Podwyżkę ryczałtów szpitalnych średnio o 3 proc. zarządził prezes NFZ. Szpitale wyższego poziomu referencyjnego dostaną nieco ponad 3 proc., szpitale powiatowe – nieco mniej. To niekoniecznie wystarczy na pokrycie strat związanych z pandemią – oceniają eksperci.
Dodatkowe środki wydzielono, zmieniając plan finansowy NFZ na 2020 r. „poprzez zwiększenie planowanych na 2020 rok kosztów świadczeń opieki zdrowotnej w oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia o łączną kwotę 302 679 tys. zł ze środków pochodzących z funduszu zapasowego” – czytamy w projekcie zarządzenia prezesa NFZ. Zapasowe środki zostaną przeznaczone na zwiększenie od 1 lipca ceny punktu w ryczałcie dla sieciowych szpitali o 3 gr., do poziomu 1,08 zł, tj. o 3 proc. “przy jednoczesnym zmniejszeniu dla świadczeniodawców zakwalifikowanych do pierwszego i drugiego stopnia PSZ o 1 punkt procentowy współczynnika korygującego”.
W wyniku zmian podwyżkę dostanie każdy szpital znajdujący się w sieci, ale najmniej – szpitale powiatowe. Szpitale powiatowe zyskają ok. 2 proc. wynagrodzenia. O wiele więcej zyskają szpitale wojewódzkie, uniwersyteckie i instytuty – przy czym skala podwyżek dla nich nie jest możliwa do uśrednienia, ponieważ zależy od specyfiki działalności. Podziału pieniędzy pomiędzy poszczególne oddziały wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia dokonano zgodnie z algorytmem podziału środków na rok 2020.
Po wybuchu pandemii Fundusz zapewnił polskie szpitale, że mimo zamrożenia części działalności (np. planowych zabiegów) wypłacać im będzie ryczałt w wysokości nie niższej niż w ubiegłym roku. Obecna zmiana oznacza podwyżkę wycen o kwoty wymienione w rozporządzeniu.
„Cieszyć może, że minister zdrowia, jak i prezes NFZ, dostrzegł konieczność zwiększenia szpitalnych budżetów. Ale skala zaplanowanych podwyżek jest zbyt mała. Spodziewam się, że w najbliższych tygodniach będą kolejne korekty w górę” – mówi Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej. Jego zdaniem nie do końca zrozumiałe jest, dlaczego szpitale wyższych poziomów referencyjności otrzymać mają większą podwyżkę niż powiatowe. „Jedne i drugie poniosły straty. Dlaczego – i jakie – to warte rozważenia i ujęcia w przyszłej wycenie. W miejsce takiej analizy, mamy jednostronną decyzję opartą nie na wnioskach z czasu epidemii, a z kategorii zaszeregowania lecznicy” – mówi Rafał Janiszewski.
Sposób rozdziału środków krytykuje także Marcin Szulwiński, prezes Grupy Nowy Szpital. „Skala trudności finansowych w trakcie pandemii okazuje się wyższa nawet przy zmniejszeniu liczby świadczeń. Zrobiliśmy mniej, ale płacąc więcej. Byliśmy dodatkowo proszeni o zachowanie pełnej gotowości – i tę prośbę spełniliśmy. Chcielibyśmy, by i to zostało uwzględnione w postaci odpowiednich ryczałtowych wycen na czas wychodzenia z pandemii” – mówi.
Jego zdaniem wycena zarówno wysiłku podczas pandemii C-19, jak i ocena skutków leczenia nie powinna zależeć od zakwalifikowania lecznicy do „przewidzianego ministerialnym rozdzielnikiem stopnia referencyjności”, ale od jakości udzielanych świadczeń i stopnia, w jakim sprostały wyzwaniom, które przyniosła epidemia. „To są kryteria trudne do zmierzenia, zgoda. Ale jednak szkoda, że nie zadano sobie trudu, by je zmierzyć. Bez próby podjęcia wysiłku, by ocenić każdy szpital z osobna, trudno mi się pogodzić z uproszczoną oceną, że szpitale wojewódzkie są na tyle OK, że zasługują na lepszą ocenę en bloc. Na pewno w lepszej wycenie pominięto te szpitale powiatowe, które się postarały. I to szkoda” – mówi Marcin Szulwiński.
© mZdrowie.pl