Minister zdrowia i szef policji ogłaszają politykę „zero tolerancji” dla osób, które łamią zakazy wprowadzone na czas epidemii. Największym wrogiem – i słusznie – są ci, którzy paradują w tłumie z otwartą przyłbicą, z nieosłoniętymi ustami. Narażają innych na niepotrzebne ryzyko i dlatego trzeba na nich wpłynąć. Ale czy rzeczywiście policja musi siłą wprowadzać namordyzm? Czy mandaty i nakazy, m.in. nakładania maski na buzię, powinny być jedyną metodą?
„Chcemy ogłosić politykę zero tolerancji dla nieprzestrzegania tych surowych zasad dotyczących obostrzeń i zasad współżycia społecznego związanego z przestrzeganiem DDM: dezynfekcji, dystansu i maseczek” – mówi Adam Niedzielski. Z obowiązku zakrywania ust i nosa będą zwolnione osoby posiadające zaświadczenie lekarskie lub dokument potwierdzający niepełnosprawność.
„Od soboty trzeba będzie się wylegitymować zaświadczeniem potwierdzającym takie dolegliwości bądź dysfunkcje. Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzić – jako funkcjonariusze – do obowiązku zasłaniania ust i nosa” – zapewnia szef policji Jarosław Szymczyk. W każdym przypadku naruszenia przepisów policjant będzie decydował, czy ograniczy się do pouczenia, nałoży mandat, czy złoży wniosek o ukaranie lub wniosek do inspekcji sanitarnej o wdrożenie postępowania administracyjnego.
Miejmy nadzieję, że od namordyzmu nie będzie wyjątków ani immunitetów. A nowa polityka obejmie też polityków z prawa i lewa, których codziennie media nakrywają bez maseczki w kinie czy w sklepie, na wakacjach albo na sali sejmowej. Im się wydaje, że są lepsi czy ważniejsi? Że mogą sobie ściskać ręce i organizować spotkania, czego zakazują całemu społeczeństwu?
Polityka zera tolerancji powinna objąć przedstawicieli rządu, którzy propagandowo podchodzą do tematu epidemii i co rusz zapewniają nas, że wszystko jest pod kontrolą. Takie działania ewidentnie naruszają zasady współżycia społecznego. Czemu zrobiliśmy z pandemii sprawę polityczną? Dowolny przedstawiciel rządu czy rządzącej partii w mediach zapewnia, że jest wszystko pod kontrolą – a nie jest! Im naprawdę przyda się nałożenie maseczek – wytłumią zbyt głośne zachwyty.
Z tego samego powodu przyda się nałożenie mandatów i maseczek posłom opozycji, traktujących pandemię jako instrument do politycznej nawalanki. Dowolny przedstawiciel opozycji w mediach sieje panikę i krytykuje w czambuł wszystko, cokolwiek robi rząd – a nie wszystko jest złe, wiele rzeczy ma sens!
Wbrew temu, co się wydaje urzędnikom, nie tylko brak maseczek jest szkodliwy społecznie. Policjanci powinni karać mandatami tych lekarzy, którzy od marca unikają pacjentów, do których nie można się dodzwonić, a żeby dostać skierowanie – trzeba zastukać kijem w parapet. Jeśli nie policja – to dlaczego NFZ nie rozwiąże z nimi kontraktów w trybie natychmiastowym?
Karać należałoby także urzędników, którzy nie wpuszczają interesantów do swoich przytulnych urzędów, każąc im stać w kolejce pod zamkniętymi drzwiami. Karać też leniwych nauczycieli akademickich, którzy pandemię potraktowali jako roczny płatny urlop, którym nie chce się prowadzić zajęć ani nauczyć obsługiwania wideokonferencji. I wiele innych osób, dla których pandemia stała się wygodnym wytłumaczeniem na wszystko – lenistwo, brak wyobraźni, brak kultury oraz zwykłe chamstwo.
A jeśli chodzi o brak dystansu – to owszem, jest problemem. W tym względzie pandemia uczy wielu ludzi pokory, bo największym problemem jest brak dystansu do samego siebie. Ktoś, kto wierzy w swoją wielkość i nieomylność, nieuchronnie naraża się na śmieszność. I wirusa. Amerykański prezydent, który opowiadał o dezynfekcji gardła za pomocą środków czystości? – trafiony. Brytyjski premier, który nie wierzył w zagrożenie? – trafiony. Dodajmy do tego zarażonych profesorów i ministrów, a także kilku wschodnich satrapów, którzy najpierw publicznie lekceważyli zagrożenie a potem kryli się w bunkrach.
I tylko Chińczycy trzymają się mocno, co przewidział dawno temu pewien genialny artysta. Trzymają się mocno za twarz, to znaczy partia ich trzyma. Na pandemię najlepszy jest totalitaryzm, zwany niegdyś zamordyzmem. Zakazy, mandaty, zero tolerancji. Ale pod warunkiem – że po równo, każdemu według jego przewiny. Nie powinno być immunitetów.
U nas taki absolutny totalitaryzm się nie uda, dlatego stosujemy nieco łagodniejszą odmianę – namordyzm. Ale nasz naród jest czupurny i wolnościowy. Dlatego zamiast koncentrować się na mandatach i karaniu, może jednak minister zdrowia lepiej wytłumaczy, o co chodzi. Niech politycy dadzą dobry przykład i zaczną stosowanie nakazów od siebie samych. Niech rząd nas przekona. Zasługujemy na społeczną inżynierię bardziej wyrafinowaną niż wymachiwanie policyjną pałką. Niech ten namordyzm będzie przynajmniej oświecony.
© mZdrowie.pl