Każdy dzień przynosi nowe analizy i raporty dotyczące wpływu pandemii na … najrozmaitsze aspekty naszego życia, a zwłaszcza funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia.
Większość wniosków w tych rozlicznych raportach jest pesymistyczna. Będzie gorzej: pacjentom onkologicznym, chorym przewlekle, szpitalom, lekarzom, centrom onkologii, aptekom, samorządom, budżetowi państwa. Niektórym – jak choćby ministrowi zdrowia – gorzej już jest, bo wylała się na niego tak zwana “fala hejtu”, a rodzinne finanse trafiły na czołówki gazet.
Zdecydowanej większości Polaków koronawirus źle działa na nerwy. Stres i zespół pourazowy towarzyszą dzisiaj nie tylko ministrowi. Z kim nie porozmawiać – mówi o epizodach depresji, lękach, obniżeniu nastroju, stresie pourazowym czy innych problemach psychicznych, które wynikały z dwumiesięcznej społecznej izolacji. Niektórzy wciąż jeszcze są niepozbierani, nie potrafią pozbyć się poczucia niepewności i zagrożenia. A stąd już tylko krok do frustracji i gniewu. Przypadkowo się zdarzyło, że społeczeństwo przepełnione negatywnymi emocjami zaangażowało się w kampanię wyborczą. Kumulacja złych myśli i emocji może doprowadzić do wybuchów agresji.
Nie spodziewajmy wybuchu na skalę amerykańską, bo jesteśmy spokojniejszym narodem. Ci najbardziej krewcy i żądni wrażeń spośród nas w minionych stuleciach i dekadach wyemigrowali – wielu do Ameryki właśnie – aby tam realizować swoje wolnościowe podejście do życia. Ale stres, frustracja i niepewność każdego mogą pchnąć do agresywnych działań. Co widać szczególnie przy ulicy Wiejskiej.
Jedna rzecz się niewątpliwie udała aktualnie rządzącym. Potrafili tak rozkręcić gospodarkę, że znalazły się pieniądze między innymi na dofinansowanie ochrony zdrowia, a zwłaszcza zwiększenie zarobków lekarzy i pielęgniarek. Przeciążeni pracą medycy nie protestują, ciężko pracując, ponieważ mają świadomość że są doceniani finansowo. I medialnie również. Każdy polityk składa im wyrazy uznania i podziękowania za ofiarną pracę w czasie epidemii.
Nerwy widać za to wśród dyrektorów sieciowych szpitali, którzy obawiają się o przyszły rok i modyfikację wzoru do obliczania ryczałtu. Stres zjada szefów placówek nie-sieciowych, gdzie spadła liczba wykonywanych świadczeń, a koszty stałe i zakup dodatkowych środków ochrony drenuje ich budżety. Mocno stresują się ratownicy medyczni, bo ich problemy zostały odsunięte w czasie epidemii na plan dalszy. A warunki pracy mają zdecydowanie trudniejsze – nie jest łatwo chodzić cały dzień w stroju kosmity.
Najmniej zestresowany z naszego całego towarzystwa jest dzisiaj chyba prezes NFZ. Zupełnie niechcący z ustawą o 6 procent PKB wyszło tak, że przez najbliższe dwa lata ma pełen komfort wydawania rosnącej góry pieniędzy na zakup świadczeń, niezależnie od wpływów ze składek zdrowotnych. Oby tylko politykom nie przyszło do głowy sięgnąć po te pieniądze. A niektórzy zaczynają już wykonywać nerwowe ruchy.