Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces radiolog, której prokuratura zarzuca, że błędnie opisała badanie mammograficzne pacjentki z nowotworem piersi, czym miała opóźnić jej leczenie, narazić zdrowie a nawet życie tej kobiety. Po przesłuchaniu świadka sąd zamknął przewód sądowy, ale mowy końcowe odroczył do połowy czerwca.
Proces dotyczy badania sprzed ponad dwunastu lat. Specjalistka radiolog pracująca w jednej z białostockich przychodni profilaktyki i diagnostyki obrazowej, w ramach programu wczesnego wykrywania raka piersi opisywała wynik mammografii pacjentki wykonanej w mammobusie. Kobieta została na badanie zaproszona przez tę przychodnię.
W ocenie śledczych lekarka błędnie opisała – nieprawidłowo przeprowadzone – badanie i skierowała do pacjentki pisemną informację, że mammografia nie wykazała podejrzenia zmian nowotworowych, czym – według prokuratury – naraziła kobietę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratura stoi na stanowisku, że ponieważ radiogram był od strony technicznej nieprawidłowo wykonany, nakazem było powtórzenie badania. Kilka miesięcy później okazało się, że pacjentka ma nowotwór prawej piersi. “Zaniechanie przeprowadzenia diagnostyki doprowadziło do opóźnienia rozpoznania zasadniczej choroby w postaci raka” – uważa prokuratura.
W ubiegłym roku białostocki sąd rejonowy uznał lekarkę za winną i skazał ją na pół roku więzienia w zawieszeniu. Orzekł też obowiązek naprawienia szkody w części, poprzez zapłatę na rzecz pacjentki 15 tys. zł. Sąd Okręgowy w Białymstoku rozpoznaje apelacje złożone przez wszystkie strony procesu – prokuratora, oskarżycieli posiłkowych, obrońcę i samą oskarżoną. Prokuratura chce, by sąd orzekł o obowiązku zadośćuczynienia w kwocie wyższej niż 15 tys. zł (sąd pierwszej instancji takiego wniosku nie uwzględnił). Oskarżyciele posiłkowi chcą m.in. uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do sądu rejonowego, obrona i sama oskarżona – uniewinnienia.
Obrońcy argumentują m.in., iż opinie biegłych w tej sprawie wskazują na to, że nowotwór mógł rozwinąć się w okresie między badaniem mammograficznym w listopadzie 2008 roku a wizytą w Białostockim Centrum Onkologii, która miała miejsce w lipcu 2009 roku, która to wizyta była kluczowa dla rozpoznania raka.
Sąd włączył do akt sprawy dokumentację z różnych placówek medycznych, w których wizyty miała pacjentka. W czwartek w charakterze świadka przesłuchał lekarkę z jednej z przychodni w Łapach. W czasie dwóch wizyt u niej pojawił się temat nie tylko dolegliwości ginekologicznych, ale też bólu w jednej z piersi. Świadek, ginekolog z 40-letnim stażem mówiła, że w badaniu palpacyjnym nie stwierdziła żadnych zmian. “Tam nic nie było” – mówiła lekarka. Dodała, że gdyby stwierdziła jakieś odchylenie od normy, poszerzyłaby diagnostykę lub wysłała pacjentkę bezpośrednio do onkologa. (PAP)