Jak podaje Centrum e-Zdrowia, do 21 stycznia wyszczepiono 115 286 z ponad 153 tys. lekarzy. Dane zaprzeczają więc obiegowej opinii, że mamy w Polsce problem z wyszczepialnością kadr medycznych. W internecie rozchodzi się wiele fałszywych informacji, dlatego potrzebne jest jednak wsparcie merytoryczne ze strony resortu zdrowia – mówi dr Bartosz Fiałek, specjalista w dziedzinie reumatologii i działacz społeczny w ochronie zdrowia.
– Z czego wynika niechęć do szczepienia, którą możemy zaobserwować także wśród niektórych lekarzy?
Bartosz Fiałek – Szacuje się, że poziom chętnych do zaszczepienia się przeciw COVID-19 medyków, oscyluje w okolicach 70 proc., a wśród lekarzy mówi się nawet o 85 proc. Nie można powiedzieć, że jest to mało, kiedy porównamy sobie np. wyszczepialność przeciwko grypie, która wśród kadr medycznych jest na poziomie zaledwie 8 proc., a całego społeczeństwa – 4 proc.
W każdej grupie zawodowej są tzw. czarne owce, które zawsze będą na „nie”, ale na szczęście stanowią tylko marginalną jej część. Chcę podkreślić, że lekarze są grupą zawodową, w której wyszczepialność jest najwyższa, potwierdzają to dane. W innych grupach zawodowych związanych z ochroną zdrowia ona maleje, co – w moim odczuciu – wynika z tego, że inne grupy medyczne mają mniejszą wiedzę w tym zakresie. Na studiach lekarskich temat szczepień jest poruszany w różnych aspektach, uczymy się immunologii, zdrowia publicznego itd. Aż tak szerokiego zakresu nie mają np. ratownicy czy pielęgniarki w toku swoich studiów. Widzimy więc, że ta mniejsza wyszczepialność może być spowodowana zwyczajnie mniejszą wiedzą, a co za tym idzie – strachem.
– Jak wygląda sytuacja w szpitalu, w którym pan pracuje?
– U mnie w szpitalu większość osób, które nie mają przeciwwskazań czy wskazań do odroczenia, zaszczepiło się. W mojej opinii, niechęć do szczepienia wynika najczęściej z niewiedzy oraz strachu – boimy się czegoś, czego nie znamy. W wielu dziedzinach życia widzę, że nowości są często negowane. Jako reumatolog mam ułatwione zadanie, ponieważ moja specjalizacja łączy się bezpośrednio z immunologią. Dla mnie zrozumienie technologii opartej o mRNA jest być może łatwiejsze niż dla kolegów innych specjalizacji. Poświęciłem dużo wolnego czasu na czytanie o szczepionce mRNA, sam wyszukiwałem informacje i starałem się dowiedzieć jak najwięcej. Gdybym tego nie zrobił, zapewne też bym się bał i – nie ukrywam – nie zaszczepił. Niedawno przechorowałem COVID-19, dlatego, zgodnie z naukową wiedzą, odczekam ok. 90 dni od momentu zachorowania. Po tym czasie na pewno się zaszczepię.
– Mówi się, że lekarze są też podatni na “fake newsy”.
– Wszyscy jesteśmy – w jakimś stopniu – podatni na fakenewsy i kadry medyczne nie są tu wyjątkiem. Pamiętajmy o tym, że taka nieprawdziwa informacja czy teoria spiskowa rozprzestrzenia się w sieci sześć razy szybciej niż informacja prawdziwa, wiarygodna i to zostało wielokrotnie udowodnione. Każdy z nas zapewne obserwuje wśród swoich znajomych udostępniane informacje z cyklu „Genetyk z 40-letnim doświadczeniem powiedział, że…” Gdyby to, co ten rzekomy specjalista powiedział, było prawdą, ogłosiłby to w takim piśmie jak „The Lancet“, a nie puszczał tzw. wiralem w sieci. Wielu medykom nie chce się sprawdzać wątpliwości zasianych internetowych, chociaż uważam, że wszyscy powinniśmy to robić, żeby nieprawdziwe newsy dementować.
– Zabrakło usystematyzowania wiedzy? Wsparcia merytorycznego resortu zdrowia?
– Niestety, kadry medyczne nie mogą liczyć na wsparcie merytoryczne ze strony Ministerstwa Zdrowia. Nie dostaliśmy żadnych wskazówek, każdy z nas musiał sam przysiąść i przestudiować literaturę naukową, jeśli chciał zgłębić wiedzę dotyczącą zarówno COVID-19, jak i szczepionki. Okręgowe izby lekarskie również cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem ze strony lekarzy, w dużej mierze – bo takie informacje do mnie docierają – z powodu mało interesujących treści, które zamieszczają na swoich stronach. Podkreślam, że to nie jest zarzut, można tam znaleźć naprawdę wartościowe, merytoryczne treści, jednak sposób, w jaki są one opakowane, nie zawsze nadąża za obecnymi czasami.
– Rozwiązaniem byłoby np. stworzenie platformy edukacyjnej?
– Nie jestem pewien, czy stworzenie np. platformy wiedzy na temat COVID-19, byłoby możliwe, choćby ze względu na fakt, że środowisko lekarskie jest podzielone. Myślę, że największym problemem byłoby wybranie jednej lub kilku osób, które mogłyby taki projekt nadzorować i koordynować. Nie sądzę, że my – jako grupa zawodowa – jesteśmy na to gotowi. To wszystko miałoby sens, gdyby lekarze byli jednolitym środowiskiem, natomiast bardzo widoczna jest np. różnica pokoleń, zupełnie inne podejście do wielu spraw.
– Z czego wynikają te różnice?
– Rozwój medycyny jest niesłychanie szybki, co sprawia, że różnice pojmowania rzeczywistości medycznej, czy chociażby komunikacji, są znaczne. Akurat obecny prezes NRL prof. Matyja świetnie sobie radzi z komunikacją, idzie z duchem czasu. Jest jednak zauważalna różnica pomiędzy tym, w jaki sposób młodzi ludzie prowadzą komunikację, a jak chcieliby ją prowadzić starsi koledzy. I to można zauważyć na przykładzie mojej matczynej organizacji – OZZL – nad czym bardzo ubolewam, ponieważ jest to największa organizacja związkowa, a ma zaledwie 3 tys. obserwujących na Facebooku, przez co przekazy, często niezmiernie istotne, trafiają do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Ja postanowiłem bardziej zaangażować się w edukację, oczywiście liczę się z tym, że będą skrajnie nieprzyjazne opinie na ten temat, ale cieszę się, że jakoś angażuję część społeczeństwa. Chcę być lekarzem mówiącym „ludzkim językiem”, bo to jest kolejna kwestia, o której zapominamy: pacjenci nie do końca rozumieją kwestie medyczne i mają do tego prawo. My mamy obowiązek być cierpliwi i dostosować komunikację do poziomu pacjenta po to, by jak najwięcej wyniósł z rozmowy z lekarzem.
Fundusz Kompensacyjny, który właśnie powstaje, a którym będzie zarządzał Rzecznik Praw Pacjenta, to kolejny, bardzo ważny element, w walce przeciwko tzw. antyszczepionkowcom. Na pewno wielu ludziom zapali się lampka i poczują się bezpieczniejsi, że ktoś poczuwa się do odpowiedzialności za ten system szczepień.
© mZdrowie.pl