W czasach pandemii i wojny mamy do czynienia z zachwianiem poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego w Polsce – ostrzega prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Objawem tego mogą być zaburzenia snu, mniejsza efektywność w pracy i nasilenie zaburzeń lękowo-depresyjnych.
Profesor Janusz Heitzman, kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii podkreśla, że zdrowie psychiczne stało się stałym i trwałym elementem zdrowia publicznego – „Żyjemy w czasach popandemicznych oraz wojny, choć pandemia się jeszcze nie skończyła, i mamy do czynienia z zachwianiem poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego w Polsce”. Uważa jednocześnie, że opieka zdrowotna powinna zapewniać poczucie bezpieczeństwa w trzech obszarach: informacyjnym, organizacyjnym i medycznym – „Jeśli chodzi o bezpieczeństwo informacyjne, to nie jest ono dobre, gdyż wiele osób w Polsce nie wie co ma robić, gdzie iść i jak się zbadać. Dotyczy to zarówno osób już chorych, jak pozostałych, do których adresowane są różnego rodzaju działania profilaktyczne”.
Zdaniem prof. Janusza Heitzmana, wojna w Ukrainie jeszcze bardziej pogorszyła poczucie bezpieczeństwa – „Nie wiemy jeszcze, czy już zużyła ona nasze zasoby, czy też daje sygnał do tego, żeby je wzmacniać i odbudowywać zapatrzenie w leki oraz inwestować w nowe technologie, by zapewnić większe poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego i psychicznego”. Zagrożenie dla bezpieczeństwa psychicznego nie polega na tym, że “wszyscy oszaleją”; przede wszystkim związane jest ono z utratą odporności. Może to się objawiać zaburzeniami snu, mniejszą efektywnością w pracy i nasileniem zaburzeń lękowo-depresyjnych, a także zaniechaniem badań oraz profilaktyki – „Za kilka lat może się okazać, że spadnie przeciętna długość życia Polaków i to znacznie, a już teraz pod tym względem jesteśmy na jednym z niższych poziomów w Europie”.
Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego ocenia, że w naszym społeczeństwie mamy do czynienia ze stresem skumulowanym. A tego nie rozwiąże tylko opieka zdrowotna, konieczny jest również wysiłek szkoły, kłopot polega jednak na tym, że nie ma nawet lekcji nauki o zdrowiu -„Nie uczymy ludzi młodych, jak sobie radzić z trudnościami i rozwiązywać problemy. Stąd ogromne poczucie niebezpieczeństwa, przede wszystkim wśród najsłabszych grup, które takie zdarzenia, jak pandemia czy trauma wojenna, dotykają najbardziej. A to tej grupy zaliczają się głównie osoby najmłodsze i najstarsze”. Liczba zaburzeń lękowo-depresyjnych wzrosła – według prof. Heitzmana – u naszych dzieci o 30 proc., a uszkodzeń ciała i prób samobójczych – o 130 proc.
Jego zdaniem, w podniesieniu do dzieci ukraińskich, które bezpośrednio zetknęły się z wojną i nagle musiały opuścić Ukrainę, należy unikać nadmiernej medykalizacji, bo nie każda osoba dotknięta traumą wymaga opieki medycznej i zażywania leków. Ostrzega, że kolejnym wyzwaniem za jakiś czas będzie odnawianie się traumy – „80 proc. ludzi radzi sobie z traumą pandemii i wojny. Z tych 20 proc. co sobie nie radzi, jedynie 2 proc wymaga pomocy, ale to znaczy, że od 1,5 do 2 mln osób dodatkowo może trafić do systemu opieki medycznej. I na to musimy być przygotowani, wymaga to jednak odpowiedniej organizacji”.
Profesor Heitzman wskazuje, że o 20-30 proc. wzrosła już liczba sprzedawanych opakowań leków nasennych i przeciwdepresyjnych, a większość z nich jest przepisywana przez lekarzy rodzinnych, bo psychiatrów jest zbyt mało. Zaburzenia popandemiczne związane z zaburzeniami poznawczymi, pamięci, koncentracji uwagi i słabszej ogólnie wydolności dopiero się odbiją w statystykach medycznych; okaże się, że mamy nadmiarowe zgony i niewydolną opiekę geriatryczną – „Nie ma profilaktyki zdrowego życia w czasach trudnych. Straszą nas media, a nikt nie mówi, żeby wyłączyć telewizor i pójść spać. Poziom lęku i bezsenności odbija się na naszym zdrowiu i skraca życie. Zaniedbywane są badania profilaktyczne służące wczesnemu wykrywaniu nowotworów i chorób układu krążenia, nie leczy się odpowiednio nadciśnienia tętniczego i wiele innych schorzeń” – mówi prof. Janusz Heitzman.