Przestawienie polskiej ochrony zdrowia na nadzwyczajny tryb związany z epidemią może zagrażać pacjentom z chorobami przewlekłymi. Mogą oni zapłacić powikłaniami i możliwymi do uniknięcia w normalnej sytuacji zgonami na schorzenia nie związane z COVID-19 .
Fundacja Helsińska popiera koncentrację działań służby zdrowia na leczeniu pacjentów z COVID-19, ale jednocześnie wyraża obawy że może to negatywnie wpłynąć na ochronę zdrowia pacjentów dotkniętych schorzeniami innymi niż COVID-19. “Walka z epidemią nie może się odbywać kosztem ochrony prawa i życia innych osób chorych” – pisze w swoim apelu fundacja. Braki kadry medycznej związane z kwarantanną, zamykane przychodnie, teleporady w miejsce wizyt, przekładanie planowych zabiegów, ograniczenia przyjęć na oddziały szpitalne wyłącznie do przypadków nagłych – to powszechna praktyka i przedmiot licznych skarg środowisk pacjenckich i lekarskich. To wszystko wpływa negatywnie na dostęp do świadczeń medycznych.
Fundacja Onkocafe zauważa z kolei, że „śmiertelność z powodu koronawirusa, mimo że jest oczywista i przeraża, jest kilkuprocentowa. Natomiast nieleczony rak (ok. 180 tysięcy nowych zachorowań rocznie) ma śmiertelność stuprocentową”. Zagrożeni są nie tylko pacjenci onkologiczni, ale inni leczeni na choroby przewlekłe (cierpi na nie) co trzeci Polak.
Iga Rawicka z fundacji EuropaColon Polska przestrzega przed znacznym wzrostem liczby zachorowań i śmiertelności na raka jelita grubego. „Odwołanie badań kolonoskopowych, również te w ramach badań przesiewowych, przyniosą zwiększoną ilość nowych przypadków raka jelita grubego. Skala, tak jak dziś ofiar samego koronawirusa, jest trudna do przewidzenia. U pacjentów ze zdiagnozowanym rakiem jelita grubego leczenie powinno rozpocząć się w ciągu 31 dni od diagnozy. Czy dzisiaj jest to w ogóle realne?” – pyta Iga Rawicka i zwraca uwagę, że czas epidemii może to dobry moment, aby w Polsce do diagnostyki raka jelita grubego wprowadzić Test FIT. Zapowiadany przez Ministerstwo Zdrowia jeszcze przed epidemią test na krew utajoną w kale pozwala wykluczyć raka jelita grubego w jego wczesnej fazie. To nie jest badanie inwazyjne, pacjent może sam pobrać materiał w domu i oddać do analizy.
„W przypadku dodatniego wyniku tego testu w ciągu 31 dni powinna zostać wykonana kolonoskopia, jednak w obecnej sytuacji decyzję musiałby podjąć lekarz oceniając jakie jest ryzyko wykonania lub zaniechania tego badania. Niewykonanie może w konsekwencji doprowadzić do dalszego rozwoju raka jelita grubego. Osoby, u których zdiagnozowano go w I stadium mają 90 proc. szans na przeżycie. W Polsce większość nowotworów raka jelita grubego wykrywanych jest w zaawansowanym stadium. Dlatego w Polsce umiera aż 12 000 osób rocznie podczas, gdy odnotowujemy 19 000 nowych zachorowań. Liczba ta może znacznie wzrosnąć w najbliższym czasie” – przestrzega Iga Rawicka.
W nieco lepszej sytuacji są chorzy na Przewlekłą Chorobę Nerek (PChN). Iwona Mazur, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Dializowanych, mówi że dużym wysiłkiem finansowym i organizacyjnym udało się przestawić polskie stacje dializ na tryb dostosowany do warunków stanu zagrożenia epidemicznego. “Pacjenci są przyjmowani. Udaje się zatem zachować przy w miarę sprawnym funkcjonowaniu najbardziej niezbędny element funkcjonowania leczenia PChN” – ocenia Iwona Mazur.
Nie oznacza to jednak, że pacjenci z chorobami nerek mogą cuć się bezpieczni. „Epidemia koronawirusa to stan wyjątkowy dla wszystkich, w tym również dla przewlekle chorych pacjentów ze zdiagnozowaną choroba nerek, którzy przez obniżoną odporność, często współistniejące nadciśnienie tętnicze, cukrzycę i zaawansowany wiek znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka zarażenia się wirusem (COVID-19). Problem ten dotyczy ponad 185 000 chorych niedializowanych oraz 29 000 pacjentów w trakcie leczenia nerkozastępczego” – komentuje prof. Ryszard Gellert, konsultant krajowy w dziedzinie nefrologii.
„Będziemy mieli liczne i negatywne skutki zdrowotne związane z pandemią COVID wśród pacjentów z alergią. Nie tylko dlatego, że wybuch epidemii w zasadzie pokrywa się ze szczególnie trudnym dla alergików czasem pylenia roślin. Zwracam uwagę na to, że nieleczona alergia prowadzi do prowadzących do śmierci chorób, takich jak astma czy POChP. Tymczasem wielu pacjentów musiało przerwać leczenie” – mówi z kolei Joanna Zawadzka, prezes Fundacji Centrum Walki z Alergią.
Zgodnie z zaleceniami konsultanta krajowego pacjenci poddani terapii odczulającej w grupie poddanych immunoterapii podskórnej przez 3 lata zakończyli szczepienia. W grupie poddanych immunoterapii podskórnej krócej niż 3 lata – szczepienia odroczyli lub czasowo ich zaprzestali z zaleceniem podjęcie ich ponownie w indywidualnie ustalonym terminie. „Nie jest pewne, jakie to odroczenie będzie miało skutki, czy terapię trzeba będzie zacząć od nowa i na ile będzie skuteczna” – mówi Iwona Zawadzka. Zwraca jednocześnie uwagę na trudną sytuację dzieci, które uczulone są nie na pyłki roślin, a znajdujące się w mieszkaniu roztocza. „W trakcie pandemii trudno jest zapewnić im zwiększoną liczbę ruchu na świeżym powietrzu, obowiązują przecież ograniczenia. Alternatywą jest zwiększanie dawek leków objawowych. Są one jednak obciążające dla organizmu, mają liczne działania niepożądane. Czas epidemii COVID-19 to na pewno czas, w którym powinniśmy pilnie wrócić do dyskusji podawania dawek odczulających nie w formie zastrzyków podskórnych, a tabletek podjęzykowych. To terapia równie skuteczna, nie wymagająca kontaktu z lekarzem, tyle że w Polsce nierefundowana” – mówi Iwona Zawadzka.
Troskę o sytuację pacjentów z chorobami przewlekłymi wyraża także – w imieniu przemysłu – stowarzyszenie INFARMA. Wskazuje w swoim oświadczeniu, że wiele osób wymaga podania leków w szpitalu, dodatkowej diagnostyki, pilnych operacji, których odwlekanie może się wiązać z progresją choroby. Bogna Cichowska-Duma, dyrektor stowarzyszenia apeluje o znalezienie złotego środka między zapewnieniem bezpieczeństwa ze względu na rosnące ryzyko zakażenia koronawirusem a zapewnieniem niezakłóconego dostępu do świadczeń medycznych.
© mZdrowie.pl