Nie ma dnia bez doniesień o kolejnych zamknięciach szpitalnych oddziałów z powodu zarażenia pacjentów i personelu koronawirusem. „System ochrony pacjentów przed COVID-19, sam wymaga ochrony. Lepszej niż ma ją dzisiaj” – ocenia prof. Włodzimierz Gut, epidemiolog.
W Polsce wśród personelu medycznego odnotowano 461 przypadków zakażenia koronawirusem. To 17 proc. ogółu zarażonych. Dodatkowo kwarantanną objęto jest 4 577 pracowników zdrowia.
Dramatyczna sytuacja panuje w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu. Stwierdzono tam 115 przypadków zarażenia koronawirusem wśród pacjentów i personelu. Na kwarantannie i na zwolnieniach lekarskich przebywa około 500 osób z personelu medycznego. Trwa ewakuacja części chorych, szpital prosi o wsparcie.
W Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu zakażenie potwierdzono u 46 osób, z czego 35 to personel medyczny. Wstrzymano działanie oddziału pulmonologii, intensywnej terapii medycznej, torakochirurgii oraz przyszpitalnego laboratorium.
W Szpitalu Specjalistycznym im. Żeromskiego w Krakowie z powodu kontaktu personelu i pacjentów z osobą zakażoną koronawirusem zamknięto trzy oddziały: ginekologiczno-położniczy, chorób wewnętrznych i neurologii. Szpital zapowiada, że pierwszy z tych oddziałów uruchomi ponownie w piątek, o pozostałych na razie nic nie wiadomo.
W szpitalu w Brzesku 125 osób z personelu medycznego przebywa na kwarantannie, w związku z potwierdzeniem zakażeń koronawirusem, do których doszło w placówce. Zawieszane są kolejne oddziały: porodówka, anestezjologii i intensywnej terapii, chirurgii ogólnej oraz blok operacyjny.
W szpitalu w Gryficach kwarantanną objęto 115 osób z personelu szpitala i 136 pacjentów. Zadecydował o tym Sanepid, po tym gdy zarażenie koronawirusem stwierdzono zarówno u pacjentów, jak i wśród personelu. Kwarantanna dotyczy budynku głównego, obejmującego w normalnych warunkach 90 szpitalnych łóżek i przychodni placówki. Niemożliwe jest opuszczenie placówki ani wejście na jej teren, drogi wjazdowe są zablokowane przez patrole policji.
W całości ewakuowano szpital w Grójcu. Powodem było stwierdzenie przypadków koronawirusa wśród pacjentów i personelu. W lecznicy przeprowadzono dezynfekcję, po jej zakończeniu i wzmocnieniu obsady dodatkowym personelem skierowanym tam do pracy w trybie nakazowym – szpital ma wrócić do pracy.
W szpitalu w Skarżysku – Kamiennej ewakuowano oddziały neurologiczny, udarowy i rehabilitacji neurologicznej. „Na oddziale neurologicznym pracowała zakażona pielęgniarka, zatrudniona także w Grójcu, gdzie prawdopodobnie została zakażona. To uruchomiło lawinę zachorowań pacjentów i personelu szpitala w Skarżysku” – opisuje „Echo Dnia”.
W szpitalu w Otwocku do odwołania wstrzymano przyjęcia na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala i zamknięto poradnię ginekologiczną w SPZOZ w Celestynowie. Powodem jest zdiagnozowanie koronawirusa u ginekologa, który pracował w obu tych placówkach.
„Podczas epidemii zawsze istnieje olbrzymie zagrożenie, że to właśnie szpitale – czy szerzej placówki ochrony zdrowia – będą jednym z największych miejsc transmisji patogenu. Tak jest także w wypadku obecnej pandemii. System ochrony pacjentów przed COVID-19, sam wymaga ochrony. Lepszej niż ma ją dzisiaj” – komentuje dla mZdrowie.pl prof. Włodzimierz Gut, epidemiolog, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Jego zdaniem poprawy wymaga zarówno system selekcji chorych kierowanych na oddziały szpitalne, jak i sposób organizacji pracy w lecznicach. „Grupy pacjentów, co do których można podejrzewać, że są zarażeni koronawirusem powinni być staranniej niż ma to miejsce obecnie miejsce izolowane od innych. Nie można też zapominać o rygorystycznym przestrzeganiu norm i procedur wśród personelu nie tylko dedykowanych szpitali czy na oddziałach dedykowanych walce z koronawirusem. Odpowiednie procedury trzeba stosować wszędzie. A tego brakuje” – mówi Włodzimierz Gut.
