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej może liczyć także na jednorazowy dodatek na zagospodarowanie się (12 tys. zł) oraz dodatek mobilnościowy (5 tys. zł dla stypendysty i 2 tys. zł dla każdego członka rodziny).
Program skierowany jest głównie do polskich medyków, ale nie wyklucza sytuacji, że zgłoszą się też lekarze – obcokrajowcy z terytorium UE i Wielkiej Brytanii. Podobne programy zachęcania lekarzy i pielęgniarek do powrotu do siebie realizują też inne kraje europejskie. Bezpośrednią inspiracją dla polskiego programu był ten, który prowadzą Niemcy.
„Bardzo dobry krok. Nie wiem, czy zaproponowana kwota wsparcia finansowego zostanie uznana przez kandydatów do powrotu za atrakcyjną. Jak na polskie warunki – to oferta godna zastanowienia. Inna sprawa, że same kwestie finansowe – to nie jest jedyny czynnik wpływający na ostateczne decyzje każdego lekarza. Bardzo istotne, szczególnie w wypadku rodaków wracających zza granicy, są również czynniki pozamaterialne. To zresztą jest dobra wiadomość dla organizatorów akcji, bo nie wygląda na to, by Polska była w stanie w najbliższym czasie stanąć do wyścigu finansowych ofert z takimi krajami jak Niemcy czy Wielka Brytania” – zauważa Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego.
Mówiąc o motywacji pozamaterialnej podkreśla, że prócz naturalnej chęcią do powrotu do własnego kraju, do podjęcia decyzji o powrocie skłaniają także bodźce negatywne. Takie jak postawy szowinistyczne ujawniane w Wielkiej Brytanii i kilku innych krajach europejskich, niechęć okazywana Polakom, czy ogólniej – wszystkim imigrantom.
„Pamiętajmy przy tym, że polscy medycy emigrowali nie tylko ‘za pieniędzmi’. Wielu decydowało się na wyjazd także po to, by pracować w dobrze zorganizowanych szpitalach, na najnowocześniejszym sprzęcie, z możliwością stosowania najnowszych terapii. Wielu skusiła także jasna perspektywa zawodowa, odpowiednio zaplanowana ścieżka kariery, możliwości rozwoju zawodowego poza obowiązującym w Polsce układem, z mniejszymi utrudnieniami, a wręcz ułatwieniami dla osób kształcących się w wybranych specjalizacjach. To także lekcja do odrobienia w Polsce, stworzenie podobnych programów, wspieranie najambitniejszych osób w ich rozwoju zawodowym. To często u nas kuleje i powinniśmy to zmienić, jeśli myślimy nie tylko o ściąganiu polskich lekarzy z zagranicy, ale w ogóle o wstrzymaniu ich emigracji” – mówi Jerzy Gryglewicz.
Dodaje również, że bardzo przydatne byłoby stworzenie odpowiedniej komórki organizacyjnej, która dysponowałaby precyzyjnymi i łatwo dostępnymi dla poszukujących ofertami pracodawców dla medyków – „Poszukiwanie pracy w Polsce, gdy mieszka się za granicą, jest z natury rzeczy trudne. Wzorem innych krajów powinniśmy zrobić wszystko co można, by proces ten ułatwić”.
„Mamy spore doświadczenie w ściąganiu lekarzy – Polaków z zagranicy do naszego kraju. Na którymś etapie budowy firmy była to wręcz nasza strategia rozwojowa. Chętnie się tym doświadczeniem podzielimy” – mówi Joanna Szyman, prezes Grupy NeoHospital. Podkreśla, że ściąganie kadry z zagranicy zakończyły się sukcesem szpitale muszą wdrożyć odpowiednie formy motywacji pracowników medycznych – „Dotyczy to zarówno odpowiednich form wynagrodzeń, jak i pozafinansowych form motywacji. Z naszych doświadczeń, jak i ankiet przeprowadzanych wśród pracowników różnych placówek, jednoznacznie wynika, że kadry medyczne prócz wynagrodzeń wysoce sobie cenią dobrą kulturę organizacyjną pracy, dostęp do nowoczesnych technologii medycznych, dostateczne wyposażenie w odpowiedni sprzęt”.
Joanna Szyman wskazuje również, że trzeba szukać nowego sposobu podziału pracy i obowiązków wśród personelu – „Medycy to przecież także rodzice, małżonkowie, ludzie, którzy mają obowiązek dokształcanie się ‘po godzinach’ oraz swoje własne, prywatne pasje nie związane z zawodami medycznymi. Na życie osobiste także muszą odnaleźć czas. Cenią sobie pracodawców i placówki, które nie przeciążają ich obowiązkami zawodowymi, nie oferują przeładowanych grafików. I tego czasu w wielu polskich szpitalach brakuje, to trzeba poprawić”.
Zdaniem Bożeny Janickiej, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, odobne zastrzeżenia dotyczą także organizacji pracy lekarzy POZ – „Żeby myśleć o ściągnięciu większej liczby polskich lekarzy, także rodzinnych, musimy się uporać z problemem przepracowania i niejasnych kompetencji. W Szwecji na przykład liczba porad udzielanych dziennie jest reglamentowana, lekarz nie może udzielić ich więcej niż określony limit. Jest też jasny podział obowiązków między lekarzami rodzinnymi i specjalistami. W wielu krajach praca lekarza jest też skutecznie wspomagana przez całe zespoły pracowników medycznych i administracyjnych. W Polsce zbyt wiele spraw, od zwykłych drobiazgów po skomplikowane kwestie księgowo – rozliczeniowe, pozostaje na głowie wyłącznie lekarza”.
Bożena Janicka dodaje, że sporym problemem jest też kwestia ewentualnej odpowiedzialności prawnej lekarzy za działanie nie tylko ich, ale i błędy wynikające ze sposobu w jaki zorganizowany został polski system ochrony zdrowia – „W zasadzie lekarz do takiej odpowiedzialności może być pociągnięty zawsze, i za wszystko. Nie ma jasnych reguł, nie ma jednolitego orzecznictwa. To wszystko budzi obawy lekarzy. Wiem na przykład, że ostatnie projekty zaostrzenia kar dla medyków zostały odnotowane przez naszych kolegów pracujących na Zachodzie. Budzą ich obawy. Stabilniejszy i przejrzysty system to większa szansa na to, by zdecydowali się na powrót”.
Kolejnym problemem jest skomplikowany i nieprzejrzysty model zawodowego awansu, zdobywania kolejnych stopni specjalności, kształcenia ustawicznego. „Ten system jest do przeglądu i poprawy. Wiem, że jego mankamenty były jednym z argumentów przekonujących moje koleżanki i kolegów do wyboru kariery za granicą” – mówi prezes PPOZ.
© mZdrowie.pl