Barierą w dostępie do nowoczesnego leczenia nowotworów ginekologicznych jest przestarzały system rozliczania badań genetycznych. Generuje to niepotrzebne hospitalizacje i koszty. Również czas oczekiwania na badania i wyniki jest zbyt długi.
Do rozpoczęcia nowoczesnego, a zarazem refundowanego leczenia w przypadku nowotworów ginekologicznych, niezbędne jest wykonanie badań genetycznych. Jednak czas oczekiwania na wykonanie diagnostyki, a następnie na wyniki jest zbyt długo, co czasem przekreśla szansę pacjentki na otrzymanie skutecznej terapii. Przestarzały system rozliczania badań genetycznych wymusza niepotrzebne hospitalizacje. Na te problemy zwracali uczestnicy debnaty w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. NMP w Częstochowie, gdzie odbyło się sympozjum pt. „Onkologia i genetyka nowotworów kobiecych – mogą czy muszą iść w parze?”, organizowane przez Polską Koalicję Pacjentów Onkologicznych. W programie nie zabrakło dyskusji podczas której z różnych perspektyw analizowano aktualnie występujące bariery w diagnostyce pacjentek.
„Nie ukrywam, że ta diagnostyka jest przeciągnięta czasowo, co jest bolączką wielu szpitali” – mówiła Małgorzata Puchała-Augustyn, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. NMP w Częstochowie, zwracając uwagę na długi czas oczekiwania na badanie, a potem na jego opis. Bywa, że pacjent czeka nawet ponad tydzień na wykonanie badań, zajmując w tym czasie łóżko szpitalne, które mogło by być zajęte przez innego chorego u którego hospitalizacja jest niezbędna – „Kwestia zmiany w systemie jest nieunikniona. (…) Wymaga jednak czasu i zaangażowania wszystkich menadżerów w ochronie zdrowia”. Dużą i konieczną zmianą jest odwrócenie piramidy świadczeń, co jest niezbędne w aktualnej i przyszłej sytuacji systemu na którą wpływ mają m.in. braki kadrowe i coraz gorsza kondycja zdrowotna społeczeństwa.
Doktor Michał Chrobot, prezes Polskiego Towarzystwa Koderów Medycznych podkreślał, że choć dostępnych i refundowanych w Polsce jest coraz więcej innowacyjnych terapii dla pacjentów onkologicznych, to żeby takie leczenie miało sens i było skuteczne, niezbędna jest uprzednia diagnostyka genetyczna. Tu pojawiają się bariery – „Dwa główne problemy to brak możliwości wykonania i brak możliwości finansowania”. Dodał również, że czekając na wyniki badań, pacjenci są leczeni suboptymalnie, czego efektem jest dłuższy czas terapii, gorszy efekt, oraz większe obciążenie systemu opieki zdrowotnej. Innym punktem w którym generowane są niepotrzebne koszty są hospitalizacje celem wykonania diagnostyki, która jest możliwa do realizacji w trybie ambulatoryjnym. „NFZ płaci dziś za hospitalizacje, których nie powinno być” – podkreślił dr Chrobot.
„Zawsze mamy z tyłu głowy koszty, ale pacjent nie chce ich czuć. On chce być jak najszybciej zdiagnozowany” – powiedziała Elżbieta Markowska, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych i prezes Stowarzyszenia Częstochowskie Amazonki. Równocześnie zwracała uwagę na mniejszy koszt generowany przez pacjenta diagnozowanego w trybie ambulatoryjnym w porównaniu do kosztów związanych z hospitalizacją na czas wykonania badań. Podkreśliła również aspekt psychologiczny pobytu w szpitalu, kiedy to pacjent zostaje wyrwany z własnego środowiska, a przy braku pomocy zapewnionej blisko miejsca zamieszkania, narażony jest na rozłąkę z rodziną. „Ciężko nam wyjść z tego domu i wtedy rezygnujemy” – mówiła prezes Markowska, dodając, że po pewnym czasie chory decyduje się jednak na hospitalizację w miarę pogarszania się jego stanu zdrowia. Wówczas jednak choroba jest już często zaawansowana, rozsiana.
„Potrzebna jest modyfikacja finansowania, potrzebna jest ustawa o testach” – mówił dr Andrzej Tysarowski (kierownik Zakładu Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów w Narodowym Instytucie Onkologii i prezes Polskiej Koalicji Medycyny Personalizowanej) przypominając, że od czasu wdrożenia zapisów o diagnostyce minęło już siedem lat, które były okresem dynamicznego rozwoju w tym obszarze, co przełożyło się m.in. na brak konieczności hospitalizacji pacjentów. Prezes NFZ może łatwo zmienić ten zapis – podkreślił doktor Tysarowski.
„To jest tak abstrakcyjne czym my, lekarze musimy się zajmować. Musimy się więc zajmować tym, jak wykombinować aby badanie było na czas, jak wykombinować aby badanie rozliczyć” – wyliczał dr Przemysław Jasnowski (chirurg onkolog z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. NMP w Częstochowie) i podkreślił – „To jest największy problem systemu, a lekarze nie służą do jego rozwiązywania. (…) Ich czas jest przeznaczony na rozwiązywanie problemów, których nie powinni rozwiązywać. Lekarza rolą jest leczyć, ale pozbawia się ich czasu przeznaczonego na pacjentów. Najtrudniej mi zaakceptować brak likwidacji tych najprostszych barier”. I dodał – „Nie dość, że mamy barierę, skąd i gdzie materiał jest pobierany, co szczególnie w przypadku pacjentek z rakiem piersi wydaje się absurdalne, bo musimy albo kombinować albo wykonywać badania zbyt późno, być może leczyć suboptymalnie, albo wykonać badanie już po konsylium i czekać na wynik”. Łatwą do usunięcia przeszkodą jest niepotrzebne ograniczenie co do tego, kto może zlecać badania, które aktualnie z grona uprawnionych wyklucza m.in. histopatologów – „To są proste do rozwiązania rzeczy, które by uprościły całą ścieżkę”. Ważna jest też świadomość lekarzy operujących pacjentów, że mogą i powinni takie badania zlecać. Jako rozwiązanie problemu obciążenia lekarzy administracją, doktor Jasnowski wskazał pracę koderów medycznych – „Ludzie powinni robić to do czego zostali wykształceni. Każdy normalny, zaawansowany system ochrony zdrowia tak funkcjonuje. Lekarz leczy, ma do dyspozycji asystenta, ma do dyspozycji kodera i ma do dyspozycji mnóstwo osób, które odciążają go od wszystkich tych absurdalnych rzeczy”.
Uczestnicy debaty ponadto zwracali uwagę na konieczność wprowadzenia jednoznacznych zaleceń diagnostycznych, tak aby całkowicie wykluczyć sytuacje, gdy lekarz wykonujący zabieg zleca jedynie podstawowe badania pobranej tkanki.