Władze czeskiego kraju śląsko – morawskiego (obejmującego m.in. Zaolzie) zarządziły przetestowanie personelu i pensjonariuszy wszystkich domów pomocy społecznej na swoim terenie pod kątem obecności koronawirusa. To przykład, który powinien znaleźć naśladowców w całej Polsce.
Czeskie obowiązkowe badania nie ominą żadnego domu opieki społecznej, seniora ani żadnej z placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym. „Postanowiliśmy przebadać wszystkich bez wyjątku. W tych środowiskach choroba rozprzestrzenia się szybko i stanowi duże zagrożenie. Testowanie jest niezwykle ważne, ponieważ niektóre osoby mogą przechodzić wirusa bezobjawowo – tłumaczył Ivo Vondrák, marszałek województwa śląsko-morawskiego.
Całą operację starannie zaplanowano. Skatalogowano wszystkie 120 placówek na terenie podległym wojewodzie. Wyliczono, ile testów potrzeba, sprowadzono ich 19 tysięcy sztuk. Trwa akcja zbierania materiału. Jedynym minusem jest to, że zastosowano do niej tzw. testy szybkie, nie tak dokładne jak genetyczne. Jednak władze kraju śląsko – morawskiego uznały, że choć nie są one w pełni miarodajne, gdy chodzi o diagnostykę konkretnej osoby – to z pewnością przy masowym zastosowania okażą się zupełnie wystarczające do odkrycia potencjalnych ognisk epidemii.
Gra idzie o poważną stawkę. Władze Belgii wyliczyły, że 40 proc. śmiertelnych ofiar koronawirusa w tym kraju stanowią mieszkańcy domów opieki. W Polsce takich danych jeszcze nie zebrano. Główny Inspektorat Sanitarny wyliczył już jednak, że wśród wszystkich potwierdzonych zakażeń 6,6 proc. stanowią zachorowania w domach pomocy społecznej. Ich pensjonariusze – to ludzie cierpiący na choroby współistniejące, w podeszłym wieku – a więc można się spodziewać, że śmiertelność wśród tej grupy będzie wysoka. W tej sytuacji oczywistym i najlepszym sposobem na ich ratowanie będzie zduszenie w zarodku, czyli szybkie wykrycie i neutralizacja ognisk epidemii na miejscu, w samych DPS-ach.
Trwa dyskusja nad tym, czy tzw. szybkie testy są bronią w pełni użyteczną w walce z koronawirusem, czy tylko środkiem pomocniczym. Nie przesądzając sporu można jednak uznać, że użycie ich w domach opieki jest najmądrzejszym sposobem ich wykorzystania. Zastosowanie ich w badaniu całych grup pacjentów dzięki efektowi skali zniwelować może bowiem ich podstawową wadę, czyli małą dokładność pojedynczego badania. Szybkie testy mają niekwestionowaną wartość ostrzegawczą, stanowią coś w rodzaju „alarmu antywirusowego”. Taki alarm zainstalować trzeba w pierwszej kolejności właśnie w DPS.
Po czesku urząd, który sprawuje Ivo Vondrák, nazywa się „hejtman Moravskoslezského kraje”. Nam by się też przydał taki hetman, który ma dobre pomysły, potrafi szybko sprowadzić i rozdysponować odpowiednią ilość testów, choćby tylko „szybkich”.
© mZdrowie.pl