Długi szpitali na koniec III kwartału 2020 r. wyniosły 15,2 mld zł, a więc o 800 milionów więcej niż rok wcześniej – ogłosiło Ministerstwo Zdrowia. „Nie może być jednak zgody na ogłaszanie stanu zapaści szpitali. Zadłużenie liczone wobec przychodów szpitali zmalało” – przekonuje wiceminister Sławomir Gadomski.
Według zestawienia Ministerstwa Zdrowia, długi szpitali na koniec trzeciego kwartału wynosiły:
- w 2011 r. – 10 mld zł;
- w 2012 r. – 10,7 mld zł – o 7 proc. więcej niż na koniec trzeciego kwartału roku poprzedniego;
- w 2013 r. – 10,4 mld zł – o 2,8 proc. mniej niż na koniec trzeciego kwartału roku poprzedniego;
- w 2014 r. – 10,2 mld zł – o 2 proc. mniej;
- w 2015 r. – 10,9 mld zł – o 6,9 proc. więcej;
- w 2016 r. – 11,2 mld zł – o 2,8 proc. więcej;
- w 2017 r. – 11,9 mld zł – o 6,3 proc. więcej;
- w 2018 r. – 12,8 mld zł – o 7,6 proc. więcej;
- w 2019 r. – 14,3 mld zł – o 11,7 proc. więcej;
- w 2020 r. – 15,2 mld zł – o 6,3 proc. więcej.
W ciągu ostatniej dekady zadłużenie szpitali, liczone na koniec trzeciego kwartału wzrosło w sumie o ponad połowę (52 proc.) Wiceminister Sławomir Gadomski zwraca jednak uwagę, że w tym samym czasie przychody szpitali rosły szybciej niż kwota zadłużenia. W 2012 roku szpitalne zadłużenie stanowiło 36 proc. ogółu nakładów publicznych na lecznictwo szpitalne. Dzisiaj jest to o 6 proc. mniej. Gdyby zatem posługiwać się nominalną wartością zobowiązań – zadłużenie rośnie. Gdyby liczyć proporcjonalną metodą zaproponowaną przez resort – spada.
„Z pewnością oba wskaźniki mają istotną wartość. Polityczny spór o to, który z nich wyróżnić, ma podobny sens jak toczenie sporu o to, czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta” – mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego. I podkreśla, że takie parametry jak bezpieczeństwo finansowe państwa czy poziom wydatków publicznych na ochronę zdrowia wyliczane są jako procent PKB.
„Jest to zatem wartość odnosząca się do odsetka całości przychodów. Ministerstwo Zdrowia w taki sam sposób proponuje zliczać poziom szpitalnych długów. I jest uprawnione. Z drugiej strony nie zwalnia z odpowiedzialności za to, by sama kwota do zapłaty była jak najmniejsza, ani za takie skalibrowanie finansowania szpitali, by nie musiały się one nadal zadłużać. Problem pozostanie tym istotniejszy, że w finansach szpitali, a więc także w obszarze ich zadłużania się, wiele zmieni pandemia. Pojawiły się nowe, pozaryczałtowe środki, przede wszystkim za leczenie pacjentów z COVID-19. Część szpitali z nich skorzystała, część – bez własnej winy – wręcz straciła, nie wykonując wymaganej liczby świadczeń. Problem zadłużenia w tej drugiej grupie palący, wymagający interwencji” – konkluduje Jerzy Gryglewicz.
„Mam osobiste doświadczenie z oddłużaniem szpitala. Gdy chodzi o Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku oba wskaźniki zadłużenia (nominalny i proporcjonalny) spadły do zera. I jest to cel, do którego powinny dążyć wszystkie osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie szpitali. I nie pocieszać się sztucznie tym, że w chwili gdy jeden z tych wskaźników się pogarsza – drugi się poprawia” – mówi Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali. Podkreśla również, że wzrost zadłużenie szpitali w ujęciu nominalnym musi niepokoić, bo przekłada się na koszty obsługi długu.
„Tu działa efekt kuli śniegowej. Wzrost wartości długu przekłada się na wzrost kwoty odsetek, potem tzw. odsetek od odsetek, potem obsługi prawnej. W takiej sytuacji wartość zobowiązań ogółem stale narasta w niekontrolowanym tempie, czego świadkiem jesteśmy obecnie. W efekcie oznacza to , że większe nakłady na zdrowie przekładają się nie tylko na polepszenie kondycji zdrowotnej Polaków, ale i większe przychody firm obsługujących zadłużenie. A to ostatnie nie powinno być przecież celem osób zarządzających polską ochroną zdrowia” – mówi Ewa Książek-Bator.
Przedstawicielka władz PFSz dodaje, że większość zadłużonych dziś szpitali nie jest w stanie o własnych siłach wyjść z długów, w które popadały latami – „Potrzebny jest rozsądny program restrukturyzacji zadłużenia. I mam nadzieję, że tym także, prócz rozwiązania spraw właścicielskich, zajmuje się zespół ds restrukturyzacji szpitali powołany przez ministra Niedzielskiego”.
Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę dr Konrad Hennig, ekspert Forum Prawo dla Rozwoju -„Największy problem z zadłużeniem szpitali polega na tym, że tak do końca nikt nie czuje się za nie odpowiedzialny. Że mamy do czynienia z nieustannym przerzucaniem odpowiedzialności za ich powstawanie i spłatę między różne podmioty i instytucje.W sferze usług publicznych takich długów w ogóle nie powinno być. Oczekiwałbym zatem wypracowania rozwiązań, które zmieniłyby te, które obowiązują obecnie, a które się nie sprawdzają”.
© mZdrowie.pl