Mamy do czynienia z niespotykanym w polskiej kardiochirurgii spadkiem liczby zoperowanych pacjentów oraz wzrostem śmiertelności pooperacyjnej – alarmują specjaliści. Uważają, że konieczne są pilne działania, by przywrócić stan sprzed pandemii. Kardiochirurdzy mówili o tym podczas seminarium online, zorganizowanego z okazji X Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio- i Torakochirurgów, który we wtorek rozpoczął się w Warszawie. Prezes Klubu Kardiochirurgów Polskich prof. Kazimierz Widenka, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie i Uniwersytetu Rzeszowskiego alarmował, że z powodu pandemii w kardiochirurgii polskiej doszło do zapaści.
„Mamy do czynienia z niespotykanym w polskiej kardiochirurgii spadkiem liczby zoperowanych pacjentów oraz wzrostem śmiertelności pooperacyjnej z powodu niezbyt dobrze funkcjonującej w czasie pandemii opieki medycznej, ale również sami pacjenci bali się pójść do lekarza i zbyt późno trafiali na leczenie operacyjne” – mówił prof. Widenka. Z danych przez niego przedstawionych wynika, że w 2020 r. liczba zabiegów kardiochirurgicznych w naszym kraju spadła aż o 30 proc. w porównaniu do 2019 r. O ile przed pandemią, w 2019 r. przeprowadzono ich ponad 25 080, to w 2020 r. – zaledwie 19 261. „Nigdy jeszcze liczba tych zabiegów nie spadła poniżej 21 tys., pod tym względem cofnęliśmy co najmniej o 20 lat” – stwierdził prezes Klubu Kardiochirurgów Polskich.
Spadek ten dotyczy wszystkich rodzajów zabiegów kardiochirurgicznych, głównie takich jak operacje bypassów w chorobie wieńcowej, tętniaków aorty i wad zastawkowych oraz wad wrodzonych. W dużo mniejszym stopniu, zaledwie o 11 proc., spadła liczba zabiegów kardiochirurgii dziecięcej, szczególnie wśród noworodków i dzieci do pierwszego roku życia. Specjaliści twierdzą, że dzieci w dużo mniejszym stopniu niż dorośli chorowały na COVID-19, więc opieka medyczna nad tą grupą pacjentów nie była tak zdestabilizowana jak w przypadku dorosłych. Wśród noworodków do pierwszego miesiąca życia odnotowano jedynie 9 proc. zmniejszenie liczby zabiegów, a wśród niemowląt do pierwszego roku życia – o zaledwie 2,5 proc. Gorzej było wśród dzieci starszych. Wśród tych do 18. roku życia spadek ten sięgnął już 18,7 proc., a pacjentów nieco powyżej 18 lat – 36 proc.
U dorosłych pacjentów najmniej dotknięte zostały operacje transplantacji serca, co jest dla ekspertów dużym zaskoczeniem. Również w 2021 r. liczba przeszczepów serca utrzymuje się na stałym poziomie sprzed pandemii. W przypadku pozostałych zabiegów więcej niż w 2019 r. wykonano jedynie TAVI – przezcewnikowych implantacji zastawki aortalnej. „Takie są trendy, ale też łatwiej jest zakwalifikować pacjenta do tej procedury, jest ona mniej inwazyjna, trwa krócej, a pacjent szybciej jest wypisywany ze szpitala” – powiedział prof. Widenka.
Równocześnie ze spadkiem liczby zabiegów wzrosła śmiertelność pooperacyjna. U części pacjentów doszło do zakażenia wirusem SARS-CoV-2. „Niektórzy zmarli po operacji nie z powodu powikłań pooperacyjnych, ale wirusowego zapalenia płuc spowodowanego covidem” – dodał prof. Widenka. Z przedstawionych przez niego danych wynika, że śmiertelność pooperacyjna wzrosła z 4,6 proc. w 2019 r. do 5,8 proc. w 2020 r. Zwiększyła się ona we wszystkich typach operacji kardiochirurgicznych, zarówno ta wczesna jak i średnio odległa – „Wynika to z tego, że operujemy trudniejszych pacjentów, a po zabiegu mieli oni znacznie utrudniony dostęp do lekarza rodzinnego i specjalisty, jak i do oddziałów rehabilitacyjnych”.
Kardiochirurdzy ostrzegają, że aby poprawić sytuację, trzeba jak najszybciej zwiększyć dostęp do operacji kardiochirurgicznych. „Jeśli pacjent taki nie zostanie zoperowany w odpowiednim momencie – to umiera, oczekując w kolejce. Należy się spodziewać, że wzrosła śmiertelność zarówno wśród pacjentów przechodzących badania diagnostyczne, jak i tych już oczekujących na zabieg” – tłumaczył Kazimierz Widenka. Jego zdaniem wykonywanie przez chirurgów mniejszej liczby zabiegów sprawia, że traci on sprawność, a wtedy efekty operacji też mogą być nieco gorsze – „Nie jesteśmy bogami, umiejętności operatorów opierają się głównie na doświadczeniu i codziennym wykonywaniem zabiegów. Taki spadek operacji to katastrofa dla chirurga jak i pacjenta. Bo to trudna dziedzina medycyny, w której pracuje się od rana do wieczora. Nasze zabiegi trwają sześć, osiem a niektóre nawet dwanaście godzin”.
„Aby zwiększyć liczbę operacji kardiochirurgicznych, konieczne jest ściągnięcie na oddziały większej liczby pielęgniarek oraz anestezjologów” – zwrócił uwagę prof. Mariusz Kuśmierczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów, pracujący w Klinice Kardiochirurgii Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie. Dodał, że trzeba przywrócić kardiochirurgii oddziały pooperacyjne, które przeznaczono na potrzeby walki z pandemią, bo jest ich zbyt mało, by zwiększyć liczbę zabiegów.
Natomiast prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie przekonywał, że kardiochirurgia jest jedną z dziedzin medycyny o strategicznym znaczeniu – „To są oddziały, które się sprawdzają, gdy są masowe wypadki lub pandemia. Kardiochirurgia powinna być zatem traktowana priorytetowo, bardziej niż inne działy medycyny.
Wiceminister Maciej Miłkowski przyznał, że na oddziałach kardiochirurgicznych jest już konieczność maksymalnego powrotu do wykonywania operacji. „Nadal jest prawie 10 tys. łóżek zabezpieczonych na potrzeby COVID-19, co przy obecnym poziomie epidemicznym wydaje się być zbyt dużo. Nie ma barier administracyjnych i jest wielka chęć, żeby powrócić do tego, co było wcześniej” – zaznaczył. Z danych przedstawionych przez Macieja Miłkowskiego wynika, że najwięcej kardiochirurgów jest w wieku 40-45 lat. W ostatnich 10 latach liczba specjalistów w tej dziedzinie wzrosła o prawie 50 proc. Przyznał jednak, że ta specjalność cieszy się ostatnio mniejszym zainteresowaniem wśród młodych lekarzy. Poza tym część operacji kardiochirurgicznych zastąpiły zabiegi małoinwazyjne. „Nie ma barier administracyjnych, żeby szkolić więcej kardiochirurgów, co roku jest 50 miejsc, ale nie ma tylu chętnych lekarzy”. Dodał też, że w Ministerstwie Zdrowia będzie analizowane, czy kardiochirurgię należ objąć priorytetem, co wiąże się z przeznaczeniem na tę specjalność większej ilości środków. (PAP)