System ochrony zdrowia powinien być oparty na nieustannym monitorowaniu i mierzeniu relacji pomiędzy osiąganym i możliwym do osiągnięcia wynikiem leczenia – a jego kosztem. Trzeba też oceniać czas, w którym jesteśmy w stanie osiągnąć pożądany wynik. Ponieważ mamy ograniczone zasoby, które jesteśmy w stanie przeznaczyć na ochronę zdrowia, tym bardziej musimy dbać o jak najwyższą jakość, a nie tylko myśleć kategoriami minimalizowania kosztów – mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Mamy już przykłady z naszego systemu opieki – jak telemonitoring w kardiologii – że dzięki odpowiedniej organizacji i zastosowaniu technologii, możemy podnieść jakość opieki, czyli zapewnić zdrowie pacjentowi jednocześnie obniżając jej koszty. Zwiększamy wartość odczuwaną przez pacjenta, wdrażając nowe rozwiązani i koordynację opieki.
Monitorowanie i analiza danych pozwalają wykryć obszary marnotrawstwa, a co za tym idzie sposoby optymalizacji. Obowiązującą dziś zasadę płacenia za świadczenie powoli zaczynamy zastępować korygowaniem płatności w zależności od wyników leczenia. Programy KOS-Zawał i KOS-BAR są tak skonstruowane, aby świadczeniodawcy otrzymywali premię za efekty, czyli za wartość. Jesteśmy też świadkiem reformy POZ. Zmieniamy paradygmat pracy i zadań lekarza rodzinnego, z tym że dotychczas nie zdefiniowaliśmy wskaźników, które lekarze POZ mają osiągnąć. A bez wyznaczania wskaźników i mierzenia zmiana się nie uda.
Krwioobiegiem systemu systemu ochrony zdrowia opartego na wartości jest pomiar danych – ale chodzi przede wszystkim o zbieranie tych danych, które pozwalają zmierzyć wartość. Musimy budować kulturę pomiaru. Specjalny zespół z udziałem NFZ czy konsultanta krajowego w dziedzinie medycyny rodzinnej pracuje nad systemem wskaźników do pomiary efektywności opieki. Na przykład poziom opieki nad dziećmi i młodzieżą można oznaczać liczbą pacjentów poddanych badaniom okresowym. Jeśli wypracujemy kulturę pomiaru, to uda nam się dokonać oczekiwanej zmiany.
Świadczeniodawcy mają ogromną siłę w ochronie zdrowia. Płacenie za wykonane świadczenia automatycznie wywołuje zwiększanie przychodów poprzez zwiększanie ich liczby, czyli zachowania biznesowe polegające na maksymalizowaniu zysku. W szpitalnictwie błędem jest płacenie ryczałtowe bez powiązania z wynikiem leczenia. Budżet i ocenę efektywności opieki można oczywiście różnicować, także dzięki stratyfikacji stanu zdrowia pacjenta w momencie przyjęcia do leczenia. Wysokości kontraktu powinna być różnicowana nie po to, aby karać najgorsze placówki, tylko żeby szukać sposobów poprawienia jakości. Podstawą musi być jednak umiejętność precyzyjnego zmierzenia różnic, bo ta wiedza jest potrzebna, aby korygować działania tam, gdzie wyniki są niezadowalające.
Na drogę mierzenia wartości wkroczyliśmy już w polityce lekowej, gdzie wdrożyliśmy już pierwsze mechanizmy płacenia w zależności od wyników. Nie pomaga w tym brak rejestrów, ale tej kwestii nie należy demonizować. Bardzo wiele danych już zbieramy w istniejącym SMTP, tylko nie potrafimy z nich skorzystać. Tutaj także precyzyjne mierzenie wartości, otrzymywanej dzięki refundowanym lekom, może się rozwijać z korzyścią dla wszystkich stron – i płatnika, i pacjentów, i producentów leków.