Jego zdaniem zmienić się powinna także organizacja pracy wewnątrz szpitala. „Zespół trzeba podzielić na mniejsze podgrupy, pracujące wyłącznie ze sobą na zmianie i nie mające kontaktu z innymi grupami. Można także podzielić duże oddziały na obszary i dopilnować, by bezpośredni kontakt z każdym chorym miały 3-4 osoby, nie więcej. Żeby nie dochodziło do sytuacji, gdy podejrzenie koronawirusa czy to u pacjenta, czy kogoś z personelu praktycznie wyłącza z akcji całą obsadę oddziału”. Zdaniem Włodzimierza Guta niewłaściwe jest również i to, że w Polsce jeden lekarz, czy pielęgniarka, pracuje jednocześnie w kilku placówkach medycznych.
„To się powinno skończyć, choć wiem, że to trudne ze względów organizacyjnych. Jest ryzyko, że jednoznaczny zakaz pracy w kilku miejscach spowoduje bardzo poważne problemy, bo w wielu placówkach po prostu zabraknie medyków. Jak dotychczas liczyć możemy jedynie na zdrowy rozsądek samych lekarzy, pielęgniarek i ich szefów. Liczyć na to, że tak przeorganizują grafiki pracy, by przypadków zatrudniania tych samych pracowników w wielu miejscach było jak najmniej. Tak by było najlepiej, bo zawsze rozwiązania dobrowolne i zdroworozsądkowe sprawdzają się lepiej niż nakazy. Ale gdy sytuacja się zaostrzy, a zdrowy rozsądek nie zadziała, trzeba będzie wydać i egzekwować odpowiednie zakazy” – konkluduje prof. Włodzimierz Gut.
„Łańcuch jest na tyle trwały, na ile trwałe jest jego najsłabsze ogniwo. Przypominam to porzekadło, by uzmysłowić, że nasz system ochrony zdrowia będzie na tyle szczelny, na ile szczelne będą jego najsłabsze i najsłabiej chronione elementy. A my tych słabo chronionych elementów mamy całą masę, przede wszystkich w miejscach, które nie zostały specjalnymi rozporządzeniami dedykowane wyłącznie leczeniu COVID-19 – mówi Maciej Hamankiewicz, internista, były prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Jego zdaniem wyposażenie wszystkich szpitali, wszystkich placówek medycznych w odpowiednie środki ochronne jest po prostu niezbędne, podobnie jak przestrzeganie procedur na wszystkich oddziałach. „Trzeba zrobić wszystko by zgłaszane dzisiaj braki w tempie najszybszym z możliwych uzupełnić. Inaczej nasz system będzie nieszczelny” – dodaje. Zwraca także uwagę na braki w przeszkoleniu personelu medycznego. „Nasza kadra medyczna w większości wypadków jest przygotowana na wypadek epidemii jedynie teoretycznie. Niewiele też wiemy o samym koronawirusie SARS-CoV-2, np. metodach jego rozprzestrzeniania się. Tę dodatkową wiedzę cały świat zdobywa dopiero w trakcie walki z epidemią. I niezbędne jest by nasza teoretyczna dotychczas wiedza w szybki, odpowiedni i wiarygodny sposób była uzupełniana i aktualizowana. Z tym mamy olbrzymi problem, bo nie istnieją w Polsce odpowiednie kanały informacji w tej dedykowane wyłącznie profesjonalistom. Owszem dostajemy instrukcje i wytyczne. Ale są one zbyt skrótowe i ogólne. A czasem, po prostu ze sobą wzajemnie sprzeczne lub niedopracowane. Potrzebna jest lepsza edukacja personelu, bez tego nie będziemy mogli chronić w odpowiedni sposób ani siebie samych, ani naszych placówek” – mówi Maciej Hamankiewicz.
© mZdrowie.pl