„Teraz jest moment, aby dokonać gruntownego przeglądu sieci szpitali” – powiedział kilka dni po wygranych wyborach o swoich priorytetach Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Sekunduje mu Adam Niedzielski, prezes NFZ, który powołuje się na przykłady szpitali, w których odbywa się zaledwie 26 porodów rocznie. „To mniej więcej jeden na dwa tygodnie” – mówi prezes Niedzielski, wskazując jednocześnie, że tak niewielka liczba wykonywanych zabiegów nie może być dla szpitala opłacalna i zagraża również bezpieczeństwu pacjentów.
Poseł Tomasz Latos przekonuje, że trzeba dokonać gruntownego przeglądu efektywności jej funkcjonowania. Wspólnie z prezesem Funduszu wskazują kierunki zmian sieci: konsolidację (jeśli nawet nie całych szpitali, to przynajmniej oddziałów), zmniejszenie liczby łóżek klinicznych, zwiększenie liczby długoterminowych.
O potrzebne kierunki zmian w sieci szpitali pytamy w redakcyjnej sondzie mZdrowie.pl. „Połączmy potencjał szpitali i pomocy społecznej, na początek przynajmniej w powiatach. Szpitali mamy za dużo, a potencjał który w nich drzemie można wykorzystać, by sprostać szerzej pojętym wyzwaniom demograficznym” – mówi Janusz Boniecki, prezes zarządu szpitala w Ostródzie.
Janusz Boniecki jest zdania, że z wyzwaniem w postaci starzejącego się społeczeństwa nie poradzi sobie z osobna ani resort zdrowia, ani polityki społecznej. Dlatego muszą współpracować. „Szpitale mają infrastrukturę, przygotowane do pełnienia roli opiekuńczych. Mają też określone budżety” – przekonuje olsztyński dyrektor. Jego zdaniem, gdyby ten potencjał połączyć ze środkami i zasobami pomocy społecznej, można byłoby mówić o budowie efektywnego systemu opieki nad seniorami. Dlatego system już jest potrzebny i nie ma wątpliwości, że z każdym rokiem potrzeby w tym zakresie będą rosnąć.
„Wprowadźmy premię dla szpitali, które inwestują w nowe metody leczenia. Stały ryczałt premiuje tych, którzy od lat robią to samo. Bez premii motywacyjnej sprzyja stagnacji, nie innowacji| – proponuje z kolei Ewa Książek – Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali. Wysokość ryczałtu określana jest na podstawie liczby świadczeń, które szpitale wykonały w przeszłości. Jej daniem system słabo reaguje na zmiany, takie jak inwestycje w kadry, sprzęt, nowe metody leczenia czy poprawa bezpieczeństwa. „Czy premia za tego typu inwestycje w ogóle zostanie wypłacona – pozostaje kwestią uznaniową. Podobnie jak jej wysokość” – mówi Ewa Książek – Bator. Równocześnie przestrzega, że może to wywoływać przesadną ostrożność dyrektorów przy podejmowaniu decyzji co do wprowadzenia nowych metod leczenia oraz prowadzić do petryfikacji obecnie obowiązującego układu.
„Dajmy więcej swobody regionom. Zauważmy, że do osiągnięcia tych samych celów inaczej trzeba podejść w małym województwie lubuskim, inaczej w wielkim mazowieckim” – mówi Marzena Wodzińska, członek zarządu Województwa Wielkopolskiego. Przypomina również, że o podziale środków decydować powinny mapy potrzeb zdrowotnych. „Chodzi w nich o potrzeby zdrowotne pacjentów, a nie dyrektorów czy starostów. W skali naszego województwa znaleźlibyśmy rozwiązania optymalne, dostosowane do potencjału i specyfiki regionu. A twarde, rygorystycznie przestrzegane i niezmienne w skali kraju reguły sieci to uniemożliwiają” – dodaje Marzena Wodzińska.
Natomiast Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych uważa, że sieć w obecnym kształcie trzeba po prostu zlikwidować i powrócić do systemu kontraktowego. W jego opinii płacenie szpitalom ryczałtów nie służy temu, by podejmowały należyty wysiłek w trosce o swoich pacjentów. „Dla dyrektora placówki publicznej najważniejszym problemem wcale nie jest odpowiednia liczba i jakość udzielanych świadczeń – i tak dostanie ryczałt, i tak. Do rangi znacznie ważniejszych problemów urastają te związane z zapewnieniem środków na obiecane personelowi przez resort podwyżki, troska o stan infrastruktury, sprawozdawczość. Pacjenci – to mniejszy problem” – mówi Andrzej Sokołowski.
Jego zdaniem powrót do systemu kontraktowego byłby powrotem do normalności. „Na całym świecie wynagradzana jest praca, jej efekt i jakość. System kontraktowy tę zasadę szanuje, ryczałtowy łamie” – konkluduje prezes Sokołowski.
– Rozważmy regulowanie spraw płacowych na poziomie centralnym. Wiedzieliśmy, że projekt sieci uda się przeprowadzić, gdy szpitalom rzeczywiście przybędzie pieniędzy – mówi Marek Tombarkiewicz, współtwórca sieci, dziś dyrektor Instytutu Reumatologii i Geriatrii. Jego zdaniem w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu sieci tych pieniędzy rzeczywiście przybyło. Wkrótce się jednak okazało, że większość dodatkowej puli trzeba było przeznaczyć na płace i dostosowanie się do regulacji centralnych w tym zakresie. „A reformowanie systemu i wprowadzanie zmian – to nie tylko nadzieja na lepsze funkcjonowanie w przyszłości, ale i realny koszt inwestycji, który trzeba ponieść od razu” – dodaje były wiceminister zdrowia.
Skoro przyczyną kłopotów są koszty pracy i uzgodnienia zapadające poza szpitalami, w rozmowach ministerstwa zdrowia ze związkami zawodowymi, to zdaniem Marka Tombarkiewicza warto wyciągnąć wnioski. „Może rozwiązaniem byłby model skandynawski, gdzie płace regulowane są na poziomie centralnym a dyrektorzy szpitali odpowiadają za wszystkie inne aspekty działania placówek” – sugeruje dyrektor Tombarkiewicz.