Bariery w komunikacji, takie jak zwłaszcza poczucie wstydu, obniżają jakość działań profilaktycznych oraz utrudniają rozpoczęcie diagnostyki i leczenia w uroginekologii. Drugim problemem jest zbyt wąski wachlarz refundowanych możliwości leczenia i wsparcia pacjentów z dolegliwościami uroginekologicznymi. W przestrzeni publicznej oraz zaciszu lekarskich gabinetów rozmowy o zdrowiu są nadal ograniczane przez różne blokady. Są one tworzone m.in. przez wpajany od najmłodszych lat wstyd dotyczący niektórych problemów zdrowotnych. W połączeniu z brakiem odpowiedniej profilaktyki i leczenia chorób w obrębie układu moczowo-płciowego może to pogłębiać obawy pacjentów.
O barierach i niedopowiedzeniach w tematach związanych ze zdrowiem rozmawiali uczestnicy debaty Medycznej Racji Stanu pt. „Edukacja, profilaktyka, diagnostyka – fundamenty bezpieczeństwa zdrowotnego”. Wymieniając kolejne bariery podkreślano, że bez ich pokonania nie da się zbudować trwałych fundamentów bezpieczeństwa zdrowotnego. Zadania nie ułatwia wciąż zbyt mały wachlarz refundowanych rozwiązań w przypadku dolegliwości w obszarze miednicy mniejszej. Szeroka poruszane było poczucie wstydu podczas rozmowy o objawach. Jak wskazują lekarze, nadal nie brakuje tematów tabu, co utrudnia profilaktykę i często powoduje zbyt późne rozpoznanie. Wciąż się zdarza, że lekarze rodzinni obawiają się zadać pacjentowi pytanie dotyczące intymnych części ciała czy wstydliwych problemów, takich jak nietrzymanie moczu.
Prof. Ewa Barcz (kierownik Katedry Ginekologii i Położnictwa Collegium Medicum UKSW Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie) podkreślała, że liczba przypadków nietrzymania moczu oraz chorób dna miednicy będzie wzrastać wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Niestety nie idzie za tym wsparcie chorujących, dlatego pacjentki zamykają się w domach z obawy przed krępującymi sytuacjami, a to pociąga za sobą kolejne problemy zdrowotne. „Trudno kobietom po 50. roku życia uprawiać sport, skoro prawie połowa zmaga się z jakąś formą nietrzymania moczu. Problemem jest to, że najlepsze leki oraz fizjoterapia nie są refundowane” – mówiła profesor. Pacjentki mają także problem z pokryciem kosztów środków chłonnych. Inną barierą w rozmowach dotyczących intymnych części ciała jest bombardowanie w internecie informacjami o zabiegach w zakresie ginekologii estetycznej. Bierze się z tego m.in. strach młodych kobiet przed negatywnymi skutkami ciąży dla ich atrakcyjności i obawy, ile przyjdzie im za to zapłacić.
Prof. Małgorzata Kołodziejczak (kierownik Ośrodka Proktologii w Szpitalu św. Elżbiety w Warszawie, prezes elekt Polskiego Klubu Proktologii) dodawała, że powikłania porodu są poważnym problemem medycznym. Są one rzadkie, niemniej bardzo trudne dla pacjentek. Przykładem jest uszkodzenie zwieraczy odbytu. O problemach dotyczących miednicy mniejszej mówiła również dr Anna Czech (Klinika Urologii CMUJ w Krakowie), wskazując, że pacjenci z zespołem pęcherza nadreaktywnego mają dostęp tylko do części terapii farmakologicznych rekomendowanych przez polskie i europejskie towarzystwa naukowe. Przykładem jest mirabegron, wskazany w objawowym leczeniu naglącego parcia na mocz, częstomoczu i nietrzymania moczu spowodowanego naglącymi parciami, które mogą wystąpić u dorosłych pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego. Spośród państw UE jedynie w Polsce ta cząsteczka nie jest objęta refundacją.
W tych problemach zdrowotnych nie jest również możliwe refundowanie kosztów fizjoterapii. Oprócz wstydu i problemów z dostępnością koszt leczenia stanowi zatem dodatkową barierę. Doktor Czech podkreślała, że ważne są akcje mające na celu oswajanie społeczeństwa z tematyką chorób w obszarze urogenitalnym, tak abyśmy w końcu mogli o tym rozmawiać bez niepotrzebnego skrępowania. Konieczne jest również zwrócenie uwagi, że problemy zdrowotne, którymi zajmują się urolodzy, nie dotyczą tylko mężczyzn. Brakuje akcji nastawionych na zwiększenie świadomości na temat urologii w kontekście kobiet – pacjentek. Elżbieta Żukowska (Stowarzyszenie Uro Conti) zaapelowała nie tylko o refundację środków higieny, ale również o to, aby lekarze rodzinni/POZ nie bali się pytać pacjentów, o problemy z nietrzymaniem moczu.
Dagmara Korbasińska-Chwedczuk (zastępca dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia) poinformowała, że niedawno powołany zespół zajmujący się bezpieczeństwem i zdrowiem kobiet planuje m.in. prace na rzecz poprawy sytuacji pacjentek doświadczających problemu nietrzymania moczu, a także tych, które zmagają się z urazami powstałymi w trakcie porodu.
Wśród innych czynników, które oprócz wstydu, tworzą bariery komunikacyjne w rozmowach o zdrowiu, rozmówcy wymienili m.in. za mały nacisk na edukację zdrowotną od najmłodszych lat czy zaufanie pokładane w nieodpowiednie źródła wiedzy o profilaktyce i leczeniu. Profesor Jarosław Pinkas (konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego) zwracał uwagę na odgradzanie pacjenta od prawdziwych, rzetelnych źródeł wiedzy o zdrowiu przez wykreowane w mediach społecznościowych pseudoautorytety medyczne, którymi zwykle są osoby z medycyną nie mające wiele wspólnego. Ich działania powodują m.in. spadek zaufania do szczepień, a w konsekwencji nawrót zapomnianych chorób zakaźnych i ich powikłań.