Minister Łukasz Szumowski chce dodać do priorytetowych dziedzin medycyny trzy nowe, wśród nich choroby zakaźne. W projekcie rozporządzenia, który został skierowany do konsultacji, proponuje się także wykreślenie ortodoncji z listy priorytetów.
Według projektu, do priorytetowych dziedzin medycyny w Polsce będą zaliczone:
- anestezjologia i intensywna terapia;
- chirurgia dziecięca;
- chirurgia ogólna;
- chirurgia onkologiczna;
- choroby wewnętrzne;
- choroby zakaźne;
- geriatria;
- hematologia;
- kardiologia dziecięca;
- medycyna paliatywna;
- medycyna ratunkowa;
- medycyna rodzinna;
- neonatologia;
- neurologia dziecięca;
- onkologia i hematologia dziecięca;
- onkologia kliniczna;
- patomorfologia;
- pediatria;
- psychiatria;
- psychiatria dzieci i młodzieży;
- radioterapia onkologiczna;
- stomatologia dziecięca.
Uznanie danej specjalizacji za priorytet oznacza wyższe wynagrodzenie dla lekarzy – rezydentów, odbywających szkolenie specjalizacyjne w tej dziedzinie. Na pierwszym roku rezydentury – jest ono wyższe o około 5 proc., po dwóch latach – o około 15 proc. Dodatek ma zachęcić lekarzy do wyboru specjalności uznanej przez państwo za deficytową.
Nowe specjalizacje
„Zgodnie z szacunkami konsultanta krajowego w dziedzinie medycyny paliatywnej konieczny jest ponad 100 proc. wzrost liczby lekarzy specjalistów w dziedzinie medycyny paliatywnej (z 539 lekarzy specjalistów do 1150). Jednocześnie liczba lekarzy chętnych do rozpoczęcia szkolenia specjalizacyjnego jest niewielka, średnio w danym roku Państwowy Egzamin Specjalizacyjny w dziedzinie medycyny paliatywnej zdaje jedynie ok. 30-40 lekarzy” – głosi uzasadnienie projektu.
Podobna sytuacja występuje w dziedzinie chorób zakaźnych. Aktualnie 1122 lekarzy wykonujących zawód posiada specjalizację z chorób zakaźnych. Na rezydenturze jest w chwili obecnej 124 lekarzy. Problemem jest średni wiek specjalistów, przekraczający 60 lat. Specjalizacja ta jest uznawana za mało atrakcyjną finansowo, bowiem lekarze mogą znaleźć zatrudnienie wyłącznie w publicznej służbie zdrowia. Istotny brak specjalistów chorób zakaźnych stał się widoczny w czasie epidemii COVID-19. Z wnioskiem o uznanie chorób zakaźnych za dziedzinę priorytetową wystąpił prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, który podkreślił szczególną rolę lekarzy zakaźników, jako “pierwszej linii obrony” w hamowaniu pandemii.
Z kolei w dziedzinie chirurgii dziecięcej postępuje zjawisko starzenia się kadry. Ponad połowa specjalistów w tej dziedzinie jest w wieku powyżej 50 lat.
Wśród priorytetów brakuje “dorosłej” neurologii
„Bardzo się cieszę, że są nowe specjalności na liście priorytetów. I cieszę się, że znajduje się tam neurologia dziecięca. Natomiast z głębokim ubolewaniem przyjmuje do wiadomości, że na projektowanej liście nie znalazła się ‘dorosła’ neurologia” – mówi prof. Konrad Rejdak, prezes – elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.
Eksperci szacują, że już dziś aż 15 mln Polaków zmaga się z różnego rodzaju schorzeniami mózgu. „Co drugi polski neurolog ma 49 lat i więcej. Ekspertyzy epidemiologiczne jednoznacznie wskazują przy tym, że rosnąć będzie liczba pacjentów z udarem i po udarze, rosnąć będzie liczba pacjentów z SM, czy cierpiących na choroby neurodegeneracyjne wieku starczego, takie jak choroba Alzheimera oraz choroba Parkinsona. Dodajmy do tego, że większość chorób rzadkich ma manifestację neurologiczną. Ale choć pacjentów przybywa tysiącami specjalność neurologiczna jest wciąż pomijana choćby przy rozdziale rezydentur” – zauważa prof. Konrad Rejdak. Podkreśla, że starania o wpisanie neurologii na listę specjalizacji deficytowych trwają od lat i „zrobimy wszystko, by neurologia tam trafiła”.
O priorytetowe traktowanie zwracają się także pulmonolodzy, i również uzasadniają to epidemią koronawirusa. „Wszystko nie może być priorytetem, trzeba wybrać to co najważniejsze. I wiedząc o tym, tym bardziej mam żal o to, że na liście priorytetów nie znalazła się pulmonologia. Według moich obliczeń w pełni aktywnych zawodowo jest w Polsce ok. tysiąca pulmonologów. Bez pomocy lekarzy – emerytów nasz system już mógłby się zawalić. Oceniam, że w porównaniu z liczbą potrzebujących pacjentów mamy braki kadrowe znacznie większe niż w onkologii” – mówi prof. Adam Antczak z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Profesor Antczak podkreśla, że specjaliści pulmonolodzy potrzebni są nie tylko do bezpośredniego prowadzenia pacjenta, ale jako konsultanci terapii prowadzonych przez lekarza innej specjalności. „Unaoczniła to epidemia COVID-19, czego nie dostrzegł autor listy specjalności priorytetowych. To niedopatrzenie” – mówi prof. Adam Antczak.
Satysfakcji z ministerialnej decyzji nie kryje natomiast prof. Wojciech Leppert, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny paliatywnej. „To był czas najwyższy, byśmy się znaleźli na liście specjalności priorytetowej. Szacujemy, że pod naszą opieką znajduje się w Polsce ok. 100 tys. pacjentów. 95 proc. z nich cierpi na różne stadia choroby nowotworowej. W zasadzie dziś nie ma mowy o prawidłowej terapii nowotworowej bez współpracy onkologa ze specjalistą medycyny paliatywnej. Tymczasem tych ostatnich zdecydowanie brakuje” – mówi prof. Wojciech Leppert.
Wśród powodów tego stanu rzeczy w pierwszej kolejności wymienia finanse. „Lekarze naszej specjalności, w porównaniu z innymi nie są dobrze wynagradzani. Tym bardziej to dziwi, że to specjalizacja bardzo wymagająca. Chodzi tu zarówno o posiadanie wiedzy fachowej i umiejętności, ale i odpowiedniej odporności psychicznej, empatii, poświęcenia.” Profesor Leppert dodaje, że wpisanie jego specjalności na listę priorytetowej świadczy o tym, że zmierza ku końcowi okres, w którym była ona niedoceniana przez decydentów – „Mam nadzieję, że w ślad za tym wpisem pójdzie także docenienie innych niż lekarze pracowników systemu opieki paliatywnej.”
© mZdrowie.pl